Koniec konfliktu o Górski Karabach? Armenia gotowa złożyć broń i oddać go Azerbejdżanowi

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
Premier Armenii Nikol Paszynian jest gotów na ustępstwa ws. Górskiego Karabachu, byle poprawić strategiczne położenie jego kraju
Premier Armenii Nikol Paszynian jest gotów na ustępstwa ws. Górskiego Karabachu, byle poprawić strategiczne położenie jego kraju KAREN MINASYAN/AFP/East News
Armenia oświadczyła, że jest gotowa uznać sporny region Górskiego Karabachu za część sąsiedniego Azerbejdżanu pod pewnymi warunkami, co mogłoby pomóc zakończyć trwający od dziesięcioleci konflikt i ożywić zubożały region. Premier Armenii Nikol Paszynian powiedział, że uznanie przez Erywań Górskiego Karabachu jako części Azerbejdżanu będzie zależało od zagwarantowania praw i bezpieczeństwa etnicznych Ormian mieszkających w tym górzystym regionie.

Spis treści

Czy Armenia odda Górski Karabach?

Azerbejdżan i Armenia walczą o kontrolę nad Górskim Karabachem od końca lat 80. XX w., gdy dominujący w tym regionie Ormianie zażądali włączenia go do sowieckiej wciąż wtedy republiki Armenii. Górski Karabach formalnie był bowiem częścią sowieckiego Azerbejdżanu, choć z autonomicznymi prawami.

Spór przerodził się w wojnę wraz z upadkiem Związku Sowieckiego, gdy Górski Karabach zbuntował się przeciwko władzy Baku i ogłosił niepodległość, której jednak nie uznał niemal nikt na świecie. Ale siła była po stronie separatystów. Przy wsparciu Armenii i przede wszystkim Moskwy, Ormianie pokonali po kilkuletniej wojnie Azerów. Rozejm z 1993 roku oznaczał, że Górski Karabach miał istnieć jako samozwańcze państewko ściśle związane z Armenią, a co więcej Ormianie okupowali siedem rejonów azerbejdżańskich leżących między enklawą a Armenią właściwą – skąd wygnano setki tysięcy Azerów.

Rok 2020 i brutalne uderzenie Azerbejdżanu

Taki stan rzeczy przetrwał aż do jesieni 2020 roku. Wtedy to Azerbejdżan, od lat budujący silną armię dzięki petrodolarom, wspierany przez Turcję, w tym jej doradców wojskowych i drony Bayraktar, uderzył z całą siłą na Armenię. Baku odzyskało kontrolę nad częścią spornego terytorium po sześciotygodniowej kampanii. Obie strony podpisały rozejm, który jest obecnie monitorowany przez rosyjskie siły pokojowe.

Rozejm nie jest jednak ostatecznym rozwiązaniem tego problemu. Azerbejdżan wyzwolił swoje rejony i zajął jedną trzecią Górskiego Karabachu. Pozostała część enklawy pozostaje pod kontrolą Ormian, a łączy ją z Armenią jedynie tzw. korytarz laczyński, co chwila blokowany przez Azerów, mimo formalnej obecności Rosjan. Co jakiś czas wybuchają walki między Azerbejdżanem i Armenią.

Armenia znajduje się pod coraz większą presją sąsiada. Przegrała wojnę w 2020 roku i obecnie też układ sił przemawia zdecydowanie na korzyść Azerów. Także dlatego, że Baku ma pełne wsparcie Turcji, również sąsiadującej z Armenią, zaś Ormianie nie mogą liczyć na pomoc tradycyjnego sojusznika, czyli Rosji.

Rosja traci na wojnie o Górski Karabach

Moskwa już wcześniej prowadziła swoją grę w tej części Kaukazu. Oficjalnie sojusznik Armenii (ma nawet tam bazę wojskową), zarówno na mocy dwustronnego paktu, jak i w ramach Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ), jednocześnie ma coraz lepsze relacje z Azerbejdżanem i Turcją. W efekcie, w 2020 roku, Ormianie nie doczekali się pomocy rosyjskiej, gdy padli ofiarą inwazji azerbejdżańskiej.

Rozczarowanie Erywania postawą Rosji (nie najlepsze relacje Armenii z Moskwą wynikają też z niezadowolenia Kremla, że kilka lat temu Nikol Paszynian przejął władzę z rąk tzw. klanu karabaskiego w wyniku ulicznej rewolucji, bez zgody Moskwy) sprawiło, że do gry wróciła dyplomacja zachodnia.

Zaczęły się wizyty przedstawicieli UE i USA, dzięki mediacji Brukseli zaczęli się spotykać przywódcy Armenii i Azerbejdżanu. Ostatnio 14 maja w Brukseli. Chwilę wcześniej w Waszyngtonie rozmawiali szefowie dyplomacji obu państw. Widać wyraźnie, że nie mogąca liczyć na pomoc Rosji (zwłaszcza po tym, jak Putin wyruszył na podbój Ukrainy) Armenia szuka innych opcji. Stąd próby normalizacji stosunków z Turcją, a teraz rokowania z Azerbejdżanem.

Czy na Kaukazie nastanie pokój?

Dla Moskwy będzie to oznaczało utratę wpływów na Kaukazie Południowym. Moskwa przez ponad 30 lat była tu ważnym graczem, bo udawała mediatora między Baku i Erywaniem. Ale jeśli USA i UE uda się przekonać Ormian i Azerów do trwałego pokoju, Rosjanie nie będą już tam nikomu potrzebni. Trwały pokój umożliwiłby napływ inwestycji na Południowy Kaukaz, biedny, ale strategicznie położony region i kluczowy węzeł transportowy.

Paszynian, mówiąc o możliwości uznania przez Armenię oficjalnie przynależności Górskiego Karabachu do Azerbejdżanu zrywa z linią polityczną kontynuowaną przez kolejne rządy w Erywaniu od końca lat 80. XX w. Wydaje się jednak, że innego wyjścia nie ma. Lepiej dogadać się z Baku i uzyskać przynajmniej gwarancje bezpieczeństwa i autonomii etnicznej i kulturalnej dla Ormian z enklawy, niż ryzykować koleje duże militarne uderzenie Azerów i utratę jakichkolwiek możliwości negocjacyjnych.

Paszynian liczy tu z pewnością na wsparcie Waszyngtonu, Brukseli, ale głównie Paryża, tradycyjnie proormiańskiego i niechętnego zwiększaniu wpływów Turcji, a więc i Azerbejdżanu.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!

Polecjaka Google News - Portal i.pl
od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl