Ireneusz M. przez kilka godzin zeznawał już w tej sprawie przed tygodniem. Dziś sąd ogląda materiały z jego przesłuchań w prokuraturze. Opowiada na nich, że w noc sylwestrową z 1996 na 1997 rok pojawił się w Miłoszycach, bo pokłócił się z żoną.
Podczas przesłuchania w prokuraturze mówił bardzo spokojnym i pewnym tonem. I bardzo konkretnie odpowiadał na pytania.
- Większość czasu przetańczyłem, ale ciężko teraz pamiętać z kim. Jest to na zdjęciach - mówił dziś Ireneusz M.
Jakich zdjęciach? Te słowa oskarżonego mocno zaciekawiły i sąd, i obrońców. - Był to plik grubości około 10 centymetrów. Musiało być 50, może sto. Nie wiem kto je robił, ale były dołączone do akt. Pokazywała mi je policja. Były zdjęcia stolików, z każdej strony - przekonywał oskarżony.
Zdjęć o których mówił nie ma dziś w aktach sprawy. Nie wiadomo czy rzeczywiście istniały, a jeśli tak - co się z nimi stało. Ireneusz M. twierdzi, że na trzech zdjęciach był jego wizerunek. Widać było także innych uczestników zabawy.
Podczas dzisiejszego procesu pytano też Ireneusza M., czy w sylwestrową noc odbywał z kimkolwiek stosunek seksualny. - Nie - zarzekał się oskarżony. Przekonywał też, że nie opuszczał wiejskiej świetlicy z jakąkolwiek kobietą. Powtórzył też, że nie znał ofiary zbrodni - piętnastoletniej Małgosi. - Mogłem z nią rozmawiać. Ale jej nie znałem - stwierdził.
Od początku wyjaśnień Ireneusz M. powtarza, że w 1997 roku policja zabrała z jego domu odzież – kurtkę, spodnie i czarną wełnianą czapkę. Potem pokazywano ją świadkom. To bardzo ważny wątek. Szczególnie ważna jest kwestia czapki. Policja miała ją zabrać z jego domu podczas pierwszego przeszukania zaraz po zbrodni. Jeśli rzeczywiście tak by było, to Ireneusz M. nie zgubił czapki na miejscu zbrodni na podwórku z Miłoszycach. A taką wersję przedstawia w procesie prokuratura. To jeden z dowodów mających świadczyć o winie Ireneusza M.
Jednak z akt sprawy nie wynika, by kiedykolwiek Ireneuszowi M. rekwirowano odzież, szczególnie czapkę. Przeciwnie. Na pierwszym przesłuchaniu w pierwszych dniach stycznia 1997 roku Ireneusz M. mówił, że na sylwestra do Miłoszyc pojechał w czarnej wełnianej czapce i wrócił w niej do domu i cały czas ją ma. Z akt śledztwa, które widzieliśmy, wynika, że po tym przesłuchaniu nigdy policja nie była u niego w domu.
Nie ma też w dokumentach śladów po wielkim pliku zdjęć. Nie ma śladów po jakichkolwiek procesowych czynnościach z tymi zdjęciami. Choćby protokołów przesłuchań, podczas których pokazywano by takie zdjęcia świadkom. Po dzisiejszej rozprawie prokurator Dariusz Sobieski zaapelował nawet o kontakt do ewentualnych świadków, którzy mogliby mieć gdzieś w domu zdjęcia z sylwestrowej dyskoteki 1996/1997 z Miłoszyc. Prokuratura Krajowa prosi ich o kontakt i przekazanie tych fotografii. Będą bardzo potrzebne bo śledztwo w sprawie morderstwa Małgosi wciąż trwa.
Zobacz też:
