Tym razem bowiem na boisku zabrakło wybrańcom Michała Probierza w zasadzie wszystkiego. Przystąpili do rywalizacji bez jakiegokolwiek pomysłu na tę rywalizację, bez planu B, bez agresywności, bez szybkości, bez determinacji, bez lidera. Zabrakło naprawdę wszystkiego; z wyjątkiem fartu, którego doświadczyliśmy dwukrotnie. Najpierw przy interwencji Łukasza Skorupskiego w sytuacji stuprocentowej dla rywala, a potem po uderzeniu Roberta Lewandowskiego, szczęśliwie podbitego przez przeciwnika, dzięki czemu piłka poszybowała w okienko i wylądowała w siatce. Po ponad 80 minutach niewyobrażalnych męczarni…
Zjazd polskich gwiazd jest zatrważający!
Selekcjoner Probierz niczym mantrę powtarza słowo: progres. Tymczasem – jak pokazało starcie o punkty z zespołem z 15 (słownie: piętnastej) dziesiątki światowego rankingu - jedyny postęp dokonał się w zachowaniu trenera na konferencjach prasowych. Taki mianowicie, że trener nauczył się mierzyć stoperem czas pytań zadawanych przez jednego z krytycznie nastawionych do jego pracy w kadrze dziennikarzy. Natomiast w grę Biało-Czerwonych od finałów Euro 2024, w których gra była nawet (i to długimi fragmentami) obiecująca dotknął zatrważający regres. I jakiś niewytłumaczalny bezwład. W każdym razie od tamtej pory nasz zespół zjeżdża po równi pochyłej. Miewa dobre momenty (połowa w spotkaniu z Chorwacją na Stadionie Narodowym), ale generalnie – nie sposób oprzeć się wrażeniu, iż pędzi donikąd.
Statystyki ze starcia z Litwą pokazujące nieporadność polskiego zespołu w poszczególnych elementach nie pozostawiają złudzeń, że rozwój tej drużyny może dostrzegać jedynie Probierz. A i to chyba jedynie wówczas, gdy spogląda przez różowe okulary. Jeśli w konfrontacji ze 142. zespołem świata na naszym terenie to rywal wypracował jedyną stuprocentową okazję w meczu, a my musieliśmy się zadowolić zwycięskim rykoszetem, to aż strach pomyśleć, co będzie w rywalizacji z zawsze groźnymi przeciwnikami z Finlandii, a nawet z coraz silniejszej Malty. W końcu nie ma już słabych reprezentacji…
Selekcjoner marnuje przedemerytalny czas Lewandowskiego
Żarty oczywiście na bok. Probierz marnuje czas – swój, piłkarzy, ze zbliżającym się nieuchronnie do sportowej emerytury Lewandowskim na czele, kibiców. Wciska kity o rozwoju zespołu, podczas gdy z każdym kolejnym meczem zwija jego możliwości i nie ma – żadnego, niestety – pomysłu na wykorzystanie potencjału powoływanych zawodników. I nie oszukujmy się, jeśli naprzeciw staje europejski słabeusz, to usprawiedliwienia nikt nie może szukać w absencjach Piotra Zielińskiego i Nicoli Zalewskiego.
Jedyne, co powinien zrobić teraz selekcjoner to – po tym, jak już pierd… whisky (bo zakładam, że nawet Michał męczył się w piątkowy wieczór oglądając ten wyrób drużynopodobny na trzeźwo) – zastanowić się nad złożeniem dymisji. Skoro bowiem przez półtora roku nie zbudował literalnie nic w kadrze, to może być jedyne na tym etapie sensowne rozwiązanie. Z taką jak w piątek grą (i w perspektywie rewanżu na Litwie) trudno będzie bowiem zająć drugą lokatę w naszej eliminacyjnej grupie. A marzenia o występie na mundialu trzeba będzie odłożyć do roku 2030...
