Niektóre kobiety nie miały tyle szczęścia. - Kilka tygodni temu podczas kontrolnej wizyty u ginekologa dowiedziałam się, że mogę mieć niewydolność szyjki macicy, co może zagrażać ciąży. Dostałam skierowanie do szpitala. Niestety w klinice przy ul. Jaczewskiego nie było dla mnie miejsca. Usłyszałam, że w ciągu najbliższych kilku dni nie zostanę przyjęta, bo oddział pęka w szwach - opowiada pani Marzena, dziś w szóstym miesiącu ciąży.
W Klinice Położnictwa i Perinatologii SPSK nr 4 jest w sumie ok. 150 łóżek, z czego 40 na perinatologii i 45 na położnictwie. - Cały czas mamy komplet. Są dni, kiedy brakuje nam "dostawek". Ale pacjentki się nie skarżą. Uprzedzamy je jak wygląda sytuacja - zapewnia prof. Jan Oleszczuk, ordynator oddziału.
Pod opiekę specjalistów z jego zespołu trafiają nie tylko mieszkanki Lubelszczyzny, ale również woj. podkarpackiego, świętokrzyskiego czy mazowieckiego. Bo klinika od lat posiada III stopień referencyjności, czyli osiągnęła najwyższe standardy w lecznictwie szpitalnym. - Opiekujemy się kobietami z zagrożoną ciążą, trafiają do nas najcięższe przypadki. W samym Lublinie takich pacjentek jest ok. 600 rocznie. Mogłyby zgłosić się do innego szpitala, a jednak wybierają nas. Mimo że warunki lokalowe mogłyby być lepsze - przyznaje prof. Oleszczuk.
Specjalista od lat stara się o utworzenie w Lublinie Centrum Perinatologii, które otoczyłoby opieką przyszłe mamy i ich nienarodzone dzieci. Ciężarne leżałyby w salach jedno lub dwuosobowych w piętrowym budynku połączonym bezpośrednio z SPSK nr 4. To idealna lokalizacja, bo po sąsiedzku jest dziecięcy szpital kliniczny, na który trafiałyby chore noworodki, potrzebujące specjalistycznej opieki. - Niestety na ten projekt ciągle brakuje funduszy - przyznaje profesor.
Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!