W czerwcu neurochirurdzy ze szpitala przy ul. Borowskiej zoperowali 30-letnią kobietę chorującą na nerwicę natręctw. Lekarze wszczepili jej do mózgu stymulator, który poprawia czynność mózgu i łagodzi objawy choroby. Pacjentka szuka pracy i zaczyna normalnie funkcjonować w społeczeństwie.
- Pacjentka choruje już od 20 lat - mówi dr Jan Beszłej z Katedry i Kliniki Psychiatrii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu i dodaje, że nerwica natręctw, na którą cierpi 30-latka, sprawia, że chora ma cały czas natrętne zachowania i myśli. - Jeżeli te natręctwa występują intensywnie, zakłócają życie chorego. Tak było też w przypadku tej pacjentki. Po 4 miesiącach po zabiegu widzimy wyraźną poprawę. W niektórych zachowaniach patologia spadła nawet o połowę. To znacząca zmiana - wylicza dr Beszłej.
Kobieta od 20 lat miała nerwicę objawiającą się wiecznymi wątpliwościami. - Pacjentka cały czas miała wątpliwości: czy ugotować obiad czy nie, czy pójść do toalety czy nie. Wielokrotnie sprawdzała, czy coś zrobiła prawidłowo - czy wyłączyła światło, czy zamknęła drzwi. Wysyłała też mnóstwo maili, dzwoniła i upewniała się, czy daną rzecz zrobiła dobrze. Te myśli i czynności zajmowały jej cały dzień - relacjonuje dr Beszłej.
Zabieg wykonany u 30-latki to tzw. głęboka stymulacja mózgu. Została ona zastosowana przez lekarzy z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu i Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w leczeniu nerwicy natręctw. Wcześniej takie zabiegi (ok. 50 operacji) wykonano w szpitalu przy ul. Borowskiej u pacjentów z chorobą Parkinsona, drżeniem samoistnym i dystonią. Teraz głęboka stymulacja mózgu jest coraz częściej stosowana w psychiatrii i u pacjentów, u których nie zadziałała psychoterapia i leki.
- Ideą zaburzeń stanu psychicznego jest nieprawidłowe wydzielanie neuroprzekaźników, które powodują zaburzenie przekazywania informacji. Wskutek tego jedne ośrodki stają się bardziej dominujące niż inne - wyjaśnia dr Paweł Tabakow, szef Kliniki Neurochirurgii szpitala przy ul. Borowskiej i dodaje, że dzięki diagnostyce obrazowej i sprzętowi lekarze są w stanie określić, w którym miejscu zrobić trepanację czaszki i umieścić w mózgu elektrody. - Jest to swojego rodzaju rozrusznik mózgu. My blokujemy wybraną czynność mózgu, wsadzając do tkanki mózgowej elektrodę, a stymulator wszczepiając w okolicę podobojczykową. Wtedy też uruchamiamy elektrostymulację, co ma na celu wprowadzenie równowagi i umożliwienie normalnego funkcjonowania pacjentowi - wyjaśnia dr Tabakow.
Podczas zabiegu głębokiej stymulacji mózgu pacjent jest przytomny. Cała operacja trwa ok. 3 godzin.
Obecnie liczba osób żyjących z nerwicą natręctw to 2,5 procent, czyli dwie na 100 osób. 30 procent chorych jest opornych na psychoterapię i leki. Dwoma czynnikami, które wypływają na wystąpienie nerwicy natręctw, to przede wszystkim genetyczne uwarunkowania (choroba w rodzinie) i środowiskowe (stres w pracy, sposób wychowania).
Teraz Przykliniczna Poradnia Zdrowia Psychicznego, przy Katedrze Psychiatrii Uniwersytetu Medycznego (ul. Pasteura 10) szuka zainteresowanych pacjentów, którzy chcą poddać się zabiegowi.
Warunkami kwalifikacji do zabiegu są: rozpoznanie nerwicy natręctw, choroba trwająca od co najmniej 5 lat, nieustępowanie objawów po leczeniu lekami i psychoterapią, brak ciężkich zaburzeń tj. schizofrenia, autyzm, demencja oraz chorób tj. choroba Parkinsona, stwardnienie rozsiane czy choroba nowotworowa.
Zainteresowani pacjenci mogą dzwonić do poradni na nr tel. : 71 784 16 10.
Zobacz, jak reaguje pacjent po włączeniu stymulatora
Zobacz, jak reaguje pacjent przed włączeniem stymulatora