Rodzina U. mieszkała w Przylesiu pod Brzegiem. W domu nie działo się dobrze. Nieraz zdarzało się, że musiała interweniować policja. Dramat rozegrał się wczesnym popołudniem, 5 lutego 2021 roku.
- Tego dnia siedziałem w pokoju przed komputerem. W pewnym momencie usłyszałem straszny huk. Pod pretekstem wyjścia do łazienki zapytałem Kubę, co robi. On stwierdził, że rozpie...la tę ruderę - relacjonował przed Sądem Okręgowym w Opolu 23-letni Marek U.
Jego proces ruszył w czwartek (18.11).
Młody mężczyzna napisał mamie, że brat demoluje mieszkanie. Z jego relacji wynika, że hałas był coraz donośniejszy, co wskazywało na to, iż agresor nie zamierza się uspokoić.
- Wyszedłem z pokoju. Kuba był w łazience i uderzał metalową rurką od hantla na oślep. Chciałem go złapać oburącz, żeby się uspokoił, ale odepchnął mnie tak, że upadłem. On zamachnął się tą rurką, ale uderzył w powietrze, a później ruszył w moją stronę - wyjaśniał oskarżony. - Wstałem i podniosłem leżący obok pieca w kuchni nóż. Myślałem, że on się przestraszy. Nie wiem, czy ja go dźgnąłem, czy on się na ten nóż nadział sam.
Mężczyzna otrzymał dwa ciosy nożem kuchennym w klatkę piersiową oraz w brzuch. Pomocy próbowała mu udzielić ciocia, mieszkająca w tym samym budynku, ale bezskutecznie. Zmarł kilkadziesiąt minut później na miejscu zdarzenia.
Marek U. nie mówił wówczas policjantom, że został zaatakowany przez brata. - To były emocje, stres - tłumaczył przed sądem.
Jakub, jak wyniki z relacji brata, kilka lat wcześniej zaczął intensywnie ćwiczyć formę. Zdarzało mu się demolować mieszkanie, zniszczył m.in. szafkę i telewizor.
- On najczęściej tak się zachowywał po narkotykach albo jak ich nie miał. Dostał pracę w fabryce, ale popracował miesiąc. Ja pracowałem dorywczo i dla świętego spokoju dawałem mu pieniądze, podobnie jak mama i tata - wyjaśniał. - Kuba potrafił zdobyć pieniądze. Wmuszał, groził. Relacje z mamą miał napięte. Obrażał ją. Mówił np. że jest nieudacznikiem albo że dała mu chu..we geny.
Ojciec młodych mężczyzn, choć nie mieszkał z nimi, przyznaje, że z Jakubem był kłopot. - Niejednokrotnie dzwoniła do mnie moja była partnerka. Prosiła, żebym przyjechał. Ja po tych telefonach zazwyczaj jeździłem do Przylesia. Rozmawiałem z Jakubem, ale on nie chciał się zwierzać. Wydaje mi się, że on miał żal do swojej matki, że dzwoniła na niego na policję - mówił prokuratorowi. Przed sądem stwierdził, że nie wiedział, iż syn ma problem z narkotykami.
Oskarżony Marek U., choć opisał, co się wydarzyło feralnego dnia, nie przyznał się do winy. Za zabójstwo grozi mu od 8 lat więzienia nawet do dożywocia.
