Zdobyła medal igrzysk, pobiła rekord Szewińskiej, wzięła ślub. Można chcieć więcej?

Zbigniew Czyż
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Na pewno wysoko zawiesiłam sobie poprzeczkę. Chciałabym pozostać w zdrowiu i cały czas bić swoje rekordy życiowe, co nie będzie łatwe, ale wierzę w to, że wciąż mogę się rozwijać - mówi w rozmowie z i.pl Natalia Bukowiecka, brązowa medalistka igrzysk olimpijskich w Paryżu na 400 m.

W Plebiscycie "Przeglądu Sportowego" na najlepszego polskiego sportowca 2024 roku zajęła pani drugie miejsce, tuż za Aleksandrą Mirosław. Towarzyszy pani duża satysfakcja czy jednak trochę niedosyt, że nie udało się wygrać?
Nie spodziewałam się, że zajmę miejsce na podium. Myślałam, że będę troszkę dalej, bo rywale byli bardzo mocni. Naprawdę to dla mnie niesamowite wyróżnienie i cieszę się, że kibice docenili moje ubiegłoroczne sukcesy. Ola Mirosław zrobiła wszystko, co może zrobić jako sportowiec. Zdobyła złoty medal olimpijski, pobiła rekord świata. Rywalizacja z nią była bardzo trudna i myślę, że wygrała jak najbardziej zasłużenie.

Miniony rok był dla pani najlepszy w karierze?
Zdecydowanie. Zdobyłam kolejny medal igrzysk olimpijskich, ale tym razem indywidulanie. Udało mi się także poprawić rekord Polski należący do Ireny Szewińskiej Polski na 400 metrów, (48.90 przyp. red.). Zapisałam się tym samym na kartach historii, zobaczymy na jak długo.

Co zmienił w pani życiu brązowy medal igrzysk w Paryżu?
Nawet nie mam czasu się nad tym zastanawiać i nie do końca chyba jeszcze to do mnie dociera. Cieszę się, że miałam po igrzyskach czas na odpoczynek, to była najdłuższa przerwa w mojej karierze, prawie dwa miesiące. Naprawdę odpoczęłam, zwłaszcza psychicznie i mam dużo energii do dalszych działań. Nabrałam dodatkowej chęci i motywacji do dalszej pracy. W ubiegłym roku wzięłam też ślub, przygotowania do niego zajęły mi trochę czasu.

Jakie cele zakłada sobie pani na 2025 rok?
Na pewno wysoko zawiesiłam sobie poprzeczkę. Chciałabym pozostać w zdrowiu i cały czas bić swoje rekordy życiowe, co nie będzie łatwe, ale wierzę w to, że wciąż mogę się rozwijać. Chciałabym też cały czas poprawiać swój rekord życiowy, ale wiem, że to będzie coraz trudniejsze, bo przesunęłam go do granicy, która wcześniej wydawała się mi niemożliwa. To będzie trudne, aczkolwiek widzę u siebie rezerwy. Jeszcze jestem w takim wieku, że mam nadzieję, że będę mogła się poprawiać i ufam swojemu trenerowi.

Plan poszczególnych obozów przygotowawczych i startów na ten rok jest już gotowy?
To będzie dla mnie trochę eksperymentalny sezon. W przeciwieństwie do poprzedniego roku planuję biegać w hali, mam już nawet za sobą pierwszy trening. W najbliższym czasie będę trenować w Spale, potem wybieram się do Afryki.

Najważniejszymi imprezami w sezonie halowym będą mistrzostwa Europy w holenderskim Apeldoorn (6-9 marca) oraz mistrzostwa świata w chińskim Nankinie (21-23 marca). Zobaczymy panią w tych zawodach?
Ubiegły sezon był zbyt ważny, żebym zdecydowała się na udział w zawodach halowych dlatego z nich zrezygnowałam. Jeśli z moim zdrowiem wszystko będzie w porządku, to zamierzam wystąpić w mistrzostwach Europy. Do Chin się raczej nie wybieram, bo kolidowałoby to z moimi przygotowaniami do sezonu letniego. Ich termin jest późny, a poza tym są dosyć daleko. Dla nas sprinterów ważne są mistrzostwa świata sztafet, które w maju odbędą się Guangzhou. Mam nadzieję, że występy w hali pomogą mi biegać jeszcze bardziej odważnie.

W całym sezonie najbardziej znaczącą imprezą będą mistrzostwa świata w Tokio od 13 do 21 września. Powalczy pani w Japonii o złoty medal?
Mam już minimum na mistrzostwa świata. Mam nadzieję, że będę mogła na nie pojechać oraz, że polska sztafeta również się na nie zakwalifikuje. Nie chcę deklarować, że zdobędę medal, ale powalczę o wysoką pozycję.

W 2024 roku musiała pani przygotować szczyt formy na rozgrywane na przełomie lipca i sierpnia igrzyska olimpijskie w Paryżu, a w tym roku impreza docelowa odbędzie się dopiero pod koniec sezonu. To będzie jakiś problem?
Myślę, że nie, że odpowiednio trzeba będzie zaplanować szczyt formy, że trenerzy już się tym zajmą i nie będzie to żaden problem. W poprzednich latach w ostatnim, finałowym mityngu Diamentowej Ligi padały rekordy świata, więc myślę, że wszyscy się dobrze przygotują.

Dotychczasowe sukcesy odnosiła pani pod nazwiskiem Kaczmarek, kolejne będą już szły na konto Natalii Bukowieckiej. Czekające panią w sezonie rozłąki z mężem Konradem Bukowieckim, znakomitym kulomiotem będą trudniejsze niż wtedy, gdy jeszcze nie byliście małżeństwem?
Myślę, że będzie tak samo jak do tej pory, ale nie narzekamy bo i tak mamy lepiej niż pary w których jedna osoba nie jest sportowcem. Niejednokrotnie możemy przebywać na tych samych zgrupowaniach, zawodach, czy razem na nie podróżować.

Rozmawiał i notował Zbigniew Czyż

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

J
Janusz I
Żal mi jej, nie pasuje do tego grubasa
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl