Spotkanie z rodzicami było inicjatywą pomorskiej kurator oświaty. - Chcę wysłuchać głosu rodziców i porozmawiać o ich obawach. Często brak dostatecznej wiedzy jest powodem niepokojów, dlatego chcę spotkać się i porozmawiać – mówiła Monika Kończyk jeszcze przed spotkaniem. Sami rodzice zapowiadali, że przyjdą, ale nie dadzą się przekonać, by zrezygnować z kolejnego strajku, zaplanowanego na 10 marca.
Czytaj również: Protest przeciwko reformie oświaty na Pomorzu. Rodzice 10 marca znów nie posłali dzieci do szkoły
- Reforma edukacji nie oznacza, że od 1 września wszystko się zmieni. Reforma będzie wprowadzana stopniowo. Podejmowanie uchwał w sprawie sieci szkół możliwe było i przed reformą – mówił już na wstępie spotkania Monika Kończyk. - W tym roku jest specyficzna sytuacja, że wprowadzony nowy ustrój szkolny wymaga dostosowania sieci. Ale to nie jest tak, że teraz jest jakieś novum.
Te słowa wywołały oburzenie wśród ok. 30 rodziców, zgromadzonych na szkolnej stołówce.
- Czuje się jak w samolocie do Smoleńska, który się zaraz rozbije. Jest za mało czasu na trakie zmiany, to bezsens, kompletna katastrofa – denerwował się ojciec jednego z gimanzjalistów. - 5 lat temu mój syn padł ofiarą zmian i jako 5-latek poszedł do szkoły. Szkoły były nieprzygotowane. Teraz mój najmłodszy syn trafi do klasy w liceum z moim 2,5-lata starszym synem. Jakie benefity czekają na moje dzieci w związku z reformą? - pytał.
Czytaj również: Sieć szkół prawie gotowa - przekonuje kurator
Kurator przekonywała, że to nie do niej należała decyzja o obowiązku szkolnym już od szóstego roku życia. - Ja również uważam, że to powinno być decyzją rodziców – mówiła Monika Kończyk.
Rodzice skarżyli się też, że w związku z reformę szkoła ich dzieci zostanie zlikwidowana, a nauczyciele szybką zaczną szukać pracy w liceach, aby być pewnym, że nie zostaną zwolnieni.
- Czy może pani zagwarantować, że nasze dzieci, które są w pierwszej klasie (gimnazjum – przyp. red.) zakończą edukacje w tej samej szkole, z tymi samymi nauczycielami?
Kurator tłumaczyła, że gimnazjum nie zostanie zlikwidowane, ale włączone do podstawówki - razem z kadrą. Zastrzegała też, że powodem zamykania szkół jest niż demograficzny oraz przypominała, że to Rada Miasta Gdańska zdecydowała o losie Gimnazjum nr 26.
Rodzice z kolei nazwali to umywaniem rąk od odpowiedzialności. - To nie wina Rady Miasta, że szkoła będzie likwidowana, ale wina reformy – krzyczeli. Tłumaczyli, ze ich szkole demografia nie zagrażała, ponieważ gimnazjum cieszyło się znakomitą renomą, dlatego nigdy nie było tam problemu z naborem.
Na sali rozpętała się taka awantura, że co chwilę rodziców uspokajała dyrektor Gimnazjum nr 26: - Rozumiem państwa, zaniepokojone. Ja też jestem zaniepokojona. Ale jeśli nie dacie odpowiadać na pytania, nie będziecie mieli jasności – tłumaczyła Liliana Gdowska.
Słowa dyrektor jednak nic nie dały. Kolejnym z punktów zapalnych okazała się kwestia podwójnego rocznika, który trafi do szkół ponadpodstawowych w 2019 roku. Rodzice denerwowali się, że przez to ich dzieci będą miały mniejsze szanse, by dostać się do dobrego liceum.
- W 2007 roku kandydatów do liceum było tyle samo, co będzie ich za dwa lata – zapewniała natomiast kurator oświaty.
Zobacz też: Reforma edukacji. Protest rodziców [SONDA]
- To spotkanie do niczego nie prowadzi. Nie ma żadnych odpowiedzi. Pani musi mówić, że będzie dobrze – krzyczeli rodzice. - Wprowadzając reformę, rozwalacie doskonałe szkoły, które nie mają problemu z demografią. Nikt się nie interesuje tym, ile pieniędzy zainwestowano w boiska, sale, sprzęty. Pójdą nowe pieniądze na nowe pieczątki i wyposażenie sal. To marnotrawstwo finansowe i marnotrawstwo zasobu ludzkiego. Ta reforma to skandal.
Rodzice zapewniali, że nie zrezygnują z kolejnych strajków przeciwko reformie oświaty.
Czytaj też: Strajk nauczycieli przeciwko reformie oświaty. 31 marca odejdą od tablic
Zobacz również: