Uwagę pracowników gospodarstwa rybnego w Starzawie zwrócił nienaturalnej wielkości bielik, który pojawił się w tych okolicach. - Ci pracownicy są zaznajomieni z bielikami. Podejrzewali więc, że to nie jest rodzimy gatunek. Dopóki był lotny, nie dało się go złapać. Był za to bacznie obserwowany - opowiada Jakub Kotowicz, wiceprezes Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu.
Kiedy ptak niefortunnie ugrzązł w mule, dał się złapać i trafił do przemyskiego ośrodka. Okazało się, że to bielik olbrzymi , który w naturze nie występuje w Polsce. Można go spotkać na północnopacyficznym wybrzeżu Azji, na Kamczatce, w Japonii. Tak jak nasz rodzimy bielik, żeruje na rzekach i jeziorach, jest jednak od niego większy i ma nieco inne ubarwienie. Gatunek figuruje na liście chronionych międzynarodową konwencją CITES. Przez Światową Unię Przyrody jest uznany za gatunek narażony na wyginięcie.
Zobacz też: Misia Cisna doczekała się misiowego spa w ZOO w Poznaniu
Bielik olbrzymi, który trafił do przemyskiego ośrodka, w marcu uciekł z zoo w Płocku. Wydostał się z woliery przez otwór powstały w wyniku rozpięcia siatki. Był widziany przez ornitologów w kilku miejscach. Najpierw w pobliżu Płocka. W kwietniu zaobserwowano go w okolicach Jeżowa w województwie łódzkim, w maju - w dwóch miejscach na terenie województwa małopolskiego, skąd przeniósł się na Podkarpacie. Ptaka widziano koło Stalowej Woli. Wiosną, latem i wczesną jesienią uciekinier z ogrodu zoologicznego dawał sobie doskonale radę, choć nigdy wcześniej nie musiał polować samodzielnie.
- W tych miesiącach ptak miał dostęp do żerowisk, więc radził sobie bezproblemowo - tłumaczy Jakub Kotowicz. Mógł nieco osłabnąć, gdy dostęp do pokarmu nie był już tak łatwy jak w ciepłych miesiącach. - Na pewno wpływ na to mógł mieć fakt, że jego umiejętności w zdobywaniu pokarmu są ograniczone. W zoo miał ten pokarm podawany - dodaje Kotowicz.
Osobnik, który uciekł z zoo i trafił na kilka dni do Przemyśla to samica. Wykluła się w 2008 roku w ogrodzie zoologicznym w czeskim Libercu. W Płocku dołączyła do samca, który w 2002 roku trafił tam z Moskwy. Przez te kilka miesięcy samica na wolności żyła samotnie.
Ptak w Przemyślu został poddany kompleksowej diagnostyce. W ośrodku przebywał trzy dni. Podstawą pokarmu bielików, zarówno tych naszych, jak i olbrzymich, są ryby. W okresie zimowym przerzucają się czasem na padlinę. - Obawialiśmy się, czy nie padł ofiarą zatrucia, jak to się zdarza w przypadku naszych rodzimych bielików. Kiedy okazało się, że wszystko jest w porządku, przyjechali pracownicy ogrodu zoologicznego w Płocku i zorganizowaliśmy akcję przekazania ptaka - wyjaśnia wiceprezes Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu.