Pierwszą zbrodnię popełnił w 1994 roku. Miał wtedy 18 lat. Ofiarą była 63-letnia mieszkanka Stefankowic. Mężczyzna zgwałcił ją, zamordował, a ciało wrzucił do studni.
Rok później z płonącego domu w pobliskich Kułakowicach wyniesiono 80-latkę. Obrażenia okazały się zbyt rozległe i kobiety nie udało się uratować. Sekcja zwłok wykazała, że przed śmiercią została brutalnie zgwałcona.
Następnej zbrodni "Wampir ze Stefankowic" dopuścił się w 1996 roku. Tym razem zgwałcił i zabił 36-letnią mieszkankę Hrubieszowa. Ostatnia, czwarta zbrodnia miała miejsce w Stefankowicach - zgwałcono i zamordowano 67-latkę. Odnalezienie sprawcy okazało się nad wyraz trudne. Aresztowano nawet dwóch mężczyzn niemających - jak się okazało dopiero po wielu miesiącach - nic wspólnego z bestialskimi mordami. Mariusza S. zatrzymano wkrótce po zabójstwie 67-latki. Był wówczas żołnierzem w Jednostkach Nadwiślańskich MSWiA w Sanoku.
Początkowo do wszystkiego się przyznał. Później stwierdził jednak, że jest niewinny. W tłumaczenie nie uwierzyły rodziny ofiar. Podczas jednej z rozpraw ojciec najmłodszej zamordowanej kobiety rzucił się na Mariusza S. z siekierą. Dzięki czujności policjantów incydent zakończył się dla S. krótką hospitalizacją.
W trakcie procesu okazało się też, że oskarżony udusił kilka krów, na których wyżywał się seksualnie. - Jest bardzo niebezpieczny i nie można dopuścić, żeby znalazł się na wolności - uzasadniał wyrok sędzia Marek Wolski.