Rodzice skatowali obu synów? Niemowlaka nie udało się uratować. Zmarł w szpitalu
Prokuratura Rejonowa w Głogowie nadzoruje śledztwo dotyczące znęcania się nad trzymiesięcznym Piotrem oraz jego półtorarocznym bratem Filipem przez ich rodziców, Marcina G. i Monikę M. Dochodzenie zostało wszczęte po tym, jak Piotruś trafił do szpitala w Głogowie z objawami zatrzymania krążenia, co według relacji rodziców miało być wynikiem zachłyśnięcia się mlekiem i kaszką.
- Przeprowadzone badania ujawniły jednak, że chłopiec doznał poważnych urazów, w tym złamań kości ciemieniowych oraz obrzęku mózgu, co mogło wskazywać na przemoc fizyczną - mówi Liliana Łukasiewicz z Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Sprawa nabrała poważniejszego wymiaru po konsultacji psychologicznej z rodzicami, podczas której ujawniono rozbieżności w ich relacjach. Dodatkowo okazało się, że oboje byli wcześniej leczeni psychiatrycznie, ale nie przyjmowali leków.
Uderzali pięściami po głowie, kopali w tułów, rzucali o łóżko. Dramatyczne ustalenia śledczych
Jak wynika z ustaleń prokuratury, rodzice mieli dopuścić się szeregu barbarzyńskich działań wobec swoich dzieci.
- Znęcali się poprzez krzyczenie, popychanie, uderzanie dłonią i pięścią po głowie i plecach, kopanie w tułów, rzucanie o łóżko, a także poprzez wielokrotne pozostawianie dzieci bez opieki. Rodzicom zarzucono spowodowanie u młodszego chłopca złamania żebra i kości czaszki, a także niedokrwienia mózgu powstałe na skutek wcześniejszych uderzeń w głowę - dodaje prokurator.
Oboje usłyszeli zarzuty psychicznego i fizycznego znęcania się nad małoletnimi synami, nieporadnymi z uwagi na wiek.
Młodszy chłopiec zmarł. Szokujące wyniki sekcji zwłok
20 maja młodszy z braci - Piotruś, zmarł. Przeprowadzona sekcja zwłok wykazała, jakie dokładnie obrażenia spowodowały jego stan.
- W ostatnich tygodniach prokurator uzyskał nie tylko opinię z sekcji zwłok kilkumiesięcznego Piotra G., ale również dwie opinie medyczne odpowiadające na pytania czy i jakich obrażeń doznali obaj pokrzywdzeni, jakie skutki wywołały one dla ich organizmu oraz – co bardzo istotne - jaki był mechanizm powstawania, tj. czy dzieci mogły ich doznać przypadkowo, jak sugerowali rodzice, czy też obrażenia zostały im zadane celowo - mówi prok. Liliana Łukasiewicz.
Z obu opinii wynika, że obrażenia były zadawane chłopcom w tzw. mechanizmie czynnym, a zatem dzieci były uderzane, głównie rękoma, popychane na różne przedmioty lub też celowo upuszczane na twarde powierzchnie.
- Z opinii dotyczącej starszego chłopca - Filipka wynika, że w przeszłości doznał on licznych urazów głowy w postaci krwiaków nadtwardówkowych, które w dalszej konsekwencji doprowadziły do powstania wodniaków głowy i wodogłowia. Rozwój półtorarocznego dziecka zatrzymał się na poziomie dziecka sześciomiesięcznego - dodaje.
Doznane obrażenia stanowiły ciężki uszczerbek na zdrowiu w postaci choroby realnie zagrażającej życiu, a także w postaci ciężkiej choroby długotrwałej.
W odniesieniu do zmarłego 5-miesięcznego Piotrusia biegli stwierdzili, że doznane przez niego ciężkie obrażenia ciała doprowadziły do jego śmierci. Konsekwencją tych ustaleń była zmiana zarzutów dla obojga podejrzanych rodziców.

Prokuratura zaostrzyła zarzuty
Marcin G., w odniesieniu do Filipka, usłyszał zarzuty znęcania, którego skutkiem było powstanie choroby realnej zagrażającej życiu i ciężkiej choroby długotrwałej. W kontekście śmierci Piotrusia ojciec usłyszał zarzut znęcania, które doprowadziło do zgonu oraz zabójstwa popełnionego "w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie".
- Za popełnienie ww. przestępstw ww. grozi kara pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 15 albo kara dożywotniego pozbawienia wolności - podaje prok. Liliana Łukasiewicz.
Matka dzieci Monika M. usłyszała podobne zarzuty i grozi jej taka sama kara. Marcin G. jest tymczasowo aresztowany do listopada.
