Kryzys w Armenii. „Zdrajca” Paszynian, bo chce zamknąć sprawę Górskiego Karabachu

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
Photolure/Associated Press/East News
Premier Armenii Nikol Paszynian to polityk niezatapialny. Przegrał wojnę z Azerbejdżanem, by potem i tak wygrać wybory. Teraz zrywa z obowiązującym od ponad trzech dekad dogmatem w sprawie Górskiego Karabachu. Chce dogadać się z Azerbejdżanem, bo jest realistą. Co na to opozycja, Ormianie w enklawie, wreszcie Rosja?

Policja poinformowała, że 3 maja 2022 r. zatrzymano ponad 200 demonstrantów, którzy blokowali ulice w centrum Erywania a także centra w innych miastach Armenii. Wtorek był drugim dniem z rzędu w którym zatrzymano dużą liczbę demonstrantów. W poniedziałek było ich 244. Protesty rozpoczęły się 1 maja, kiedy tysiące zwolenników opozycji zebrało się na centralnym Placu Francuskim w stolicy, wzywając Paszyniana do rezygnacji.

Demonstranci skandowali hasła takie jak „Armenia bez Turków”, co było odniesieniem do Paszyniana, którego opozycja nazywa „Turkiem” od czasu zeszłorocznej kampanii wyborczej i zarzutów, że dąży do porozumienia z odwiecznym wrogiem. Taktyka protestujących polegająca na blokowaniu ulic jest wzorowana na „aksamitnej rewolucji” Paszyniana z 2018 roku, kiedy to przewodził on protestom ulicznym, które doprowadziły do ustąpienia poprzednich władz, kierowanych wówczas przez Serża Sarkisjana. Sam Sarkisjan uczestniczył w marszu 1 maja, podobnie jak inny były prezydent Robert Koczarian, który zmienił się w lidera opozycji.

Wściekłość lub co najmniej obawy wielu Ormian wywołały efekty kwietniowego spotkania Nikola Paszyniana z Ilhamem Alijewem w Brukseli, po którym prezydent Azerbejdżanu zgodził się rozpocząć prace nad dwustronnym traktatem pokojowym w celu rozwiązania konfliktu wokół Górskiego Karabachu i powołać wspólną komisję ds. wytyczenia wspólnej granicy. Baku chce, aby porozumienie pokojowe opierało się na pięciu elementach, w tym na wzajemnym uznaniu integralności terytorialnej. Paszynian publicznie oświadczył, że elementy te są w zasadzie do przyjęcia dla Erywania, co podsyca twierdzenia ormiańskiej opozycji, że jest on gotów uznać suwerenność Azerbejdżanu w Górskim Karabachu. - Jakikolwiek polityczny status Karabachu w ramach Azerbejdżanu jest dla nas nie do przyjęcia - powiedział na wiecu 1 maja Iszchan Sagatelian, wiceszef parlamentu i lider opozycyjnej Armeńskiej Federacji Rewolucyjnej – Dashnaktsutyun. - Paszynian jest zdrajcą, a stałe protesty uliczne, które narastają, zmuszą go do rezygnacji. Im więcej osób zostanie zatrzymanych, tym większa będzie liczba protestujących. Erywań już wyszedł na ulice - oznajmił Sagatelian.

Rozwiązanie dla Karabachu?

Górski Karabach, który od prawie trzech dekad znajdował się pod kontrolą etnicznych Ormian, jest uznawany na arenie międzynarodowej jako część Azerbejdżanu. Azerowie odzyskali kontrolę nad częścią tego separatystycznego regionu w wojnie w 2020 roku, jak również nad siedmioma przyległymi rejonami Azerbejdżanu, które były pod kontrolą sił etnicznych Ormian od zakończenia wojny w 1994 roku. Rozejm w listopadzie 2020 zawarto przy udziale Moskwy. Około 2 000 rosyjskich żołnierzy zostało rozmieszczonych w rejonie konfliktu w celu monitorowania zawieszenia broni.

Jednak rozochocony łatwym zwycięstwem militarnym Azerbejdżan nie zamierza rezygnować z odzyskania kontroli nad całym Karabachem. W marcu zajął pewne tereny, zaś rosyjskie „siły pokojowe” nie zareagowały. Być może to był to moment, gdy Nikol Paszynian ostatecznie uznał, że nie może liczyć na Rosję, gdyby Azerowie rozpoczęli nową wojenną kampanię – w której osamotniona Armenia nie ma szans. Premier woli więc doprowadzić do politycznego rozwiązania, które zapobiegnie totalnej klęsce Armenii. Woli teraz pójść na ustępstwa i coś jednak wytargować, niż znaleźć się w położeniu strony deklarującej bezwarunkową kapitulację.

Dlatego po rozmowach z prezydentem Azerbejdżanu w Brukseli na początku ub. miesiąca, 13 kwietnia, premier Nikol Paszynian podczas wystąpienia w parlamencie powiedział, że jego rząd planuje jak najszybsze podpisanie porozumienia pokojowego z Azerbejdżanem. Stwierdził też, że dla Erywania głównym celem negocjacji nie będzie już uzgodnienie przyszłego statusu Górskiego Karabachu (w ramach Azerbejdżanu), ale zapewnienie bezpieczeństwa mieszkającym tam Ormianom. Dlaczego Paszynian zmienia politykę prowadzoną od ponad 30 lat, także przez niego samego po 2018 roku? Jak zwraca uwagę Wojciech Górecki (OSW), nowe podejście jest wynikiem realistycznej oceny sytuacji na świecie, w regionie, wreszcie w samej Armenii. Wojna z 2020 roku pokazała, że Armenia nie ma co liczyć na pomoc Rosji i OUBZ, zaś świat generalnie uznaje oczekiwania azerbejdżańskie. Co więcej, obecna wojna Rosji z Ukrainą demonstruje słabość militarną Moskwy i oznacza długotrwałą izolację Rosji na scenie międzynarodowej. Paszynian może sobie pozwolić na niepopularną wśród części rodaków, szczególnie tych z Karabachu, woltę w podejściu do relacji z Baku i sprawy enklawy, ponieważ umocnił swą pozycję wygrywając przedterminowe wybory parlamentarne w 2021 roku – i to mimo przegranej wojny z Azerbejdżanem.

Reakcja opozycji i Rosji

W nieuznanej Republice Górskiego Karabachu zmiana polityki Paszyniana wywołała oburzenie. W przyjętym 14 kwietnia oświadczeniu parlament samozwańczego państewka wezwał Paszyniana do wycofania się z nowo ogłoszonej linii. Ostro zareagowała też opozycja, czego przejawem są obecne demonstracje. Tyle, że to Paszynian ma poparcie większości rodaków. Poza tym dobrze zabezpieczył się przed próbą obalenia jego rządu. Wymienił kadrę dowódczą w wojsku, której wielu członków żądało jego dymisji po klęsce w wojnie z Azerbejdżanem. Zmienił się też niedawno prezydent. Niechętnego coraz bardziej rysującemu się na horyzoncie porozumieniu z Turcją Armena Sarkisjana zastąpił wysunięty przez partię premiera Wahagn Chaczaturian.

Kluczowe może więc się okazać stanowisko Rosji. Na pierwszy rzut oka to, co zapowiada Paszynian, powinno poważnie zaniepokoić Moskwę. Choćby w swym historycznym przemówieniu 13 kwietnia więcej miejsca niż roli Rosji, poświęcił wysiłkom UE i przewodniczącego Rady Europejskiej Charlesa Michela, pod którego egidą doszło do dwóch spotkań z prezydentem Azerbejdżanu Ilhamem Alijewem. Reakcja Moskwy była natychmiastowa. W rosyjskim MSZ stworzono funkcję specjalnego przedstawiciela ds. normalizacji relacji pomiędzy Armenią a Azerbejdżanem. 14 kwietnia podano, że został nim Igor Chowajew, będący jednocześnie reprezentantem Rosji w Mińskiej Grupie OBWE – strukturze formalnie odpowiedzialnej za karabaski proces pokojowy, której współprzewodniczą Rosja, Francja i USA.

Za wcześnie jednak przesądzać, że Rosjanie już ponieśli porażkę. Paszynian może zdecydować się na oficjalne uznanie Karabachu jako części Azerbejdżanu i zgodzić się na delimitację i demarkację granicy armeńsko-azerbejdżańskiej. Ale co kluczowe, Erywań zgodzi się na to wyłącznie pod warunkiem, że enklawa pozostanie de facto pod rosyjską kontrolą. Niewykluczone, że jest to konsultowane z Moskwą, stąd Paszynian w ogóle nie przejmuje się protestami opozycji i wrogością klanu karabachskiego. Takie rozwiązanie (na dodatek z opcją jakiejś autonomii dla Ormian w Karabachu) to być może jedyne dziś wyjście dla Armenii zapobiegające kolejnej wojnie z Azerbejdżanem, którą Ormianie znów by przegrali. Zarazem będzie to oznaczało, że sukces Baku, czyli uznanie przez Armenię Karabachu za część de iure Azerbejdżanu, będzie miał bardzo gorzki smak – bo enklawa i tak pozostanie czymś w rodzaju rosyjskiego protektoratu. Jak długo Armenia będzie prowadzić rozmowy, a siły rosyjskie pozostawać w Karabachu, Azerbejdżan raczej nie rozpocznie kampanii wojskowej. Tak więc, jeśli Armenia zgodzi się uznać, że Karabach de iure jest częścią Azerbejdżanu, Moskwa może znaleźć sposób na utrzymanie swoich sił w tym regionie przez długi czas - i to przy niewypowiedzianym, choć niechętnym wsparciu Zachodu.

Wygrana, który zmieni się w porażkę?

Pozornie zwycięstwo Moskwy. Pozornie, bo po zawarciu pokoju i uznaniu wzajemnym granic nie będzie już konfliktu Ormian z Azerami, który Rosjanie udanie rozgrywali. Może być za to wspólna presja Baku i Erywania (wsparta na dodatek przez Ankarę), by wypchnąć Rosjan z tego obszaru. W konsekwencji Moskwa może stracić więcej, niż spodziewa się zyskać – pisze analityk Paul Goble (Jamestown Foundation). Tym bardziej, że niezadowolonych z układu, w którym jest pokój Armenii z Azerbejdżanem, Górski Karabach staje się częścią Azerbejdżanu, ale stacjonują tam Rosjanie mający zapewnić bezpieczeństwo miejscowym Ormianom, może być wielu w obu kaukaskich krajach.

Wielu mieszkańców Azerbejdżanu uważa rosyjskich „mirotworców” za okupantów i chce ich wycofania. Jeśli rosyjskie „siły pokojowe” pozostaną i nadal będą ściśle współpracować z Ormianami, niezadowolenie Azerbejdżanu będzie tylko rosnąć. To otwiera pole do nowych konfliktów między Azerbejdżanem a Rosją w przyszłości. Kompromis, który obecnie wydaje się leżeć na stole, może jednak okazać się niekorzystny dla Rosji również w Armenii. Karabach zbyt długo zajmował centralne miejsce w ormiańskiej polityce, aby większość Ormian była zadowolona z takiego rozwiązania. Ich gniew skupia się teraz przede wszystkim na rządzie Paszyniana. Jednak z czasem, zwłaszcza jeśli Kreml będzie próbował pozyskać przychylność Azerbejdżanu, gniew Ormian prawdopodobnie ponownie skupi się na Rosji.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl