SPIS TREŚCI
Kilkudniowa wizyta prezydenta Polski w Armenii to kolejne potwierdzenie, że rząd w Erywaniu dywersyfikuje swoją polityką zagraniczną i bezpieczeństwa. Szuka nowych opcji, bo próbuje wydostać się z rosyjskiej strefy wpływów. Wydarzenia ostatnich lat na Kaukazie Południowym i wojna na Ukrainie – które są zresztą tematem rozmów Andrzeja Dudy z prezydentem Wahagnem Chaczaturianem i premierem Nikolem Paszynianem – otworzyły przed Armenią nowe okno geopolitycznych możliwości.
Jeszcze parę lat temu trudno było o bardziej wiernego sojusznika Rosji, niż Armenia. Ale to już przeszłość. Po co komu sojusznik, który nie przychodzi z pomocą? Który wykorzystuje partnera, jednocześnie układając się z jego wrogiem? Ormianie mają podstawy, by tak postrzegać politykę Moskwy od co najmniej 2020 roku.
Jak Rosja zdradziła sojusznika
Przez długie dekady powszechnie zakładano, że niewielka Armenia, ze względu na swoje położenie geograficzne i obawy przed sąsiednimi Turcją i Azerbejdżanem, nie ma innego wyjścia, jak tylko pozostawać sojusznikiem Rosji. Tym bardziej, że wrogowie są muzułmanami, zaś Rosję i Armenię łączy prawosławie. Sytuacja zmieniła się w ostatnich kilku latach. Najpierw Ormianie zbuntowali się przeciwko skorumpowanym rządom klanu karabachskiego i w 2018 roku władzę po ulicznej rewolucji objął Nikol Paszynian. Wcale nie zamierzał zrywać sojuszu z Rosją, ale dla Kremla sam fakt, że Armenia zmieniła rząd samodzielnie, bez pytania o zgodę Moskwy, był jak policzek. I wpłynął na chłodny od początku stosunek Rosji do Paszyniana.
Na to nałożyło się zbliżenie w relacjach Moskwy ze śmiertelnym wrogiem Ormian: Azerbejdżanem. Baku rozbiło Armenię w tzw. wojnie 44-dniowej (jesień 2020), odbijając okupowane od początku lat 90. XX w. rejony otaczające Górski Karabach, jak też zajmując jedną trzecią obszaru ormiańskiej enklawy. Później wybuchła pełnoskalowa wojna Rosji z Ukrainą, co drastycznie ograniczyło możliwości Moskwy oddziaływania na takie regiony, jak Kaukaz Południowy (wiosna 2022). Rosja nie dotrzymała swoich zobowiązań wynikających z porozumienia o zawieszeniu broni z 2020 r., pozostając bierna, gdy Azerbejdżan nałożył dziewięciomiesięczną blokadę na Górski Karabach, począwszy od grudnia 2022 r., co odcięło podstawowe dostawy, takie jak żywność i leki, a ostatecznie zablokowało pomoc humanitarną Czerwonego Krzyża. Do tego, po inwazji na Ukrainę, Moskwa przestała dostarczać Armenii broń zakupioną zgodnie z umową z 2021 roku.
Wreszcie we wrześniu 2023 roku – korzystając też z zaangażowania Rosji na Ukrainie – Azerbejdżan siłowo rozwiązał ostatecznie problem Górskiego Karabachu, przejmując nad nim pełną władzę, przy biernej postawie Armenii, nie mającej szans w ewentualnym militarnym starciu z sąsiadem. Armenia odwołała się do Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym. Jednak OUBZ odrzuciła prośbę o pomoc i zamiast tego ogłosiła, że jest gotowa wysłać do Armenii misję monitorującą. Doszło do przymusowego wysiedlenia całej ludności ormiańskiej z Górskiego Karabachu, czemu rosyjskie siły pokojowe – wprowadzone tam w 2020 roku - miały zapobiec.
Kreml zdradził lojalnego od dekad sojusznika i kraj, gdzie ma swoje bazy wojskowe, gdy ten został zaatakowany przez Azerbejdżan. Putin wolał flirtować z Ilhamem Alijewem (sojusznikiem Recepa Tayyipa Erdogana, z którym Putin też wciąż musi szukać porozumienia) i nie wypełnił swoich zobowiązań sojuszniczych wobec Armenii, gdy ta została zaatakowana przez Azerbejdżan i w efekcie utraciła na dobre Górski Karabach. Nie przyszła pomoc ani od Rosji (mimo dwustronnych porozumień obronnych), ani od Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ), paktu militarnego skupiającego część postsowieckich republik zdominowanego przez Moskwę. Rząd Armenii został zmuszony do ponownej oceny swojej strategicznej pozycji.
Żółta kartka dla sojuszników
Dwa przegrane zbrojne starcia z Azerbejdżanem, kiedy Armenia była kompletnie osamotniona, tylko zwiększyły determinację rządu w Erywaniu by rozwijać relacje z Zachodem (głównie Francją i USA), ale też jednocześnie zacieśniać współpracę z sąsiednim Iranem, któremu nie w smak jest wzrost potęgi sojuszu Turcja-Azerbejdżan w tej części świata. Jednocześnie Paszynian zaczął dystansować się do dotychczasowych sojuszników.
W wywiadzie 23 lutego dla kanału telewizyjnego France 24, premier oświadczył, że Erywań zamraża swoje stosunki z OUBZ, ponieważ ta nie wypełniła swojego zobowiązania do obrony Armenii. Artykuł 4 Traktatu o Bezpieczeństwie Zbiorowym z 2002 r. stanowi bowiem, że jakakolwiek agresja przeciwko jednemu sygnatariuszowi będzie postrzegana jako agresja przeciwko wszystkim. Armenia oskarżyła Rosję i OUBZ o ignorowanie jej prośby o wsparcie wojskowe. Co ważne, działania zbrojne Azerbejdżanu dotyczyły terytorium właściwej Armenii, a nie Górskiego Karabachu czy okolicznych okupowanych rejonów azerskich. Władze Armenii oskarżyły też rosyjskie siły pokojowe rozmieszczone w Górskim Karabachu o bezczynność w obliczu błyskawicznej ofensywy Azerbejdżanu we wrześniu ubiegłego roku, która zakończyła się odzyskaniem przez Baku kontroli nad separatystycznym regionem, który przez trzy dekady znajdował się pod kontrolą etnicznych Ormian. Paszynian odrzucił misję monitorującą OUBZ na granicy z Azerbejdżanem, bojkotuje spotkania organizacji, zaprzestał wpłacać składkę na jej rzecz, odrzucił stanowiska kwotowe w organizacji oraz odmawia udziału lub organizacji ćwiczeń wojskowych OUBZ.
W poszukiwaniu alternatywnych partnerów obronnych, Erywań nawiązał znaczące więzi z Indiami, które stały się głównym partnerem obronnym Armenii. Do tego dochodzi zacieśnianie tradycyjnie dobrej współpracy z sąsiednim Iranem. Minister obrony Suren Papikjan spędził w Teheranie dwa dni (6-7 marca) i został nawet przyjęty przez prezydenta Ebrahima Raisiego. Kilka dni później, 11 marca, wizytę złożył wiceminister spraw zagranicznych Armenii. Teheran wspiera Armenię, ponieważ boi się realizacji projektu tzw. korytarza Zangezur, czyli eksterytorialnego połączenia lądowego Azerbejdżanu z jego eksklawą Nachiczewan (i Turcją). Taki korytarz odciąłby Iran od Armenii.
Zbliżenie z Zachodem
Francja również stała się kluczowym partnerem, dostarczając Armenii zaawansowany sprzęt wojskowy i otwierając możliwości szerszej współpracy obronnej z Zachodem. Według sekretarza Rady Bezpieczeństwa Armenii Armena Grigoriana, udział Rosji w zakupach broni przez Armenię spadł z 96% w 2021 r. do mniej niż 10% w 2024 r., co oznacza poważny zwrot w zamówieniach obronnych Armenii. Ponadto Unia Europejska rozmieściła misję monitorującą wzdłuż granic Armenii z Azerbejdżanem, służąc jako środek odstraszający przed agresją ze strony Azerbejdżanu. - Wiele nowych możliwości jest obecnie szeroko dyskutowanych w Armenii i nie będzie tajemnicą, jeśli powiem, że istnieje pomysł, który obejmuje członkostwo w Unii Europejskiej – powiedział minister spraw zagranicznych Armenii Ararat Mirzojan tureckiej telewizji TRT World. Paryż mocno popiera Paszyniana, warto też pamiętać o silnej diasporze ormiańskiej we Francji.
Francuzi i Ormianie mają wspólnego przeciwnika: Turcję. Rząd w Erywaniu wie jednak doskonale, że bez normalizacji stosunków z duetem Azerbejdżan-Turcja, nie ma co marzyć o bezpieczeństwie i dywersyfikacji relacji gospodarczych. Dlatego Armenia jest gotowa podpisać projekt porozumienia pokojowego z Azerbejdżanem. Proponowane porozumienie obejmuje wzajemne uznanie integralności terytorialnej, zobowiązanie do powstrzymania się od roszczeń terytorialnych, poszanowanie nieingerencji i ustanowienie stosunków dyplomatycznych, co oznacza potencjalne rozwiązanie długotrwałego konfliktu między zaciekłymi rywalami. Stanowiłoby to duży krok w kierunku stabilizacji regionu po latach napięć i jeszcze bardziej poszerzyło możliwości prowadzenia zróżnicowanej polityki zagranicznej przez Armenię.
Należy podkreślić, że Paszynian ma mocny mandat, by zmieniać kurs geopolityczny Armenii. Mimo klęski ws. Górskiego Karabachu, wciąż ma poparcie większości mieszkańców Armenii. Jego pozycja nie jest zagrożona – najbliższe wybory powinny odbyć się w 2026 r., a opozycja nie jest w stanie zmobilizować zwolenników do akcji ulicznych, aby wymusić na premierze wcześniejsze odejście. Co niemniej ważne, wg badań International Republican Institute (IRI), przeprowadzonych w grudniu 2023 r., aż 66 proc. respondentów oceniło relacje pomiędzy Erywaniem a Moskwą jako złe lub bardzo złe – pisał Wojciech Górecki z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Polityka Kremla wobec Armenii
Kreml będzie próbował zablokować zrywanie przez Erywań kolejnych więzi łączących Armenię z Rosją. Tyle że Moskwa sama jest dziś ograniczona w swych możliwościach – z powodu wojny z Ukrainą i konfliktu z Zachodem, ale też zmiany celów na Kaukazie Południowym. Rosjanie chcą bowiem rozszerzać swe wpływy w Azerbejdżanie i Gruzji. Te dwa kraje wydają się dla Moskwy dużo atrakcyjniejszym partnerem niż Armenia. Jeśli czegoś Rosja mogłaby żałować w przypadku utraty sojusznika ormiańskiego, to przede wszystkim w aspekcie militarnym: 102. baza wojskowa w Giumri to jedna z największych poza granicami Rosji (ok. 4 tys. żołnierzy). Co najważniejsze, Rosji zależy na tym, by Armenia pozostała w ramach regionalnych, takich jak Euroazjatycka Unia Gospodarcza i OUBZ. Chce również, aby Armenia uczestniczyła w regionalnych ramach rozmów pokojowych z Azerbejdżanem, a nie w zachodnich formatach negocjacji. Stąd pewne ustępstwa ze strony Kremla, przy czasem ostrej antyarmeńskiej retoryce.
Premier Paszynian i prezydent Putin na szczycie Wspólnoty Niepodległych Państw w Moskwie 8 października ogłosili porozumienie, na mocy którego rosyjska straż graniczna wycofa się z armeńsko-irańskiego granicznego punktu kontrolnego - od 1 stycznia 2025 roku. Przez dziesięciolecia granice Armenii z Turcją i Iranem były strzeżone wyłącznie przez wojska rosyjskie. Wcześniej pogranicznicy z FSB wycofali się z międzynarodowego lotniska Zvartnots i granicy z Azerbejdżanem.
Długa droga, by uwolnić się od Rosji
Kreml wie, że nie musi podejmować nerwowych ruchów. Z dwóch powodów. Pierwszym z nich jest gospodarcza zależność Armenii od Rosji, która nie tylko utrzymuje się, ale także pogłębiła w niektórych obszarach, zwłaszcza w handlu i energetyce. Handel dwustronny wzrósł z 2,6 mld USD w 2021 r. do 7,3 mld USD w 2023 r. W 2023 r. 86,6% importowanego przez Armenię gazu ziemnego i 70% ropy naftowej pochodziło z Rosji. Ponadto główne krajowe źródło energii elektrycznej w Armenii - elektrownia jądrowa - opiera się na rosyjskim paliwie i usługach usuwania odpadów. Bezpieczeństwo żywnościowe Armenii jest również ściśle związane z Rosją, ponieważ 99% importu pszenicy pochodzi z Rosji.
Rosja wydaje się mniej skłonna do karania wysiłków Armenii w zakresie dywersyfikacji politycznej, dopóki Armenia pozostaje w Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej. Biorąc pod uwagę te głęboko zakorzenione zależności gospodarcze - oraz natychmiastowe i znaczące szkody gospodarcze, jakie może spowodować wyjście - sprawia, że jakakolwiek poważna zmiana w kierunku integracji z UE jest mało prawdopodobna w najbliższej przyszłości.
Kolejnym ograniczeniem dla Armenii jest zmieniający się kontekst regionalny. Przez lata Armenia była jedynym krajem Południowego Kaukazu dążącym do zacieśnienia więzi z Rosją. Teraz jest osamotniona w dążeniu do pogłębienia więzi z Zachodem, co jest szczególnie widoczne od czasu, gdy rządząca Gruzją partia Gruzińskie Marzenie zapewniła sobie władzę na kolejną kadencję w ostatnich wyborach parlamentarnych.
Rząd Armenii ostrożnie więc nawiguje między zachodnimi aspiracjami a regionalnymi sojuszami. W opublikowanej niedawno na łamach portalu Riddle analizie, Tigran Grigorian i Karena Awedissian z armeńskiego think tanku Regional Center for Democracy and Security przewidują, że Erywań prawdopodobnie będzie nadal podejmował małe, praktyczne kroki w celu zmniejszenia swojej nadmiernej zależności od Rosji, zwłaszcza gdy Moskwa jest zajęta wojną na Ukrainie. Chociaż Armenia będzie dążyć do zmniejszenia swojej zależności od Rosji w krytycznych sektorach, to będzie bardzo długa droga, na którą Kreml może jeszcze w przyszłości rzucać kłody.