Co się stanie na Białorusi, jeśli Łukaszenka ogłosi mobilizację i pójdzie na wojnę z Ukrainą

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
Łukaszenka nie jest skłonny wysyłać swoją armię na wojnę z Ukrainą
Łukaszenka nie jest skłonny wysyłać swoją armię na wojnę z Ukrainą president.gov.by
Ostatnie dni dały powód do przypuszczeń, że niewykluczone jest otwarcie – po raz drugi – frontu północnego przeciwko Ukrainie. Ale jest to możliwe, na razie, tylko w scenariuszu zakładającym bezpośredni udział Białorusi w wojnie. Czy jest to realne? Czy Łukaszenka sięgnąłby po rezerwy? Jakie by to miało konsekwencje?

Białoruś od początku inwazji Rosji na Ukrainę jest wykorzystywana jako platforma do prowadzenia działań zbrojnych przez Moskwę. W pierwszej fazie było to nawet uderzenie siłami lądowymi z północy. Potem już było głównie wykorzystywanie terytorium białoruskiego do ataków rakietowych, a ostatnio także irańskich dronów-kamikaze. Po ogłoszeniu mobilizacji w Rosji, ogłoszeniu aneksji części Ukrainy, nasileniu szantażu atomowego i niedawnych zmasowanych atakach powietrznych znów mówi się dużo o zaangażowaniu Białorusi w wojnę. Czy i jakie możliwości ma Łukaszenka, by pomóc Putinowi? I na ile się zgodzi, a także jaki to będzie miało wpływ na wojnę? Kluczowe są dwa czynniki. Po pierwsze, armia jest nieliczna i słaba. Po drugie, społeczeństwo, większość elit politycznych i wojskowych, jak też sam Łukaszenka, nie chcą angażować się bezpośrednio w wojnę.

Potencjał militarny Białorusi

Od momentu uzyskania niepodległości (1991) Białoruś nie brała udziału w żadnym konflikcie zbrojnym i jej żołnierze nie mają bojowego doświadczenia. Jak wyglądają jej Siły Zbrojne? Około 45 000 żołnierzy, 60 samolotów, 600 czołgów. Oficjalnie blisko dwie trzecie wojska to żołnierze zawodowi i kontraktowi. Co oznacza, że do boju tak realnie Łukaszenka może wysłać maksymalnie 20 tys. ludzi, a bardziej realna liczba to 15-17 tys. To kadrowe siły, zawodowi i kontraktowi żołnierze, którzy szkolą się od lat. Głównie specnaz i wojska powietrzno-desantowe. Tak naprawdę jedyną formacją o znaczącej wartości bojowej mogą być Siły Operacji Specjalnych. To trzy brygady i w sumie maksimum 6 tys. żołnierzy. Dwie z tych brygad były rozmieszczone w 2020 roku na wypadek rewolucji. Żołnierze tej elitarnej białoruskiej formacji jako jedyni mają jakiekolwiek doświadczenie, nie tyle nawet bojowe, co udziału w misjach wojskowych. Choćby w misji pokojowej ONZ w Libanie czy niedawno, w styczniu 2022, w misji OUBZ w Kazachstanie. Specnaz jest podporządkowany bezpośrednio Sztabowi Generalnemu.

Obok liczebności i doświadczenia, trzecią piętą achillesową białoruskiej armii jest sprzęt. Jeśli chodzi o siły pancerne, większość czołgów to sowieckiej produkcji T-72B. Również większość artylerii ma ponad 30 lat. Za to, oficjalnie, białoruska armia ma na uzbrojeniu sześć nowych systemów artylerii rakietowych 300 mm Polonez, produkowanych przez krajowy przemysł. Lotnictwo ma kilkanaście sowieckich MiG-29 i Su-25. Jedyne nowe maszyny to cztery myśliwce Su-30SM i 12 szkoleniowych Jak-130. Obrona przeciwlotnicza opiera się na rosyjskiej produkcji systemach rakietowych S-300 – zaprojektowanych jeszcze w latach 80. XX w. Czwarty argument przemawiający przeciwko pójściu na wojnę? Morale w armii. Pewna grupa wyższych rangą oficerów zwolniła się ze służby już na początku inwazji rosyjskiej na Ukrainę i w większości wyjechała z kraju. Jeszcze na wiosnę opozycyjny portal Karta’97 donosił, że większość dowódców wojskowych nie chce iść na wojnę. Wysocy rangą oficerowie alarmują Sztab Generalny, że wejście na Ukrainę będzie oznaczało zagrożenie życia dla oficerów, bo żołnierze mogą skierować przeciwko nim broń.

Nie ma zgody na wojnę

Podczas narady poświęconej bezpieczeństwu wojskowemu 4 października Łukaszenka powiedział, że mobilizacji do wojska na Białorusi nie będzie. Dyktator wie, że taka decyzja to duże ryzyko powszechnego buntu. Nastroje w kraju też są coraz gorsze. Brutalnie stłumiono protesty w 2020 roku i panuje terror, ale Białorusini coraz mocniej odczuwają efekty zachodnich sankcji i inflację, która podwoiła się przez rok. Bezpośrednie zaangażowanie się w wojnę popiera mniej niż 10 proc. Białorusinów. Według sondażu przeprowadzonego w maju przez Białoruski Warsztat Analityczny (BAM), 85 procent Białorusinów jest przeciwnych włączeniu się ich wojsk do rosyjskiej akcji militarnej na Ukrainie. Tylko osiem procent poparło wysłanie białoruskich żołnierzy na Ukrainę, co oznacza spadek z 11 procent w marcowym sondażu BAM. Badanie przeprowadzone w czerwcu przez londyński Chatham House pokazało, że ta część jest jeszcze mniejsza - tylko dwa procent. Większość nie poparła działań zbrojnych Rosji na Ukrainie. W rzeczywistości liczba Białorusinów, którzy sprzeciwiają się zaangażowaniu w wojnę, może być jeszcze większa. Obrazki uciekających przed wojskiem Rosjan i obrazki kolejnych porażek Rosji na Ukrainie powodują, że poparcie Białorusinów dla wojny obecnie zmalało zapewne niemal do zera.

Co jednak, jeśli Łukaszenka zostanie zmuszony przez Putina do wzięcia udziału bezpośredniego w wojnie. Oczywiście można wysłać te kilkanaście tysięcy regularnego wojska. Ale czy więcej? Wielu Białorusinów w sytuacji mobilizacji może odmówić pójścia do wojska. Lepsza kara więzienia od dwóch do siedmiu lat, niż bardzo prawdopodobna śmierć na froncie. Choć reżim wprowadził ostatnio pewne zmiany w prawie, trochę idąc w ślady Rosji. Teraz jeśli poborowy nie otrzyma wezwania – choćby dlatego, że akurat gdzieś wyjechał - to jego problem. Nawet karny. Co zaś z wariantem, który wybrały setki tysięcy Rosjan, czyli ucieczka za granicę? Białorusini mają tu dużo bardziej ograniczone pole manewru. Granica zachodnia jest de facto zamknięta, a już na pewno dla ludzi uciekających przed poborem. Granica południowa: Ukraina. Czyli też zamknięta z powodu wojny. Pozostaje ucieczka do… Rosji. Tutaj można korzystać z karty kredytowej, jest ten sam de facto język, można gdzieś wtopić się w tłum w dużym mieście, jest możliwość uzyskania zagranicznej wizy.

Bilet w jedną stronę

Białoruskie wojsko nie ma wielkiej wartości bojowej i nie chce walczyć z Ukrainą. Takiej wojny nie chcą też elity i społeczeństwo. Łukaszenka wie, że jak raz odda swoją armię pod dowództwo rosyjskiego Sztabu Generalnego, to już nigdy nie odzyska nad nią kontroli. Łukaszenka może też się tłumaczyć, że nie wysyła wojska na wojnę z Ukrainą, bo trzeba bronić granic Białorusi z krajami NATO: Polską, Łotwą i Litwą. Białoruś wysyła więc czołgi, amunicję i ciężarówki z własnych zasobów do Rosji. To wskazuje na to, że obecnie zaangażowania białoruskiej armii w wojnę raczej nikt nie bierze pod uwagę. Choć Kijów wciąż musi brać to pod uwagę i angażować część sił do zabezpieczenia północnej granicy. Do niedawna białoruskie wojsko miało dwa operacyjne dowództwa: północno-zachodnie (Mińsk) i zachodnie (Grodno). Co zresztą jasno wskazywało, gdzie Mińsk widzi przeciwnika. Ale na przełomie maja i czerwca Łukaszenka ogłosił tworzenia trzeciego operacyjnego dowództwa: południowego. Podlegać mu siedem batalionów. Czy powstało? Potwierdzonych informacji wciąż nie ma.

Jak Łukaszenka może wykpić się od udziału swych wojska w działaniach zbrojnych z Ukrainą? Jeśli w ogóle taki scenariusz się pojawi, to dopiero na wiosnę. Wcześniej na Białoruś ma trafić co najmniej 20 tys. zmobilizowanych Rosjan. Ale nawet wtedy bardziej prawdopodobna jest możliwość użyczenia Rosjanom białoruskiego personelu pomocniczego, kierowców, łącznościowców, inżynierów i lekarzy wojskowych. Oczywiście w przypadku kolejnej inwazji rosyjskiej na Ukrainę z białoruskiego terytorium, musi być zaangażowana białoruska obrona powietrza i wywiad radioelektroniczny. Ale wszystko to działoby się na tyłach. Łukaszenka nie wyprawi na wojnę specnazu, czołgów i piechoty. No chyba że nie miałby już innego wyjścia – pod presją Rosji.

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl