Zemsta porzuconej nastolatki. Seks był dobrowolny, gwałt sobie zmyśliła

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
17-letnia Ewa B. związała się z o 20 lat starszym mężczyzną. Oskarżyła go o gwałt, bo nie udzielił jej wsparcia, kiedy zaszła z nim w ciążę. Dziecko już urodziła
17-letnia Ewa B. związała się z o 20 lat starszym mężczyzną. Oskarżyła go o gwałt, bo nie udzielił jej wsparcia, kiedy zaszła z nim w ciążę. Dziecko już urodziła 123rf
Najpierw 37-letni mężczyzna usłyszał wyrok 3 lat więzienia, potem okazało się jednak, że jest niewinny i nie zgwałcił o 20 lat młodszej dziewczyny.

Zwykle wygadana i roześmiana Ewka nie mogła znaleźć sobie miejsca w domu, choć powinna się cieszyć z wakacji i gorącego lipca. Chlipała po kątach i miała minę, jakby zbliżał się koniec świata. Starsza siostra w końcu nie wytrzymała i zapytała ją wprost: o co chodzi.

- Jestem w ciąży - krótko wyznała 17-latka i wybuchnęła płaczem.

- Jak to się stało? Gdzie, z kim, czyje to dziecko? - siostra zasypywała ją pytaniami, ale Ewa unikała odpowiedzi i tylko stopniowała napięcie.

- Zostałam zgwałcona w pociągu - odparła dziewczyna. Dodała, że gdy wracała z praktyki szkolnej w Krakowie, nieznajomy mężczyzna w przedziale poczęstował ją coca-colą i po chwili straciła świadomość. Zapamiętała tylko, że pociąg zatrzymywał się na kolejnych stacjach: Rudawa, Krzeszowice, Dulowa...

W końcu Ewa wysiadła w Trzebini. Współpasażer miał przyznać się wtedy, że ją, jak to określił, przeleciał. Faktycznie czuła, że bolą ją uda i że na majtkach ma ślady męskiej aktywności. Potem tego człowieka już nie spotkała. Ze wstydu nie mówiła o incydencie, do którego doszło wiosną 26 marca.

Siostry spojrzały na siebie i wiedziały, że teraz czeka je najgorsze: trzeba o sprawie powiedzieć matce.

Kłopoty w rodzinie

Żarliwa katoliczka Anna B. przyjęła wiadomość z bólem serca. Córki trzymała krótko, ale życie to nie bajka. Ucieszyła się, kiedy starsza oświadczyła jej, że wychodzi za mąż. Zgrzyt nastąpił wtedy, gdy usłyszała, że córka jest w ciąży. Datę ślubu przyspieszono. Panna młoda składała przysięgę małżeńską w kościele, mając już spory brzuszek.

Teraz Annę B. spotkał drugi cios: młodsza córka spodziewa się nieślubnego dziecka. Kłopot, wstyd i hańba. Z mężem Anna B. uradziła, że o gwałcie należy powiadomić policję.

- Złapcie tego zwyrodnialca - prosiła. Przesłuchano kolejarzy, dziewczynę, jej rodzinę i znajomych, po czym śledztwo umorzono z powodu niewykrycia sprawcy.

Ewka kontynuowała naukę. Pół roku później zauważyła na bazarze w Oświęcimiu, jak o nim mówiła, sprawcę swojego nieszczęścia. Został aresztowany.

Wpadka Marka P.

Okazało się, że to 37-letni Marek P., rozwiedziony, karany za kradzieże w pociągach. Nie przyznał się do winy.

Krakowski sąd uwierzył jednak w wersję zdarzeń podaną przez Ewkę i skazał mężczyznę na 3 lata odsiadki. Proces musiał być jednak powtórzony, bo adwokat oskarżonego wytknął w apelacji, że w sprawie są istotne braki: choćby nie przepytano lekarza, który prowadził ciążę Ewy.

Ustalono również, że 17-latka miała chłopaka, z którym utrzymywała intymne relacje i kiedy spotkała w pociągu o 20 lat starszego Marka P. dziewicą od dawna nie była. Zaczęły na jaw wchodzić nowe okoliczności, które w innym świetle stawiały oskarżonego.

17-letnia Ewa B. związała się z o 20 lat starszym mężczyzną. Oskarżyła go o gwałt, bo nie udzielił jej wsparcia, kiedy zaszła z nim w ciążę. Dziecko
17-letnia Ewa B. związała się z o 20 lat starszym mężczyzną. Oskarżyła go o gwałt, bo nie udzielił jej wsparcia, kiedy zaszła z nim w ciążę. Dziecko już urodziła 123rf

Znajomi z pociągu

W końcu Ewka wyznała, że z Markiem P. poznali się w pociągu 21 marca, czyli prawie tydzień przed rzekomym gwałtem. Był pierwszy dzień wiosny, wagary. Mężczyzna odprowadził nastolatkę do szkoły, oddała książkę do biblioteki i już była wolna. W ustronnym miejscu usiedli na ławce i namiętnie się całowali.

Dziewczyna wyznała, że następnego dnia znowu się spotkali w pociągu. Marek P. mówił o miłości i obiecywał dostatnie życie. Opowiadał, że jest bogaty, wolny i pracuje na terenie Niemiec. Zauroczona wysiadła z nim na małej stacji, poszła do lasu i tam uprawiała seks. Sprawdziła przy nim w kalendarzyku, kiedy ma dni płodne.

- Dzisiaj możemy - wyraziła zgodę.

Z późniejszych ustaleń sądu wynikało, że także następnego dnia Ewa widziała się z mężczyzną, wypili trochę alkoholu i potem znów doszło do zbliżenia.

Trzy dni później była w Krakowie, gdzie w sklepie miała praktyki zawodowe. Marek P. tam zadzwonił i podał się za brata Ewki. Skłamał, że jej ojciec miał zawał i wymaga opieki. Dziewczyna zwolniła się z praktyki i rzucił w ramiona Marka P. Widzieli się znów 26 marca, żeby zrealizować znany scenariusz: picie drinka, las, seks. Mężczyzna dalej chciał się spotykać, ale Ewka powiedziała mu, że jest dla niej za stary. Zaczęła go unikać i do szkoły jeździła busem.

W kwietniu Marek P. wysłał do niej kartkę z numerem telefonu: „proszę zadzwoń, bo cały maj będę w Polsce, pa” - skreślił długopisem. Ewka nie miała ochoty na kontynuację znajomości. Sytuacja się zmieniła, gdy zrobiła test ciążowy.

Zadzwoniła do Marka P., spotkali się maju. Krzyczał, proponował aborcję, na którą początkowo się zgadzała. Potem ich kontakt się urwał, bo Ewka postanowiła urodzić. Zaplanowała też, jak zrobić z siebie ofiarę gwałtu.

Stworzenie fałszywej wersji o przestępstwie miało uchronić ją przed potępieniem, nie pozbawiając możliwości dalszego mieszkania z rodzicami. Tak kalkulowała.

„Doskonalenie” wersji gwałtu

Ewka najpierw byłym chłopakom, a potem siostrze opowiadała, że do gwałtu doszło w aucie, potem „udoskonaliła” tę wersję i podawała, że to się zdarzyło w pociągu. Napastnik miał podać jej jakąś substancję w coca-coli i wykorzystać seksualnie.

W drugim procesie sąd uniewinnił Marka P. z zarzutu gwałtu. Jego matka zeznała, że po rozwodzie interesował się młodymi dziewczynami, ale żadna nie zgłosiła, by stosował przemoc lub podstęp. Miał powodzenie, choć, jak to stwierdził sąd, mężczyzna charakteryzował się „przeciętną urodą”. To łagodne określenie wyglądu oskarżonego, który był niski, łysiejący i miał braki w uzębieniu.

Zdaniem sądu, fakt, że wysłał Ewie B. pocztówkę z telefonem świadczył, że nie dopuścił się przestępstwa. Gwałciciele przecież nie piszą do swoich ofiar i nie szukają kontaktu.

Według biegłej psycholog, Ewa B. to dziewczyna o ponadprzeciętnej inteligencji, mogła pod wpływem alkoholu wyprzeć ze świadomości niekorzystne dla siebie zdarzenia, czyli dobrowolny seks z Markiem P. To taki naturalny mechanizm obronny. Kiedy opowiadała o gwałcie, wierzyła, że mówi prawdę. Łatwiej było jej twierdzić, że padła ofiarą wykorzystania seksualnego niż że zgodziła się na intymne zbliżenie.

Biegła zaznaczyła jednak, że jeżeli przyjąć, że gwałtu nie było, to bardziej prawdopodobne jest to, że Ewa B. celowo kłamała i fałszywie oskarżała Marka P. Zdaniem sądu zrobiła tak, ponieważ starszy mężczyzna nie wspomógł jej finansowo po informacji o ciąży i zostawił samą z problemem. Orzeczenie w tej sprawie jest prawomocne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Zemsta porzuconej nastolatki. Seks był dobrowolny, gwałt sobie zmyśliła - Plus Gazeta Krakowska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl