Primoż Roglić poza wyścigiem
Zanim zapadły najważniejsze wtorkowe rozstrzygnięcia, miały miejsce inne ważne wydarzenia, które odciągnęły uwagę od samej rywalizacji. Oto słoweński kolarz Primoz Roglić, uważany za jednego z faworytów Giro d'Italia, wycofał się z wyścigu podczas 16. etapu, z miejscowości Piazzola sul Brenta na podjazd Passo di San Valentino.
Lider drużyny Red Bull Bora-hansgrohe był poszkodowany w kilku kraksach na wcześniejszych etapach, a kolejną zaliczył także w 16. etapie, ok. 95 km przed metą. Słoweniec zajmował 10. miejsce w klasyfikacji generalnej, tracąc blisko cztery minuty do prowadzącego Meksykanina Isaaca del Toro (UAE Team Emirates).
Kolarz zsunął się w przepaść
Kolejne, tym razem niebezpiecznie wyglądające zdarzenie, miało miejsce z udziałem Włocha Alessio Martinelliego. Zawodnik nie zdołał utrzymać równowagi na rowerze, stracił panowanie, zanotował upadek, zsunął się poza trasę i wylądował na zboczu, przez które przebiegała trasa.
Kolarz został ewakuowany do szpitala, a jego team poinformował, że jest on przytomny, a jego stan stabilny. Włoch może mówić o szczęściu w nieszczęściu, całość mogła bowiem zakończyć się znacznie gorzej.
Włoska dominacja we wtorek
Wtorkowy etap, długości 203 km i z kilkoma wzniesieniami, był jednym z najtrudniejszych w tegorocznym Giro. Na dodatek rozpoczął się w deszczowej aurze, co sprzyjało zdarzeniom takim, jak to z udziałem Martinelliego.
Zwycięstwo odniósł Scaroni, drugi był Fortunato, z kolei trzecie miejsce, ze stratą 55 sekund do włoskiego duetu, zajął ich rodak Giulio Pellizzari (Red Bull-Bora-hansgrohe).
Na 21. pozycji we wtorek uplasował się Rafał Majka (UAE Team Emirates-XRG), który finiszował ponad sześć minut za Scaronim i Fortunato. W klasyfikacji generalnej nasz jedynak w Giro d'Italia awansował na osiemnastą pozycję - do lidera traci 16 minut i 37 sekund.
