Spotkanie polityków z dziennikarzami rozpoczęło się około godz. 11 na pl. Teatralnym w Lublinie.
- Chcemy przypilnować, żeby żadne euro, które jest przypisane do woj. lubelskiego nie było zmarnowane - powiedziała Beata Mazurek, rzeczniczka PiS oraz wicemarszałek Sejmu.
- Dla województwa lubelskiego mamy zagrożonych prawie 80 mln euro. To jest około 350 mln zł. Za te pieniądze moglibyśmy np. wybudować, zmodernizować 350 km dróg lokalnych w woj. lubelskim. Jest to naprawdę potężna kwota. Żal by było, gdyby woj. lubelskie z tego nie skorzystało - przekonywał minister Jerzy Kwieciński.
Budzikiem, który ma zmobilizować samorządowców do sprawniejszego wykorzystania środków ma być pismo, które minister chciał złożyć w Urzędzie Marszałkowskim. W pewnym momencie do ministra Jerzego Kwiecińskiego i wicemarszałek Beaty Mazurek dołączyli marszałkowie województwa lubelskiego z PO i PSL oraz pracownicy urzędu.
- Jestem gotowy odpowiedzieć na pytania – powiedział marszałek Sławomir Sosnowski.
- Możecie państwo zobaczyć ten kabaret, który z tyłu ma miejsce, który potwierdza, że urzędnicy zamiast pracować biorą udział w pikiecie zorganizowanej przez marszałków PSL – odpowiedziała Mazurek i dodała: - Ja rozumiem, że PSL urzęduje na ulicy, ale my złożymy dokumenty w urzędzie.
Politycy PiS udali się w stronę Urzędu Marszałkowskiego. Na to zebrani na placu przed Centrum Spotkania Kultur zaczęli skandować: „tchórze” i „kłamcy”. - Od kogo pan ucieka, panie ministrze - wykrzykiwał marszałek Sławomir Sosnowski.
„Podcinanie skrzydeł”
Po odejściu polityków PiS, własną konferencję z nagłośnieniem i grupą urzędników za plecami zorganizowali marszałkowie z PSL i PO.
- Ci ludzie, którzy tutaj stoją, walczyli, żeby najbiedniejsze województwo w Polsce nie oddało środków. Zostawili pot i krew.
Pracowali w soboty i niedziele, żeby zrealizować założone normy. I zrealizowali - chwalił swoich pracowników Sosnowski i dodał: - Nie pamiętam sytuacji, żeby minister bezpośrednio nadzorujący wydatkowanie środków unijnych rozwiązywał problemy w ten sposób.
Marszałek twierdzi, że dane podane na konferencji PiS są nieaktualne. - Nie wiem co sprawiło, że pan minister kłamie – powiedział marszałek Sławomir Sosnowski. Wystąpienie ministra nazywa „szkalowaniem województwa” i „podcinaniem skrzydeł”.
- Nigdy w historii Rzeczypospolitej nie mieliśmy sytuacji, że premier polskiego rządu kłamie. Że jedna władza publiczna występuje przeciwko drugiej - przekonywał Krzysztof Grabczuk, wicemarszałek województwa z PO. - Panie premierze, panowie ministrowie, martwcie się i rozmawiajcie z Komisją Europejską, żeby Polska nie straciła 100 mld zł w kolejnej perspektywie finansowej.
- Przyszedłem tu w obronie prawdy. Jest bardzo dobre wykorzystanie funduszy unijnych ze wszystkich programów. Tak mamy od lat. Co więcej, czasem dostajemy dodatkowe środki. Nie rozumiem tej sytuacji - powiedział pan Edmund, odpowiedzialny za fundusze unijne w Urzędzie Marszałkowskim.
„Zagrożenie jest minimalne”
Podobne konferencje odbywają się we wszystkich regionach, które według ministra są zagrożone utratą środków. Według danych ministerstwa na koniec sierpnia, najwięcej pieniędzy miałoby stracić województwo kujawsko-pomorskie - 178,4 mln euro, śląskie – 169,2 mln, małopolskie – 126,9 mln, podlaskie - 106,3 mln, łódzkie – 98,1 mln, świętokrzyskie – 88,1 mln i lubelskie – 79,6 mln euro.
- Nie grozi nam utrata nawet jednego euro z Regionalnego Programu Operacyjnego – przekonywał marszałek Sławomir Sosnowski i powołał się na komunikat zamieszczony na facebookowym profilu EU REGIO Poland. To oficjalny profil funduszy europejskich w Polsce:
„Na podstawie prognoz przesłanych do Komisji Europejskiej zagrożenie utraty środków przez programy regionalne i krajowe jest minimalne. Faktem jest, że niektóre programy krajowe wdrażają fundusze UE wolniej od „najwolniejszych” programów regionalnych, co jednak nie oznacza utraty funduszy w 2018” – czytamy na EU REGIO Poland.
„Pracownicy mają prawo do przerwy"
W tłumie na placu dało się rozpoznać urzędników marszałka. Dlatego radni PiS zażądali od marszałka wyjaśnień co do ich obecności.
- Mamy sygnały, że pracownicy zostali sugestywnie zaproszeni, wręcz zmuszeni do udziału w tej pikiecie politycznej. To złamanie konstytucji - powiedział Marek Wojciechowski z PiS.
Około godz. 13 radni zapukali do kilku departamentów urzędu i chcieli zobaczyć książki wyjść. Tylko w jednym przypadku im się to udało. Twierdzą, że prawo do takiego wglądu daje im mandat radnego, jednak urząd marszałkowski odpowiada, że politycy nie mieli prawa żądać dokumentów.
- Nikt nikogo nie zmuszał. Każdy pracownik ma prawo do 15 minut przerwy. Chciałbym, żeby radni PiS nie mierzyli wszystkich miarą swojego zepsucia - skomentował Krzysztof Grabczuk, wicemarszałek województwa. Dodał, że nie pamięta sytuacji, żeby do Lublina przyjeżdżał minister od środków unijnych i nie zawitał do urzędu marszałkowskiego.
Michał Mulawa z PiS tłumaczył, że Kwieciński od 2016 roku dopinguje i monitoruje województwa pod kątem wydatkowania funduszy z UE i w tym, że zrobił konferencję na placu nie ma nic dziwnego.
(wsp. SKO)
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE: