- To się stało bardzo szybko. Była decyzja władz Niezależnego Zrzeszenia Studentów o strajku, informowaliśmy się nawzajem, ludzie szybko poszli po śpiwory i zebrali się w budynku naszego instytutu - wspominał wczoraj Jerzy Montusiewicz. - Weszliśmy do rektoratu UMCS, na portiernię, powiedzieliśmy, że zabieramy klucze i my tu teraz rządzimy. Poszły komunikaty w akademikach, studenci szybko zaczęli się gromadzić na prawie wszystkich wydziałach - relacjonował Adam Pęzioł. Obaj jesienią 1981 r. znaleźli się w grupie ponad czterech tysięcy lubelskich studentów, którzy rozpoczęli strajk okupacyjny na uczelniach.
Zobacz także: 30 lat po strajkach studentów. Wystawa w UP (ZDJĘCIA)
Wszystko zaczęło się od konfliktu w Wyższej Szkole Inżynierskiej w Radomiu. Poszło o ingerencję władz w wybór rektora i mianowanie na to stanowisko Michała Hebdy - bez wymaganych procedur i łamiąc zawarte wcześniej porozumienia. - Protest dotyczył jednak głębszego sporu o model funkcjonowania polskich uczelni w warunkach PRL. Chodziło zwłaszcza o treść przygotowanego projektu ustawy o szkolnictwie wyższym, w której NZS i "Solidarność" chciały zawrzeć jak najwięcej zdobyczy sierpniowej wolności, w tym jak największy zakres autonomii i niezależności wyższych uczelni. Władze komunistyczne - odwrotnie - chciały te przemiany maksymalnie ograniczyć - tłumaczył Marcin Dąbrowski, historyk z lubelskiego IPN.
- Chodziło o wolność uczelni, wolność słowa i wolność w ogóle - dodał Adam Pęzioł, jesienią 1981 r. przewodniczący Komitetu Strajkowego UMCS.
Radomski strajk rozlał się na wiele uczelni w kraju. W Lublinie protest objął wszystkie uczelnie. - Rozpoczął się 24 listopada. Został zainicjowany przez studentów, ale natychmiast poparły go Komisje Zakładowe "Solidarności" - tłumaczył Dąbrowski. - Nasi reprezentanci pojechali najpierw do Radomia, żeby zobaczyć, na ile protest w Radomiu zasługuje na poparcie. Obawialiśmy się początkowo, że to może być prowokacja. Jak tylko otrzymaliśmy relacje z Radomia, natychmiast podjęliśmy decyzję o wsparciu strajku studentów - wyjaśnia Lech Szafrański, przewodniczący uczelnianej komisji "S" na Akademii Rolniczej. Najwięcej studentów - prawie dwa tysiące - protestowało na UMCS. Do napisu na budynku uczelni "Nauka w służbie ludu" ktoś dopisał: "a nie prominentów". - Siedzibą Komitetu Strajkowego była Chatka Żaka. Tam też cały czas był z nami prof. Adam Kersten. Uruchomiliśmy tzw. Mały Uniwersytet NZS, nawet wydrukowaliśmy prowizoryczne indeksy - wspominał Adam Pęzioł.
Na Politechnice Lubelskiej strajk prowadzono w budynku Instytutu Technologii i Eksploatacji Maszyn (dzisiejszy Wydział Mechaniczny). W gmachu protestowało ponad 400 studentów (w sumie na PL uczyło się wówczas 1,2 tys. osób). - Popierał nas rektor, prof. Jakub Mames. Dyr. Instytutu, prof. Andrzej Weroński, udostępnił nam urządzenie do powielania, na którym kopiowaliśmy informator akademicki - mówiła Małgorzata Ciosmak, w 1981 r. studentka budownictwa.
Żacy spali w salach dydaktycznych na pierwszym piętrze. Nie było normalnych zajęć, ale profesorowie z zewnątrz prowadzili wykłady m.in. z historii czy ekonomii. - Mieliśmy rzutni,k więc organizowaliśmy pokazy filmów. Zrobiliśmy też m.in. wystawę o Katyniu - opowiadał Montusiewicz. I dodaje, że wszystko było precyzyjnie zorganizowane. W drukowanym codziennie w Informatorze wpisywany był program dnia. Wybrano służby porządkowe, wyznaczono dyżury do sprzątania. - Koledzy, którzy nie strajkowali, oddawali nam swoje bloczki żywieniowe. Wykorzystywaliśmy je później w stołówce. Czesław Malik, pracownik PL, przyniósł nam kiedyś cały plecak żółtego sera od ks. Zbigniewa Kuzi z Tatar. Popularnie nazywaliśmy go "zemstą Reagana", bo miał dziwny i ostry smak - podkreślał Montusiewicz. Odbywały się też msze św. - Cały czas był z nami ksiądz Wacław Oszajca. Miał zakrystię w pokojuOddziałowej Organizacji Partyjnej PZPR - śmiał się były student PL. Żacy organizowali sobie też rozrywki: turnieje brydżowe, szachowe, śpiewali, grali na gitarach. - Ale to nie był czas wesołej zabawy, bo studenci mieli się czego bać. Pamiętali o wydarzeniach 68 roku, groziło im co najmniej relegowanie z uczelni - przypominał dr Stefan Laskowski, wówczas asystentna PL.
Protestowały też Akademie Rolnicza i Medyczna oraz KUL.
- Strajk zakończył się impasem. Władze nie ugięły się pod presją przedłużającego się strajku. Ich krzepnącą już nieustępliwość unaoczniła najdosadniej interwencja sił MSW wobec strajkujących w Wyższej Oficerskiej Szkole Pożarnictwa w Warszawie w nocy z 2 na 3 grudnia 1981 - mówił Marcin Dąbrowski z IPN. Zgodnie z decyzją podjętą na szczeblu krajowym, strajk na lubelskich uczelniach ostatecznie zakończył się 12 grudnia. - Już wcześniej, zarówno w "S", jak i w NZS, pojawiła się tendencja do wygaszania protestu. Obawialiśmy się, że może stać się coś, co da władzy pretekst do wprowadzenia stanu wyjątkowego - dodał dr Laskowski z PL.
Tego nie udało się jednak uniknąć. W nocy z 12 na 13 grudnia rozpoczął się stan wojenny.
Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową. Zapisz się do newslettera!