Piątkowy poranek na Stadionie Olimpijskim - chociaż bez finałów - był dla biało-czerwoncyh kibiców bardzo intensywny. Starty naszych zawodników zaczęła Joanna Fiodorow, która jednym rzutem (71.46) zapewniła sobie start w finale niedzielnego (godz. 19.30) konkursu młociarek.
Mistrzostwa Europy w lekkoatletyce Berlin 2018 - AKTUALNA TABELA MEDALOWA
Problemów nie miała też oczywiście Anita Włodarczyk, która minimum osiągnęła w drugim podejściu. - Pierwszy rzut nie był udany. Pomyślałam sobie, że potowarzyszę Malwinie Kopron (rzucała w tej samej grupie - przyp. JG). Plan wykonany. Koncentrujemy się teraz na niedzielnym starcie. Koło na Stadionie Olimpijskim jest znakomite, chyba nawet to samo, które było tu dziewięć lat temu. Czuje się tu jak u siebie w domu - powiedziała nasza multimedalistka, która na tym obiekcie już dwukrotnie biła rekord świata. Jej wynik z kwalifikacji to 75.10. Wspomniana Kopron uzyskała 71.14 i ją także zobaczymy w decydującej rywalizacji.
Większych problemów nie mieli nasi dwaj eksportowi tyczkarze - aktualny wicemistrz świata Piotr Lisek i były mistrz globu Paweł Wojciechowski. Obaj oddali w kwalifikacjach po trzy skoki, wszystkie zaliczyli i z wynikiem 5.61 dostali się do finału.
Przepadł za to Robert Sobera, wciąż jeszcze aktualny mistrz Europy z Amsterdamu. Dla Sobery, którego nie omijają kontuzje, już sam przyjazd do Berlina był krokiem w dobrą stronę. - W tych skokach było wiele błędów. Tych błędów od dawna jest dużo. Próbuję je eliminować. Na starcie jest presja, stres i to nie wszystko wychodzi. Ostatni raz na imprezie mistrzowskiej skakałem dwa lata temu na igrzyskach. Nie miałem automatyzmów, musiałem się skupiać na tym, co robię. No i wyszedł taki żałosny wynik - mówił szczerze wrocławianin.
Trenująca od jesieni także we Wrocławiu Sofia Ennaoui bardzo pewnie przebrnęła przez sito eliminacyjnego biegu na 1500 metrów. Wygrała swoją serię, a czas 4:08.60 okazał się później najlepszy w stawce.
- Na początku biegu byłam trochę niedogrzana, bo ostatnio nie startowałam zbyt dużo. Nie ukrywam jednak, że przydały mi się te trzy tygodnie odpoczynku. Nie czułam się rewelacyjnie, ale... to dobrze. Co roku było na początku świetnie, a potem te dalsze biegi były średnie - stwierdziła. W finale zobaczymy także Angelikę Cichocką (4:10.04), która po niepowodzeniu na 800 m, postanowiła spróbować jeszcze sił na dłuższym dystansie.
Pecha miał tylko Karol Hoffmann, który w pierwszej próbie eliminacji trójskoku naderwał ścięgno Achillesa i stadion opuścił na wózku.
[ZDJĘCIA] Urocze Polki w finale sztafety 4x400 na ME w Berlinie