W sierpniu w preeliminacjach ME 2025 (obecnie, po przyznaniu organizacji jednej z grup Polska jest pewna udziału w finałowym turnieju za trzy lata) skrzydłowy rozegrał 100. spotkanie w drużynie narodowej (przeciw Austrii).
Po Eurobaskecie, w którym Biało-Czerwoni po raz pierwszy od 1971 roku zameldowali się w najlepszej czwórce, ma 108 spotkań na reprezentacyjnym liczniku i 736 pkt. Ostatnie mecze były jednocześnie pierwszymi występami w zespole narodowym, od kiedy w października 2021 kadrę objął trener Igor Milicic.
- To (mistrzostwa - PAP) było wspaniałe zakończenie mojej kariery reprezentacyjnej. Jestem bardzo szczęśliwy. Gdyby ktoś przed mistrzostwami powiedział mi, że będziemy w czwórce, nie uwierzyłbym, aczkolwiek jestem bardzo pozytywnym człowiekiem…
- Gdyby ktoś dodał, że pokonany w ćwierćfinale Słowenię, obrońcę tytułu z najlepszym zawodnikiem świata Luką Doncicem, z którą rok temu przegraliśmy różnicą prawie 40 punktów (w kwalifikacjach olimpijskich w Kownie 77:112 - PAP) ciężko byłoby uwierzyć. Eurobasket pokazuje, że wszystko jest możliwe w życiu, że trzeba dążyć do swoich marzeń. Wszystko jest w zasięgu człowieka, o ile się w to wierzy i ciężko pracuje - powiedział PAP.
Koszykarz Twardych Pierników Toruń, który urodził się, wychowywał i grał w młodzieżowych reprezentacjach Francji, m.in. z Nicolasem Batumem czy Nando DeColo, przyznał, że z meczu na mecz rosło w drużynie poczucie, że są w stanie osiągnąć coś nadzwyczajnego. W Pradze, w grupie D Polska zajęła trzecie miejsce (bilans 3-2) i w 1/8 finału zmierzyła się z Ukrainą, z którą w turnieju towarzyskim przegrała wysoko (60:88). W Berlinie spotkanie miało zupełnie inny przebieg. Biało-Czerwoni wygrali po walce 94:84.
- W trakcie turnieju krok po kroku patrzyliśmy na to, co jest w najbliższej perspektywie. Myślę, że to był właśnie powód naszego sukcesu - nie patrzyliśmy za daleko. Skupialiśmy się na najbliższym meczu, przeciwniku, pierwszej kwarcie, drugiej kwarcie itd. Mieliśmy głowę na karku za każdym razem i to nam też najprawdopodobniej pomogło osiągnąć ten niesamowity sukces - ocenił.
W ćwierćfinale podopieczni trenera Milicica odprawili obrońcę tytułu Słowenię 90:87. To była największa sensacja ME.
- Nie jestem pewien, czy wygrana ze Słowenią +doszła+ jeszcze do mnie. Tak naprawdę jesteśmy w siódmym niebie. Wiemy, co osiągnęliśmy sportowo, ale skala tego sukcesu nie do końca dociera do nas. Pewnie jak usiądziemy w domu, z rodzinami i zaczniemy spokojnie rozmawiać, to dotrze do nas, co zrobiliśmy. Na razie jest czysta sportowa radość z wielkiego sukcesu, mimo braku medalu - dodał.
Polacy w półfinale przegrali wysoko z Francją (54:95), ale z Niemcami, o brąz, walczyli do końca.
- Uważam, że czwarte miejsce, to taki mały medal - za promocję koszykówki w Polsce. Może pod tym względem smakuje to lepiej niż brązowy medal na parkiecie. Po to gramy, by promować naszą dyscyplinę. Bez wątpienia, mimo ważnego pierwszego zwycięstwa z Czechami w Pradze, bo fantastycznie jest wygrywać z gospodarzem, sukces ze Słowenią +siedzi+ najbardziej w sercu. To przekroczyło wszelkie granice marzeń, możliwości. Doncic sędziów nie lubi, ale wygranej po meczu pogratulował - podkreślił weteran.(PAP)
ME koszykarzy - wyniki:
Mecz o 3. miejsce:
Niemcy - Polska 82:69
Finał:
Hiszpania - Francja 88:76
