Swoją karierę policjanta pan Bogusław kończył jako wysoki rangą oficer Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. Zajmował się ochroną tajemnic. W 2013 roku wydał decyzję o dopuszczeniu do informacji tajnych Iwony K., kandydatki na policjantkę. Nie zwrócił uwagi, że w dokumentach brakuje „kary karnej”. Czyli informacji z Krajowego Rejestru Karnego o tym czy przyszła funkcjonariuszka była karana za jakiekolwiek przestępstwo. Mimo to wydał decyzję dopuszczającą do tajemnic. Dzięki temu pani Iwona została policjantką. Potem okazało się, że kobieta karana była. W 2010 roku sąd w Goerlitz w Niemczech skazał ją za udział w handlu narkotykami. A osoba skazywana za przestępstwo nie może pracować w policji.
Prokuratura postawiła przed sądem trzech funkcjonariuszy. Pierwszy to Artur R. On prowadził postępowanie sprawdzające dotyczące kandydatki do policji Iwony K. On miał zebrać wszelkie informacje i dokumenty oraz sprawdzić czy można jej przyznać dostęp do tajemnic. We wrześniu 2013 roku postępowanie zakończył i wydał pozytywną rekomendację. Materiały otrzymał Bogusław R. Ten drugi miał sprawdzić czy wszystkie dokumenty są w porządku i wydać decyzję.
Artur R. nie poczekał na „kartę karną”, a Bogusław R. nie zwrócił uwagi na to, że dokumentu brakuje. Dokument ten przyszedł do policji następnego dnia po zakończeniu postępowania sprawdzającego. Z informacją o wyroku z Goerlitz. Artur R. - twierdzi oskarżenie – nie poinformował przełożonych. Do sekretu dopuścił tylko kierownika sekcji z działu kadr Komendy Wojewódzkiej.
Ci dwaj oficerowie są dziś skazani za niedopełnienie obowiązków. Artur R. bo nie przeprowadził prawidłowo postępowania sprawdzającego, a potem ukrył informację o wyroku. Usłyszał wyrok 9 miesięcy więzienia w zawieszeniu. Kierownik sekcji z działu kadr jest skazany na pół roku w zawieszeniu za zatajenie informacji o skazanej, która została policjantką.
A Bogusław R.? Zdaniem sądu on żadnego przestępstwa nie popełnił. Po prostu niezbyt dokładnie zweryfikował pracę innego funkcjonariusza. To co najwyżej niemyślne niedopełnienie obowiązków. A w takiej sytuacji skazać można tylko wtedy, kiedy zaniedbanie doprowadziło do powstania „istotnej szkody”. A takiej sąd się nie doszukał. Iwona K. pracowała jako policjantka do 2015 roku. Dopiero wtedy jeden z jej znajomych powiadomił Biuro Spraw Wewnętrznych i skandal wyszedł na jaw. Oceniana była dobrze, nie ujawniła żadnej tajemnicy. A wizerunek policji nie ucierpiał bo o przyjęciu osoby karanej do policji wiedziało tylko kilka osób.
Wyrok jest nieprawomocny teraz będzie oceniany przez wrocławski Sąd Okręgowy.