Przypomnijmy, że do feralnego zabiegu doszło 8 sierpnia 2012 roku, wówczas jeszcze w Akademickim Szpitalu Klinicznym (dziś Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym). Podczas operacji usunięcia nowotworu, w ciele 78-letniego pacjenta zostały zaszyte dwie chusty chirurgiczne o wymiarach 70/70cm.
Ireneusz N. cierpiał po operacji przez długie miesiące. Dopiero po 9 lekarze odkryli co dolega pacjentowi. Skierowali go na zabieg usunięcia chust, który przeprowadził... ten sam chirurg - Dariusz R. W wyniku tej operacji wystąpiły powikłania i pacjent trafił na stół jeszcze trzykrotnie. Niestety, 13 maja 2013 roku zmarł w wyniku ostrej niewydolności wielonarządowej.
Zawiadomienie o błędzie lekarskim wpłynęło do Okręgowej Izby Lekarskiej dopiero po półtora roku. Przez to sprawa szybko się przedawniła, a sąd pierwszej instancji uniewinnił Dariusza R.
Podczas apelacji, obrona chirurga podnosiła kilka argumentów, między innymi o fakcie, że oskarżony chirurg nie przybywał sam na sali operacyjnej, miał do pomocy instrumentariuszy odpowiedzialnych za sprawdzenie ilości sprzętu operacyjnego przed i po zabiegu. Do tego mówiono, że pacjent był w podeszłym wieku i ciężko chorował.
Rodzina pacjenta oraz prokuratorzy wskazywali jednak na błędy i bałagan w blokach operacyjnych, którymi zarządzał właśnie Dariusz R. Sąd jednak, opierając się także na stwierdzeniu ekspertów, jakoby chusty w ciele pacjenta i jego zgon rok później łączyły się jedynie pośrednio, znów uniewinnił lekarza.
- My chcemy uznania jego winy – mówiła przed rozprawą w grudniu 2019 pani Dorota, córka Ireneusza N. - Chcemy żeby sąd powiedział, że lekarz ma pilnować człowieka. Bo to czyjś ojciec, mąż brat.
W roku 2021, sprawą zainteresował się prokurator Zbigniew Ziobro. Rzadko zdarza się, by Prokurator Generalny w trybie nadzwyczajnym zaskarżał wyroki sądów, ale tak właśnie stało się w przypadku sprawy Dariusz R.. Skarga prokuratora doprowadziła do wznowienia procesu, który dziś (21 września) odbywa się w SN w Warszawie.
