Chudnij oszczędnie

at
123rf
Wiosna to najlepsza pora na zrzucenie nadmiaru kilogramów. A mamy co zrzucać. Wyniki badań nad otyłością są zastraszające - statystyczny Polak z roku na rok jest coraz grubszy

Przeczytaj więcej tekstów Magazynu Rodzinnego

Pod względem oty­łości - jak pod żadnym innym - coraz szybciej upodabniamy się do Amerykanów, słynących ze słabości do fast foodów. Też polubiliśmy pizzę, hamburgery, okraszone roztopionym serem i frytki, najchętniej popijane coca-colą.

Dietetycy biją na alarm, gazety niemal codziennie publikują wypowiedzi na temat zdrowego odżywiania się, a wydawnictwa książki. Właśnie ukazał się kolejny bestseller doktora Arthura Agatstona "Dieta South Beach", tym razem w wersji "Turbo". Poza poszerzoną listą dozwolonych produktów spożywczych, zawiera program fitness, nowe przepisy i odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania dotyczące diety. Wydawnictwo Rebis słusznie zakłada, że książka sprzeda się na pniu, tym bardziej że dieta doktora Agatstona zaleca spożywanie węglowodanów bogatych w błonnik, dobrych tłuszczów nienasyconych, chudego białka i niskotłuszczowego nabiału, co jest zgodne ze sprawdzonymi (także u nas) zasadami żywienia.

W gruncie rzeczy dieta South Beach zalecająca zdrowe odżywianie i ruch to nic nowego, ale nie zaszkodzi kupić książki i poczytać o tym jeszcze raz. W księgarniach są też inne propozycje, mające pomóc nam schudnąć. Na przykład Judith S. Beck, amerykańska psychoterapeutka w książce "Dieta dr Beck. Myślenie wyszczuplające" (pisaliśmy o niej w poprzednim numerze "Magazynu Rodzin­nego") przekonuje, że od­chudzanie nie musi być koszmarem, a efekt jo-jo wcale nie jest nieuchronny. Jej zdaniem, wszystko zależy od tego, czy zaczniemy inaczej niż dotychczas myśleć o odżywianiu. Proponuje sześciotygodniowy kurs, dzięki któremu odnajdziemy motywację i nie zrezygnujemy z diety.

To znaczy, skażemy się na skrupulatne liczenie kalorii, żeby nie przekraczać głodowej dawki 1000 kcal dziennie, albo zgodnie z zaleceniami doktora Atkinsa przejdziemy na dietę wysokobiałkową, zrezygnujemy z klusek, chleba i ciast, a zaczniemy jeść tłuste mięsa. Kto woli, może postawić na dietę Diamondów i nie jadać razem białek z węglowodanami (czyli odpada schabowy z ziemniakami).

Zamiast liczyć kalorie, można studiować indeksy glikemiczne potraw (dieta Montignaca), bo to od nich zależy, w jakim stopniu wzrasta stężenie glukozy we krwi. Na przykład po zjedzeniu słodyczy poziom glukozy raptownie wzroś­nie, na co nasza trzustka odpowie wzmożoną produkcją insuliny, hormonu, który sprzyja magazynowaniu tłuszczu.

Dieta to jedno, a ćwiczenia drugie. Bez ruchu - ostrzegają lekarze - nie ma mowy o zgubieniu kilogramów. Basen, joga, jogging - wybierajcie, co lubicie. Dobre skutki daje też siłownia, pod warunkiem, że będziecie ćwiczyć regularnie. A komu zależy nie tylko na utracie kilogramów, lecz również na wyrzeźbieniu sylwetki, ten poddaje się magii najnowszych wynalazków, np. biostymulacji (Futura Pro Bioenergy System), czyli kształtowaniu ciała przy pomocy mikroprądów i systemów ultradźwiękowych. Rozmaite kombinacje impulsów skutecznie oddziaływają na tkanki, szczególnie na tłuszcz w okolicach podbrzusza i ud.

I to jeszcze nie wystarczy. Trzeba też korzystać z osiągnięć kosmetologii - robić peelingi, wsmarowywać balsamy i preparaty redukujące tkankę tłuszczową. "Cellulit nie śpi" ostrzega firma Vichy na swoich najnowszych billboardach. W aptekach właśnie pojawił się żel wyszczuplający Lipo Metric zaopatrzony w tzw. masażer, czyli przyrząd stymulujący i drenujący skórę. Dzięki kosmetykom zawierającym m.in. adrenalyse-S ("przeciwdziała przekształcaniu się uśpionych komórek tłuszczowych w aktywne komórki magazynujące") też podobno pozbędziemy się paru centymetrów w talii.

A zatem, do dzieła! Kto zechce, ten skorzysta z tych wszystkich zaleceń. Inni schudną zapewne dzięki starej sprawdzonej zasadzie MŻ (mniej żreć), a przy okazji sporo zaoszczędzą.

Wróć na i.pl Portal i.pl