Ciężkie boje w fazie grupowej
Faza grupowa nie była dla wiślaków spacerkiem. W piątek najpierw uporali się z mistrzem Włoch, Sporting Amp Futbol 2:0, a następnie ograli mistrza Hiszpanii. Po emocjonującym spotkaniu Biała Gwiazda pokonała Flamencos Amputados Sur 4:2. Wiślacy prowadzili w tym meczu już 2:0, ale rywale zdołali doprowadzić do remisu. Losy zwycięstwa rozstrzygnęły się w dramatycznej końcówce, w której rządzili już tylko mistrzowie Polski. Prowadzenie odzyskali dzięki fantastycznemu kontratakowi, a wynik spektakularnym strzałem z dystansu ustalił niezawodny Krystian Kapłon.
Po tych wygranych było już pewne, że wiślacy zagrają w półfinale, ale do rozegrania było jeszcze jedno spotkanie fazy grupowej. Ten miał odbyć się w sobotę, jednak niespodziewanie mistrz Gruzji oddał mecz walkowerem ze względu na kłopoty kadrowe.
Awans do drugiego finału z rzędu
W sobotni wieczór wiślacy rozpoczęli bój o finał. Na drodze stanął mistrz Anglii, Portsmouth Amputee FC. W pierwszej połowie półfinałowego starcia wiślakow postraszył Jamie Tregaskiss. Anglik znany w Polsce z gry w Legii Warszawa dwukrotnie trafił w poprzeczkę bramki Białej Gwiazdy. Ale im dłużej trwał mecz, tym większa była przewaga mistrzów Polski.
W bramce Anglików świetnie spisywał się najlepszy bramkarz Ligi Narodów najwyższej dywizji, Thomas Atkinson. Bronił strzały z bliska i daleka, ale w końcówce wreszcie skapitulował. Najpierw potężną bombę w poprzeczkę posłał David Mendes, a w kontynuacji tej akcji sprytnym strzałem z dystansu popisał się Jakub Kożuch i to on zdobył bramkę dającą Wiśle awans. Złoty gol padł na 33 sekundy przed końcem regulaminowego czasu gry.
– W pewnym momencie meczu półfinałowego zszedłem z boiska, bo musiałem ochłonąć. Byłem na siebie zdenerwowany i musiałem sobie wszystko poukładać. Wróciłem do gry, zrobiłem swoje – strzeliłem gola. I tak, zgadzam się, jestem człowiekiem od zadań specjalnych i decydujących goli. I dobrze mi z tym
– podkreśla piłkarz Wisły.
Przełamać turecką niemoc
Po jego bramce jasne stało się, że Wisła drugi rok z rzędu zagra w finale Ligi Mistrzów. Rok temu w Krakowie musiała uznać wyższość tureckiego klubu, Etimesgutu. Tym razem w finale wiślacy znów zmierzą się z przedstawicielem ligi tureckiej - Sahinbeyem, który w półfinale pokonał włoski Sporting. Turcy idą przez turniej jak burza i od początku byli stawiani w roli murowanych faworytów.
– W ciągu dwunastu lat gry w ampfutbol nigdy nie udało mi się sięgnąć po największe trofea. I zazwyczaj na naszej drodze stawali zawodnicy z Turcji. W niedzielę będzie podobnie, ale bardzo chcemy wygrać. Mamy odrobinę mocniejszą ekipę niż podczas poprzedniej edycji Ligi Mistrzów. Nie mamy nic do stracenia, a przed nami 50 minut walki i ogromnego zaangażowania
– dodaje kapitan Przemysław Świercz.
Co ważne, w Esteponie wiślacy mogą liczyć na doping polskich fanów.
– Ich wsparcie dodaje nam motywacji. To piękne, że przylecieli tu fani z Polski, ale są też Polacy mieszkający tu na co dzień. To pokazuje, że ampfutbol zatacza coraz szersze kręgi. Coraz więcej ludzi słyszy o tej dyscyplinie i chce ją oglądać. A po twarzach kibiców widzę, że sprawia im to ogromną frajdę. Bardzo się cieszymy, że po półfinale mogliśmy razem z nimi świętować i mam nadzieję, że tak samo będzie meczu finałowym
– mówi doświadczony zawodnik.
Wielki finał w niedzielę o godzinie 19:00. Transmisję będzie można śledzić za pośrednictwem profilu Amp Futbol Polska - https://www.facebook.com/AmpFutbolPolska
