Spis treści
53-letni Galstanian jest arcybiskupem z prowincji Tawusz - właśnie tej, gdzie rząd Paszyniana w imię ostatecznego zatwierdzenia granicy z Azerbejdżanem zgodził się oddać sąsiadom, a zarazem śmiertelnym wrogom, cztery wsie. Protesty w stolicy zostały zwołane przez ruch Tawusz dla Ojczyzny, który sprzeciwia się niedawnej demarkacji granic w północnym regionie Armenii, która nastąpiła po serii porażek wojskowych z Azerbejdżanem pod rządami Paszyniana. Delimitacja granicy rozpoczęła się 19 kwietnia i zakończyła 15 maja, kiedy to wicepremierzy Armenii i Azerbejdżanu spotkali się, aby sformalizować zakończenie procesu. Teraz trwa demarkacja granicy.
Azerbejdżan odzyskał własność
Potwierdzenie przebiegu granicy na północy Armenii sprawiła, że Azerbejdżan odzyskał jurysdykcję nad czterema wioskami, które znajdowały się pod kontrolą Erywania od czasu pierwszej wojny ormiańsko-azerbejdżańskiej na początku lat 90. XX w. W wiosce Kirants demarkacja doprowadziła do przepychanek między policją a mieszkańcami, z których niektórzy zburzyli budynki, które mają zostać przekazane Azerbejdżanowi.
Nowa linia graniczna została oparta na mapach z czasów sowieckich. W Kirants delimitacja ceduje na Baku 50 działek i dwa domy mieszkalne. Nie ogłoszono, kiedy mieszkańcy Kirants zostaną zmuszeni do opuszczenia swoich domów. Erywań obiecał wypłacić eksmitowanym mieszkańcom rekompensatę w postaci pieniędzy lub nieruchomości.
Arcybiskup kontra premier
Rosnący niepokój związany z ustępstwami terytorialnymi na rzecz Azerbejdżanu został wykorzystany przez abp. Bagrata Galstaniana, który w ostatnich dniach przyciągnął ogromną liczbę protestujących. Galstanian wielokrotnie wzywał Paszyniana do rezygnacji w związku z tym, co wielu uważa za nadmierną uległość wobec Baku.
Paszynian podkreśla, że koncesje na północy Armenii posłużą jako ważny krok w kierunku pokoju z Azerbejdżanem.
- Nie wytyczamy nowej granicy, po prostu odtwarzamy granicę de iure, która miała moc prawną w momencie upadku Związku Sowieckiego - powiedział ormiańskiemu serwisowi RFE/RL. Zarówno Stany Zjednoczone, jak i Unia Europejska pochwaliły demarkację granicy między dwoma zaciekłymi rywalami z Kaukazu.
Duchowny szefem rządu?
Bagrat Galstanian ogłosił tymczasem w niedzielę, przemawiając do dziesiątek tysięcy zwolenników zgromadzonych w centrum Erywania, że zamierza rzucić wyzwanie premierowi Nikolowi Paszynianowi. Powiedział na wiecu na głównym placu Republiki, że poprosił katolikosa Karekina II (zwierzchnika Kościoła) o zawieszenie jego „duchowej służby”, aby mógł teraz skupić się na polityce. Uczestnicy wiecu wiwatowali i oklaskiwali Galstaniana, gdy mówił że jest gotów przyjąć „nominację” jako kandydat na premiera w ewentualnym wniosku opozycji o impeachment przeciwko Paszynianowi.
Zgodnie z konstytucją Armenii, co najmniej jedna trzecia ustawodawców może zainicjować w parlamencie głosowanie nad wotum nieufności wobec premiera, pod warunkiem, że wskażą również kandydata, który go zastąpi. Wcześniej dwie frakcje opozycyjne w parlamencie związane z byłymi prezydentami Armenii, Robertem Koczarianem i Serżem Sarkisjanem - zapowiedziały, że poprą kandydaturę arcybiskupa. Wystarczy im jeszcze jeden głos, jednego z kilku posłów niezrzeszonych, żeby zainicjować proces wymiany premiera.
Polityczna mission impossible
Tyle żeby proces takowy się udał, potrzebna jest już większość w 107-osobowym Zgromadzeniu Narodowym, a do takiej (54 głosów), opozycji wiele brakuje, bo ma tylko 36 szabel. W pełni dominuje Umowa Obywatelska (71 posłów), partia Paszyniana. Paszynian - który pozostaje wciąż w dużej mierze popularny wśród ludności pomimo pewnego niezadowolenia z ostatnich wydarzeń - odrzucił żądanie rezygnacji ze strony Galstaniana, a jego sojusznicy w parlamencie wykluczyli, że którykolwiek z nich złamie szeregi, aby poprzeć ewentualną kandydaturę lidera protestu.
Jest też problem formalny. Otóż konstytucja Armenii zabrania osobom z podwójnym obywatelstwem pełnić funkcję premiera. Galstanian, który jest podwójnym obywatelem Armenii i Kanady, powiedział, że nie naruszy konstytucji, ale nie wyjaśnił, w jaki sposób zamierza pokonać przeszkodę prawną. Wcześniej jego zwolennicy nie wykluczali, że będzie to wymagało zmiany konstytucji.
źr. RFE/RL
