Do tragicznych zdarzeń doszło we wrześniu ub. r. w bloku na ul. Lelewela w Przemyślu. 12-letni Kamil odwiedził swojego o rok młodszego kolegę Szymona. W mieszkaniu nie było dorosłych. Były tylko dwa psy, które rzuciły się na Kamila. 11-latek, który, na co dzień przebywał z psami, próbował odciągnąć zwierzęta, jednak nie miał szans uratować kolegi. Pomoc wezwali sąsiedzi, którzy usłyszeli ujadanie psów i krzyk dzieci.
- Chłopiec miał rozerwany prawy policzek, złamaną żuchwę. Szyja i twarz były zmasakrowane. Jestem doświadczonym chirurgiem, wiele widziałem, ale z taką skalą obrażeń spotkałem się po raz pierwszy – mówił dla "UWAGA! TVN" Maciej Lewicki, dyrektor ds. lecznictwa w Wojewódzkim Szpitalu w Przemyślu.
Kamil w szpitalu walczył o życie trzy dni. Jego serce przestało bić 1 października w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Do szpitala w Przemyślu trafił 11-letni Szymon. Jego obrażenia nie były poważne.
- Był kochanym dzieckiem. Nie dało się go nie lubić. To był mój jedyny synek, rodzynek. Już nigdy nie powie mi: „Mamusiu, kocham cię” – ubolewała matka 12-latka.
Areszt dla Mariusza S., psy w schronisku
Prokuratura przedstawiła właścicielowi psów zarzut narażenia małoletnich na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia oraz nieumyślnego spowodowania śmierci jednego z nich. Sąd Okręgowy w Przemyślu na wniosek prokuratora zastosował wobec Mariusza S. środek zapobiegawczy w postaci trzymiesięcznego aresztu. Małgorzata Rajzer, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Przemyślu uzasadniała decyzję o areszcie tym, że podejrzany nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i ukrywał dokumenty. Wobec tego sąd uznał, że może nakłaniać świadków do składania fałszywych zeznań. W listopadzie o uchyleniu aresztu zdecydował m.in. fakt, że w sprawie zgromadzono już praktycznie wszystkie dowody i nie zachodzi obawa matactwa.
Tuż po tragedii w bloku w Przemyślu, dwa pitbulteriery (pies i suka) zostały przetransportowane do schroniska w podprzemyskich Orzechowcach, gdzie przebywają do dziś. Nie można tych psów wydać do adopcji, czego i tak by się nikt rozsądny nie podjął i nie wziął odpowiedzialności za ewentualne wydanie tych psów komukolwiek ze względu na możliwość kolejnej tragedii.
Niewykluczone, że po zakończonym sądowym procesie schronisko w Orzechowcach podejmie próbę przekazania czworonogów fundacji, która przejęłaby dalszą, najprawdopodobniej dożywotnią opiekę nad psami.
Psy, które w Przemyślu zagryzły 12-letniego chłopca czekają ...
Sąsiedzi: Jeden z tych psów był agresywny
Śledczy ustalili, że to nie pierwszy raz, kiedy te psy zaatakowały człowieka. Wcześniej jeden z nich pogryzł partnerkę Mariusza S. Sąsiedzi twierdzą, że psy były niewłaściwe prowadzone, jednak nie zgłaszali tego z obawy przed mężczyzną.
Amerykański pitbulterier znajduje się na liście psów agresywnych. To jedna z 11 ras, uznanych za niebezpieczną.
- Jeden z tych psów był agresywny. Na mnie też się rzucał. Raz temu chłopcu zerwał się ze smyczy - mówiła mieszkanka ul. Lelewela. - Te psy były bite, zamykane w piwnicy i przez jakiś czas głodzone. Wiele razy próbowałem interweniować, ale zwyzywał mnie, groził mi i mojej rodzinie - twierdził sąsiad Mariusza S.
Mariusz S. był już karany
Właściciel psów był wielokrotnie karany. Tylko w ostatnich dwóch latach dopuścił się uszkodzenia mienia, a także pobicia swojego pasierba, swojej partnerki i jej ojca. Mariusz S. był oskarżony o popełnienie pięciu przestępstw, za wszystkie został skazany.
Psy sądownie odebrane
W tej tragicznej historii zapadł już jeden prawomocny wyrok. Chodził o brak pozwolenia na posiadanie psów zaliczanych powszechnie do niebezpiecznych, o sprzedaż miotów i brak szczepień. Sąd Rejonowy uznał za winnych oboje oskarżonych - Mariusza S. i jego konkubinę - i wymierzył obojgu karę grzywny w wysokości 5 tys. zł. Psy zostały odebrane Mariuszowi S. Nastąpił przepadek na rzecz Skarbu Państwa.
Właścicielowi psów grozi nawet 5 lat za kratkami
Prokuratura Rejonowa w Przemyślu skierowała do Sądu Rejonowego w Przemyślu akt oskarżenia przeciwko Mariuszowi S. Oskarża się go o nieumyślne spowodowanie śmierci, spowodowanie obrażeń ciała poniżej 7 dni, a także narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
- 28 września Mariusz S. naraził małoletnich Szymona P. i Kamila T. na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, w ten sposób, że utrzymywał dwa psy amerykańskiej rasy pitbulterier bez wymaganego prawem zezwolenia, a także w taki sposób, który nie zapewniał właściwego, bezpiecznego ich bytowania, w szczególności zabezpieczenia przed dostępem osób postronnych, małoletnich - mówi w rozmowie z portalem nowiny24.pl Marta Pętkowska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Przemyślu.
Konkubina Mariusza S. nie została objęta zarzutem z uwagi na fakt, że w tym czasie przebywała przez kilka dni w przemyskim szpitalu, opiekują się leczoną tam córką.
- Oskarżony nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu, złożył wyjaśnienia. Ocenił, że utrzymywane przez niego zwierzęta były właściwie zabezpieczone, ponieważ zostały zamknięte w mieszkaniu i że nie były wcześniej agresywne - dodaje prokurator Pętkowska.
Mariusz S. został poddany badaniom przez biegłych psychiatrów i psychologa, którzy nie stwierdzili ani choroby psychicznej ani upośledzenia umysłowego. 51-latkowi grozi kara od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.
Walka o odszkodowanie
Matka 12-letniego Kamila złożyłam do sądu wniosek o status oskarżyciela posiłkowego, a także wniosek do sądu cywilnego o 200 tys. zł odszkodowania.
Rasy psów, które najczęściej gryzą dzieci. Które znalazły si...
