Start na igrzyskach pół roku po porodzie, to wyczyn godny medalu.
Adrianna Sułek-Schubert: A mogę mi go dać? (śmiech; A. Sułek-Schubert zakończyła igrzyska na 12. miejscu z dorobkiem 6226 punktów przyp. JG). Mam nadzieję, że to jest rekord świata mamusiek (śmiech). Z perspektywy czasu na pewno będę zadowolona i wdzięczna za ten wielobój, ale ja zawsze celuję w medal. Jak mi teraz ktoś gratuluje, to jest takie nieszczere: „dziękuję”. Przepracowałam ten okres na 100 procent. Nie mam sobie nic do zarzucenia. Ten wynik pokazuje mi, w jakim jestem miejscu. Na sześć miesięcy i jeden dzień po porodzie.
Czujesz ulgę, że to wszystko jest już za Tobą?
Tak. Nie chcę pamiętać tych sześciu miesięcy. Bardzo skrupulatnie prowadzę notes treningowy, ale nie wiem, czy go zatrzymam. Ta praca jest godna podziwu, ale nie chcę tego pamiętać. To było trudne. Wolałabym przez te sześć miesięcy cieszyć się z bycia młoda mamą, która ma wsparcie rodziny, niż walczyć o każdą tysięczną na wszystkich treningach. Walczyć o każdy kawałek buraka czy kukurydzy na talerzu. To był najtrudniejszy okres mojego życia. Nie był przyjemny. Jakbym miała to zrobić drugi raz, to bym tego nie powtórzyła. To znaczy oczywiście urodziłabym syna, ale nie wróciłabym do startów w pół roku.
Czyli gdybyś miała jeszcze raz podjąć decyzję, to zrezygnowałabyś ze startu w igrzyskach w Paryżu?
Każdy, kto by przeżył, to co ja, podjąłby taką samą decyzję. To było bardzo ciężkie sześć miesięcy. Od problemów z niegojącą się raną po wypadku samochodowym w dniu wyjściu ze szpitala z synem, poprzez wszelkie dolegliwości bolesne, aż po niewracającą wagę pomimo katorżniczej diety. A ja lubię słodycze i węglowodany. Na treningach wiecznie były dwie jednostki treningowe, po cztery-pięć godzin. W przerwach bardzo chciałam być mamą na 100 procent więc albo dzwoniłam do syna, albo zjeżdżałam do domu i wracałam na drugi trening. Nikomu tego nie życzę. Powrót po ciąży jest dużo trudniejszy niż powrót po jakiejkolwiek kontuzji. Nie zaczynasz od zera. Zaczynasz z niższego poziomiu.
Trudno było się zmotywować na igrzyskach do tego ostatniego startu na 800m?
Nie było trudno, bo ja wielobój zawsze kończę. Do ostatniej chwili czekałam, czy połączą nas w jeden bieg i będę mogła powalczyć o dużo lepszy wynik. Taki, jaki planowałam i na jaki jestem gotowa. Kiedy zobaczyłam, że jestem w serii z zawodniczkami, które odbiegają od światowej czołówki, to było mi ciężko, bo nie walczyłem o medal, a na starcie nie miałam nazwisk, do których się przyzwyczaiłam. Przede mną druga część sezonu. Memoriał Wiesława Czapiewskiego w Nakle przed własną publicznością. Tam na starcie będzie mój syn, więc nie można mu pokazać, że matka biega tak wolno. Nie po to tyle trenowała i go zostawiała w domu z rodziną. Oszczep płata mi figle. Będziemy dużo nad nim pracować, by był to ostatni raz, kiedy zabiera mi walkę o podium.
Przez te pół roku inne kobiety pisały do Ciebie, że jesteś dla nich inspiracją?
Tak. Tych wiadomości były tysiące. Shaunae Miller-Uibo (dwukrotna mistrzyni olimpijska w biegu na 400m) wróciła do sportu znacznie później (urodziła w kwietniu 2023 roku). Dostawałam odzew od wielu zawodniczek, także tych na międzynarodowym poziomie, ale również od dziewczyn, amatorsko trenujących sport. Im lekarz zakazuje. Nie będę wypowiadała się na ten temat, czy powinny ćwiczyć. Wiem, że można jeśli ma się grono specjalistów wokół siebie i wcześniej uprawiało sport. Teraz to się zmienia. Widziałam, że w szermierce startowała zawodniczka w szóstym czy siódmym miesiącu (Egipcjalna Nada Hafez będąc w siódmym miesiącu ciąży dotarła do 1/8 turnieju szablistek w Paryżu). Może wcześniej tego nie dostrzegałam, ale dziś kobiety nie boją się o tym mówić. Allyson Felix wprowadziła duże zmiany (amerykańska sprinterka urodziła wcześniaka). To wszystko można doprecyzować. Jestem bardzo chętna, jeśli ktoś chciałby o tym porozmawiać. Udzielę informacji, odeślę do specjalistów. Jak się bardzo chce, to można się ze wszystkimi dogadać.
Koleżanki z bieżni zaczepiały Cię na stadionie?
Tak! Nienawidzę określenia „mammy” (ang. „mamuśka”) na starcie! Ja jestem lekkoatletką, która chce z nimi wygrywać! Tak im odpowiadam. Mówią, że jestem niesamowita, każda mnie przytula, chociaż nie wiem ile w tym jest prawdy… Bo ja tam przyjaźni na bieżni nie zawieram. Jestem im za to wdzięczna. No ale chcielibyście zobaczyć ich miny, jak pobiegłam płotki w czasie 13.32 i weszłam do rest roomu. Wtedy było takie: „Ok, ty naprawdę wróciłaś…”
Robisz teraz sobie przerwę, czy myślisz o rekordzie świata?
Nie zamierzam sobie robić żadnej przerwy. Macierzyństwo mnie nauczyło, że doba ma 24 godziny i przez tyle czasu można być na nogach. Z drobnymi drzemkami. Nie wiem, czy rekord świata (w hali) zaatakuję w tym roku. Muszę porozmawiać z zespołem, bo sezon kończy się późno. Lubię wyzwania. Nic nie będzie gorsze od porodu siłami natury, który kończy się cesarskim cięciem. Będę gotowa.
Kiedy padnie bariera 7000 punktów na stadionie?
Jak poprawię oszczep.
W Tokio na mistrzostwach świata w przyszłym roku?
Jestem mamą. Mówią, że mamy potrafią więcej. Kto wie…
Skończył się ten projekt, zaczyna się nowy - Los Angeles 2028?
Tak, ale dziś nie myślę o Los Angeles. Lubię pośrednie sprawdziany i przystanki. Najbliższe zadania do zrealizowania. Muszę trochę pozbierać krążków z imprez międzynarodowych i zabrać je dziewczynom, które nie do końca na to zasługują (śmiech). Nie mówią o medalistkach olimpijskich, ale o tych, które były przede mną w pierwszej dziesiątce (w Paryżu).
Przygotowywałaś się do igrzysk głównie za własne pieniądze?
Nie, to było podkręcone przez media. Rozumiem decyzję PZLA, nie walczyłam z nią. Otrzymałam wiadomość i nie miałem czasu z nimi walczyć. Są inne do tego powody.
W pełni rozumiem, gdy kobiety wybierają prawo do macierzyństwa. Dostałam informację, że gdy skończy się fizjologiczny połóg, to powinnam stawić się na badanie i wtedy otrzymam finansowanie. Ja to w pełni rozumiem. Dawałam radę trenować na własną rękę, ze wsparciem swoich sponsorów. Moje social media przepełnione są reklamą, ale tak to jest, gdy nie ma się wielkiego budżetu.
Za 12. miejsce na igrzyskach nie będzie stypendium. To kłopot?
Na pewno kłopot, ale będę myśleć, jak to rozwiążę. Teraz mogę jeździć na zgrupowania z synem, bo zakończył się katorżniczy wyścig z czasem. Mogę z wolną głową przygotowywać się do kolejnych imprez. Wtedy, kiedy będę gotowa, stanę na linii startu, a on może mi towarzyszyć. Na razie będę go jeszcze nosić pod pachą, ale niedługo zacznie chodzić. Wtedy psychicznie będzie znacznie łatwiej.
W Paryżu na igrzyskach skok wzwyż podciął ci skrzydła?
Nie, bo moja technika skoku jest jedną z najlepszych w stawce. W niektórych momentach lepszą od skoczkiń wzwyż. Do właściwego momentu musi wrócić moja motoryka i waga. Tych kilogramów jest wciąż o trzy-cztery za dużo. Może tego nie widać, ale w Eugene ważyłam znacznie mniej. Łudziłam się, że może 180 cm jakoś „kulnę” jak niektóre zawodniczki. Nie było mi dane. W porządku. A płotki trenuję z rekordzistką Polski, więc jak ona mówi, że jest dobrze, to wiem, że jestem przygotowana. Byłam spokojna.
Czułaś presję na igrzyskach? Bo wszyscy patrzyli i myśleli, że Ty nic nie musisz.
Wszyscy tak patrzyli, ale ja właśnie chciałam bardziej – że muszę! Chciałam zaznaczyć swoją obecność na starcie, żeby dziewczyny wiedziały, że nie można mnie lekceważyć tylko dlatego, bo jestem mamą. Te gratulacje przepełnione są takim niedosytem, że nie są jeszcze mamami. Większość z nich marzy o założeniu rodziny, ale każda chce też wykrzesać z kariery jak najwięcej. Ja będę próbowała to pogodzić. Mam nadzieję, że na następnych imprezach to ja będę je klepała po ramieniu i krzyczała do Leona: mama wygrała!
W Paryżu pytał i notował Jakub Guder
Galaktyczny Lewy - również na kadrze?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?