200 tys. odszkodowania za szczękę złamaną w szkole

Ola Braciszewska
Podczas pobytu w szkole wypadkom ulega każdego roku kilkadziesiąt tysięcy dzieci
Podczas pobytu w szkole wypadkom ulega każdego roku kilkadziesiąt tysięcy dzieci Michał Pawlik/POLSKA
Rodzina 11-latki, która podczas przerwy w szkole złamała żuchwę, domaga się od urzędu miasta w Koninie odszkodowania w wysokości 200 tys. zł. Prezydent miasta wniosek odrzuca.

- Nie zostały spełnione wszystkie procedury, bo najpierw trzeba iść do ubezpieczyciela - uzasadnia decyzję Tadeusz Tylak, zastępca prezydenta miasta.

Podczas przerwy w SP nr 4 w Koninie Martę popchnął jeden z uczniów. Dziewczynka niefortunnie upadła i złamała sobie szczękę. Do szkoły zostali wezwani dziadkowie, którzy są opiekunami Marty podczas nieobecności jej rodziców w kraju. - Pojechaliśmy do szpitala. Tam wnuczce zrobiono dwa prześwietlenia. Lekarz stwierdził, że nic takiego się nie stało, że to tylko potłuczona broda. Taka opinia nas nie uspokoiła, bo wnuczka nie mogła jeść i wciąż narzekała, że ją boli. Pojechaliśmy więc do kliniki chirurgii szczękowej w Poznaniu. I tam stwierdzono złamanie żuchwy - mówi Ryszard Pawlaczyk, dziadek Marty.

Dziewczynka przeszła operację i jest teraz pod opieką ortodonty. Jej żuchwa nadal jest jednak połowicznie skrzywiona. Marta będzie musiała poddać się kolejnej operacji. Ze względu na to, że rośnie, zabieg nie odbędzie się wcześniej niż za 6-7 lat.

Rodzina dziewczynki wystąpiła więc o 200 tys. zł odszkodowania. Zdaniem dziadka Marty ta kwota nie jest wygórowana. Ma tylko zagwarantować rodzicom dziecka, że będą mieli za co leczyć dziewczynkę. Organem, który miałby wypłacić kwotę, są władze Konina.

- Prezydent odrzucił wniosek o odszkodowanie ze względu na niewykonanie wszystkich procedur, jakie towarzyszą tego typu wypadkom. Rodzina powinna najpierw zwrócić się do ubezpieczyciela. Szkoła i uczniowie są przecież ubezpieczeni. Zadziwiający jest dla mnie fakt, że protokół powypadkowy został zaakceptowany przez dziadków dziewczynki, a potem przez jej rodziców. Czekamy na to, co będzie dalej - mówi Tylak.

Również Zbigniew Kosmalski, dyrektor SP nr 4, jest zdziwiony takim postępowaniem opiekunów. - Ostateczny protokół powypadkowy rodzice podpisali i nie wnieśli do niego zastrzeżeń. Stwierdzili też, że nie mają pretensji do szkoły. Poza tym zostali poinformowani o możliwości ubiegania się o odszkodowanie z zakładu, w którym dziecko jest ubezpieczone. Toteż domaganie się od miasta dodatkowego, i to tak wysokiego odszkodowania jest dla mnie co najmniej dziwne. I choć mam bardziej wyrazisty pogląd na tego typu roszczenia, to niezręcznie mi je wyrażać. Natomiast dziś najbardziej cieszy mnie to, że dziewczyna normalnie biega, skacze, wykonuje przewroty na lekcjach wychowania fizycznego i jest uśmiechnięta. To dobrze, ponieważ każde dziecko jest nam drogie - mówi dyrektor szkoły.

Rodzice Marty wypełnili zgłoszenie, które w marcu trafiło do firmy ubezpieczeniowej. Jak mówi Zdzisław Chmielewski z PZU w Koninie, procedura została wdrożona.

- W kwietniu zbierze się komisja wstępna, a decyzję co do odszkodowania wyda lekarz. Maksymalnie może być to jednak kwota 7-8 tys. zł - mówi Chmielewski.

Rocznie w polskich szkołach jest kilkadziesiąt tysięcy wypadków. W samej Wielkopolsce dochodzi do ok. 8 tys. zdarzeń. Przyznawane przez sąd odszkodowanie jest zazwyczaj znacznie mniejsze od żądanego przez rodziny poszkodowanych.
Współpraca: BAS

Wróć na i.pl Portal i.pl