Po igrzyskach olimpijskich w Paryżu wybuchła gorąca dyskusja na temat sytuacji polskiego sportu. Występy Biało-Czerwonych okazały się najsłabsze pod względem medalowym od 1956 roku, co wzbudziło zaniepokojenie opinii publicznej. Oczekiwania były wyższe, zwłaszcza w kontekście znaczących nakładów finansowych. Od 2022 do 2024 roku 31 polskich związków sportowych zajmujących się letnimi dyscyplinami otrzymało niemal pół miliarda złotych z budżetu państwa.
W wywiadach i relacjach na żywo z wydarzenia wielu sportowców i ekspertów głośno wypowiedziało się o nieprawidłowościach, jakie mają mieć miejsce w związkach sportowych. Kolarka Daria Pikulik przypomniała o braku funduszy i sprzętu, które powinny zapewnić władze PZKol, chodziarz Dawid Tomala wskazywał na potrzebę gruntownych reform w PZLA, a zapaśnik Arkadiusz Kułynycz skrytykował fakt, że nie mógł zabrać sparingpartnera do Paryża, mimo że przedstawiciele Polskiego Związku Zapaśniczego zabrali ze sobą osoby towarzyszące – czemu związek stanowczo zaprzecza.
Po zakończeniu imprezy w Paryżu minister sportu Sławomir Nitras zapowiedział kontrolę w związkach sportowych. Z doniesień medialnych wynikało, że planowane były szczegółowe audyty dotyczące gospodarowania środkami publicznymi w polskim sporcie wyczynowym. Od zapowiedzi minęło przeszło półtora miesiąca, w związku z czym Fundacja KSG „Olympic Dreams” wystosowała pismo do Ministerstwa Sportu z zapytaniem o postęp prac.
W odpowiedzi resort poinformował, że na podstawie ustawy o sporcie prowadzone są systemowe kontrole, a wszelkie sygnały o nieprawidłowościach są analizowane. Wyniki przeprowadzonych kontroli mają być publikowane w Biuletynie Informacji Publicznej. Ministerstwo zapewniło również, że środki publiczne mają być wydatkowane w sposób rzetelny, racjonalny i celowy.
