- Będę składał wyjaśnienia, ale nie w dniu dzisiejszym - powiedział na początku rozprawy Dariusz M, który na salę sądową został doprowadzony z aresztu. Podobnie, jak oskarżona Marta K.
Dariusz M. konsekwentnie zaprzeczał w środę temu, co mówił wcześniej w śledztwie. - Wycofuję tamte zeznania, bo są one bzdurne, bezsensowne - stwierdził jedynie.
W pewnym momencie sąd zapytał oskarżonego, czy nie widzi logicznej sprzeczności w tym, że na poprzedniej rozprawie powiedział, że się nie przyznaje do zabójstwa, a teraz zaprzecza również tym ze swoich wcześniejszych wyjaśnień, które są zgodne właśnie z taką linią obrony. I na to pytanie oskarżony odmówił odpowiedzi.
"Wtedy jeszcze nie byłem pewien, że chciałem go zabić"
Jaki obraz rysuje się z jego wcześniejszych wyjaśnień, składanych w kolejnych miesiącach na policji i w prokuraturze? W środę zostały one odczytane przez sąd.
Przypomnijmy, że Marta K. i Mariusz Ś., którzy wtedy byli parą, po wyjściu z jej domu poszli razem na tzw. plac buraczany w Ciechankach (pow. łęczyński). Tam miał już na nich czekać Dariusz M. - Podchodząc do nich, zataczałem się. Zaatakowałem Ś. bez słowa - mówił w śledztwie Dariusz M. Gdy pokrzywdzony próbował uciec w stronę lasu, napastnik miał go unieruchomić na ziemi. Oskarżony twierdził też, że doszło do szamotaniny między nimi.
Dariusz M. w tym czasie miał być przekonany, że to właśnie Mariusz Ś. planuje jego zabójstwo. Taką wersję miał usłyszeć od Marty K.
Z odczytanych na rozprawie wyjaśnień Dariusza M. wynika, że zadawał ofierze ciosy pałką, ale użył też noża. Miał też strzelić w głowę Mariusza Ś. z pistoletu pneumatycznego, podanego mu przez Martę K. Powiedział, że po strzale słyszał jeszcze jęki Ś.
- Wtedy jeszcze nie byłem pewien, że chciałem zabić. Wszystko poszło za daleko - to fragment wyjaśnień oskarżonego, które zostały w środę odczytane przed sądem. Dalej Dariusz M. mówił, że później poczuł, że zabić musi. Następnie relacjonował śledczym, jak wrzucał ciało do Wieprza, a dowody zbrodni przeznaczył do spalenia. "Byłem harcerzem, mam zapalniki w samochodzie" - zaznaczył.
W środę można było się przekonać, że oskarżony w miarę trwania śledztwa zmieniał przedstawiane przez siebie wersje. Jednego dnia tłumaczył, że zabójstwo Mariusza Ś. "to był przypadek", dodając, że Marta K. nie próbowała go powstrzymywać, a innym razem powiedział, że nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów oraz odmówił składania wyjaśnień.
Dodajmy, że na poprzedniej rozprawie, w marcu, Marta K. wyjaśniała, że była tylko narzędziem i wykonywała polecenia Dariusza M. Częściowo wycofała się z tego, co mówiła wcześniej w śledztwie. - Zeznawałam bezmyślnie, zwrot „miałam go wystawić” nie padł ode mnie, ale od policji - zapewniła w trakcie marcowej rozprawy.
Kolejna rozprawa przed Sądem Okręgowym w Lublinie odbędzie się 26 kwietnia.
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE: