- W dniu 20 stycznia 2022 roku w Starogardzie Gdańskim działając wspólnie i w porozumieniu, w zamiarze ewentualnym pozbawienia życia swojej 2-miesięcznej córki Mai spowodowali zgon dziecka – mówiła, odnosząc się do rodziców dziewczynki, odczytując niemal rok wcześniej akt oskarżenia, w tej wstrząsającej sprawie, prokurator Agnieszka Barbanowicz z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Wyrok sądu ws. śmierci 2-miesięcznej Mai
27-letniemu dziś Dominikowi P. i 24-letniej Karolinie P. oskarżenie zdecydowało się postawić najpoważniejsze, zagrożone karą nawet dożywotniego więzienia, zarzuty zabójstwa, którego para miała dopuścić się z tzw. zamiarem ewentualnym. Uznano bowiem, że 2-miesięczna Maja zmarła wskutek choroby i nieudzielenia lekarskiej pomocy, a rodzice nie zdecydowali się na kontakt z służbą zdrowia, by na jaw nie wyszedł fakt, że znęcali się nad dziewczynką, podobnie jak nad dwójką jej starszego rodzeństwa (wówczas 4-letniej dziewczynki i ponad 2-letniego chłopca, którzy po zatrzymaniu rodziców zostali umieszczeni w rodzinie zastępczej).
Zobacz: Rodzina ze Starogardu Gdańskiego przed sądem w sprawie śmierci 2-miesięcznej dziewczynki
- Mieliśmy do czynienia z przykładem jak dysfunkcje w rodzinie i patologie przenoszone są z pokolenia na pokolenia i prowadzą do kolejnych – można powiedzieć – tragedii – powiedziała w długim i szczegółowym, ustnym omówieniu motywów wyroku sędzia Anna Jachniewicz, przewodnicząca 5-osobowego składu orzekającego z Sądu Okręgowego w Gdańsku.
Jak wyjaśniła, na przyjęty przez sąd przebieg zdarzeń wskazywały m.in. zeznania jednego z pokrzywdzonych dzieci, SMS-y, a także – częściowo - wyjaśnienia samej skazanej pary.
- Z tych dowodów wynika, że oskarżona krzyczała na dzieci, w sposób wulgarny wyzywała je często, izolowała od świata i ludzi; rzadko wychodziła z mieszkania, a w samym mieszkaniu zamykała dzieci w pokoju i kazała siedzieć w zamkniętym pokoju, nie chcąc, żeby jej przeszkadzały – wyliczała naganne zachowania Karoliny P. sędzia. Jak zaznaczyła, przemocy wobec dzieci kobieta dopuszczała się pod wpływem amfetaminy, od której była uzależniona i którą przyjmować zaczęła jeszcze w okresie ciąży z Mają.
Wyrok ws. śmierci 2-miesięcznej Mai ze Starogardu Gdańskiego
Skutkami postępowania dzisiejszej 24-latki miał być m.in. niewłaściwy rozwój intelektualny dziewczynek i chłopczyka, którzy późno zaczęli mówić, a gdy protestowali przeciw złemu traktowaniu lub płakali, byli karani biciem i krzykiem. Reakcją dzieci - jak zdiagnozowano - był więc tzw. niemy krzyk („były nauczone, że przy mamie hałasu robić nie wolno”), a więc były to łzy w milczeniu spływające po policzkach.
Innymi efektami stosowania przemocy były zadrapania i obrażenia na całym ciele dzieci, które „nie były odpowiednio karmione” (w rodzinie zastępczej, gdzie trafiły „jadły wszystko do ostatniego okruszka, łącznie z tymi, które wylądowały na podłodze”). Rodzeństwo nie odbywało wizyt u lekarzy, choć doznawało złamań kości (dwójka starszych miała złamania rąk, ale nie były one opatrywane, a zrastając się niewłaściwie, kości spowodowały u 4-letniej dziewczynki niedowład).
Bezsprzecznie okrutne traktowanie podopiecznych, jak tłumaczyła sędzia sprawozdawca, nie spełniało jednak zgodnie z orzecznictwem polskich sądów, warunków przestępstwa w kodeksie karnym dotyczącego „szczególnego okrucieństwa”. To z zasady wiąże się na przykład z sadyzmem lub czerpaniem satysfakcji z zadawania bólu, czego w tym przypadku nie stwierdzono. Dodatkowo też - wbrew twierdzeniom oskarżenia - sytuacja nie została uznana za zabójstwo.
- Dziecko zmarło na skutek niezwykle rzadkiej choroby – zaznaczyła sędzia Anna Jachniewicz, powołując się na opinię biegłego eksperta w tej dziedzinie, który orzekł, że odmiana zapalenia opon mózgowych, która doprowadziła do śmierci Mai, często mogłaby pozostać nierozpoznana również przez wykwalifikowanego medyka. Tymczasem, jak podkreśliła, gdy dziewczynka miała gorączkę powyżej 38 stopni, Karolina P. podawała jej leki (choć nieadekwatne do wieku), ale nawet podanie właściwych medykamentów wciąż oznaczałoby 20-procentowe ryzyko śmierci.
Choć motywacja kobiety określona została jako zasługująca na szczególne potępienie (obawa, że wizyta u lekarza ujawniłaby fakt bicia dzieci), to sama oskarżona, jak relacjonował sąd, wychowała się w podobnych warunkach: przy przemocy i krzykach, przez uzależnioną od alkoholu babcię. Stwierdzono u niej również liczne zaburzenia osobowości.
Karolina P. zgodnie z wyrokiem, spowodowała u rodzeństwa pod swoją opieką „zespół dziecka maltretowanego” oraz poważne obrażenia u pozostałych dzieci, skazana została łącznie na 7 lat za kratami do odbycia w systemie terapeutycznym oraz zapłatę żyjącemu chłopcu i dziewczynce po 5 tys. zł. Ma także zakaz kontaktowania się z nimi przez 10 lat.
4-letnie pozbawienie wolności w systemie terapeutyczny, połączone z analogiczną karą (koniecznością zapłaty 2 żyjącym dzieciom łącznie 10 tys. zł i zakazem kontaktu z nimi przez 10 lat), orzeczono wobec ojca dziewczynek i chłopca – Dominika P.
Sąd zdecydował ws. śmierci Mai ze Starogardu Gdańskiego
Według sądu dzisiejszy 27-latek miał „zaniechać natychmiastowej pomocy lekarskiej” w związku ze wspomnianą wcześniej chorobą, która doprowadziła do śmierci Mai oraz znęcać się psychicznie i fizycznie nad trójką dzieci („poprzez krzyczenie, niezapewnienie opieki medycznej w związku ze złamaniami rąk, niezainteresowanie ich losem i wychowaniem”), a także przyzwalać matce na stosowanie przemocy i opresji wobec dzieci. Dodatkowy zarzut dotyczył posiadania niewielkiej ilości marihuany. W omówieniu uzasadnienia wyroku wskazano, że Dominik P. również wychował się w dysfunkcyjnej rodzinie, ale nie był to dom, gdzie dochodziło do aż takich nieprawidłowości jak u jego partnerki. Mężczyzna miał także „od czasu do czasu” uderzać starsze dzieci i krzyczeć na nie, ale przede wszystkim nie reagować na zachowania partnerki i zostawiać ją z dziećmi, samemu pracując lub używając marihuany.
Kwoty zasądzone do zapłacenia wobec dzieci – jak wskazano - są niewysokie, jednak wynikają z ubóstwa dwojga oskarżonych oraz faktu, że najbliższe lata mają oni spędzić w zakładach karnych, gdzie nie będą mieli możliwości zarobienia koniecznych pieniędzy.
Równocześnie sąd uniewinnił ciotkę i prababkę dzieci. Choć jedna z kobiet mieszkała piętro wyżej, a druga bywała w domu, gdzie dochodziło do przemocy „nie miały wiedzy o toczącym się poważnym procesie chorobowym” u Mai oraz „mogły nie wiedzieć”, że dochodziło do znęcania się nad nią (obie były izolowane przez Karolinę P. od kontaktu z dziewczynką). Zarazem – w ocenie sądu - słyszały one krzyki oraz miały świadomość, że dochodziło do znęcania się nad starszymi dziećmi.
Jednak to „odwracanie oczu”, choć godne potępienia, nie jest karane przez polskie prawo. Choć bowiem przepisy wskazują, że każdy jest zobowiązany zgłaszać przestępstwo, o którym posiada wiedzę, to brak takiego zgłoszenia nie jest obwarowany karą.
Poza tym, jak wskazano w uzasadnieniu orzeczenia, złamania rąk u starszych dzieci mogły być spowodowane przez działania rodziców, ale nie ma na to dowodów. Zaś sam Dominik P. twierdził, że syn, który odniósł takie obrażenia „wypadł mu z rąk”, a nie udało się udowodnić, że było inaczej.
Stanowiska oskarżenia i obrony
- Moim zdaniem prokuratura z całą pewnością wystąpi o uzasadnienie wyroku i zapewne będziemy kierować środki w postaci apelacji w stosunku do tego wyroku. Wstępna ocena będzie oczywiście dopiero po otrzymaniu wyroku i uzasadnienia [w formie pisemnej – dop.red.]. Natomiast naszym zdaniem ocena sądu odbiega na tyle mocno, iż z niektórymi argumentami nie możemy się zgodzić – tłumaczyła prokurator Anita Radecka z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, która przyznała, że sytuacja prawna „ewentualnego zamiaru zabójstwa” jest „bardzo skomplikowana”. Zaś same orzeczone kary, jak stwierdziła „nie spełniają przesłanek prewencji ogólnej ani szczegółowej”. – My założyliśmy w naszym akcie oskarżenia, że oskarżeni przez 3 dni widzieli dziecko, które jest bardzo ciężko chore, ma dwa miesiące i nic z tym nie zrobili. Moim zdaniem nie jest to sytuacja nagła – dodała, przekonując, że rodzice tak malutkiej dziewczynki muszą się liczyć z tym i mieć świadomość, że „dziecko może w każdej chwili umrzeć”.
- W żadnym momencie oskarżeni nie godzili się na taki skutek jak śmierć dziecka, co też znajduje odzwierciedlenie, chociażby w opiniach biegłych, gdzie biegli wprost wskazują, że to po prostu choroba, która dotknęła małoletnią Maję i niestety dotyka też inne małoletnie dzieci – mówiła z kolei po ogłoszeniu orzeczenia adwokat Agata Malinowska, obrońca z urzędu Karoliny P., która zapowiedziała analizę uzasadnienia wyroku pod kątem orzeczonych kar.
- Każda sprawa musi być traktowana osobno, każda kara musi być sprawiedliwa. Oczywiście odczucie społeczne jest tutaj istotne i na pewno też każdy wyrok jest poddawany analizie dalszej w postępowaniu odwoławczym i tak samo będzie pewnie w przypadku tego postępowania - komentował na sądowym korytarzu adwokat Maciej Glowny reprezentujący przed sądem Biuro Rzecznika Praw Dziecka, który przyznał, że w podobnych głośnych sprawach, istotne są surowe kary.
Jak tłumaczył BRPD i Ministerstwo Sprawiedliwości pracują nad projektem, zakładającym, że analizie podlegał będzie każdy przypadek śmierci dziecka. Efektem tych prac ma być przygotowanie standardów prowadzenia podobnych spraw i jeden model postępowania.
Apelacje i analiza sprawy przez sąd II instancji, który może zmienić orzeczenie Sądu Okręgowego w Gdańsku, są bardzo prawdopodobne.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!
