Zabiła go promazyna. To lek uspokajający podawany mu w toruńskim areszcie. Do tego miał przewlekłe zapalenie płuc i ślady na ciele, mogące powstać od uderzeń tępym narzędziem.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa Bydgoszcz Południe. Nadeszła do niej długo wyczekiwana opinia z dziedziny medycyny sądowej.
- Wynika z niej, że Wojciech Babiuk zmarł wskutek zatrucia lekami, przepisanymi mu przez lekarzy w toruńskim areszcie - mówi prokurator rejonowy Włodzimierz Marszałkowski. - Oczywiście, rodzą się tutaj od razu pytania. Jakie dawki leku miał przepisane? Kto mu wydawał lekarstw? W jakich ilościach? Czy służba więzienna kontrolowała przyjmowanie przez niego tego leku? Odpowiedzi na te pytanie będziemy szukali w śledztwie.
Wypadki drogowe. Jak udzielić pierwszej pomocy?
Rodzina zmarłego, która zapoznała się z opinia, przekazuje, że opisywanym lekarstwem była promazyna. To "łagodny neuroleptyk z grupy alifatycznych pochodnych fenotiazyny, wykazujący silne działanie uspokajające zwłaszcza na początku leczenia, słabe działanie przeciwwytwórcze, przeciwlękowe i słabe przeciwautystyczne" - czytamy w opisie (bazalekow.mp.pl).
Przypomnijmy, że w sprawie dramatycznej śmierci 24-latka ani areszt w Toruniu (formalnie to Oddział Zewnętrzny w Toruniu ZK w Inowrocławiu), ani cała służba więzienna nie mają sobie nic do zarzucenia. 20 czerwca 2018 roku Wojciech Babiuk najpierw z aresztu trafił do szpitala na Bielanach. Z lecznicy szybko przetransportowano go do szpitala więziennego w Bydgoszczy. Tutaj, tuż po północy 22 czerwca 2018 roku, zmarł. Służba więzienna szybko wszczęła i szybko zakończyła swoje dochodzenie w tej sprawie.
- Zespół powołany przez Dyrektora Okręgowego SW w Bydgoszczy nie stwierdził nieprawidłowości w postępowaniu funkcjonariuszy i pracowników Oddziału Zewnętrznego w Toruniu (ZK Inowrocław) przed i w trakcie zdarzenia, mających bezpośredni wpływ na jego powstanie i przebieg. Skazany miał zapewnioną pełną opiekę medyczną. Był leczony prawidłowo, zgodnie ze sztuką lekarską. Prawdopodobną przyczyną zgonu było zażycie (zapalenie) substancji psychoaktywnych, tzw. dopalaczy - przekazywał nam mjr Maciej Popławski, specjalista Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Bydgoszczy.
Pozyskana przez prokuraturę opinia przeczy takim sugestiom. Żadnych oznak zatrucia dopalaczami u Wojciecha Babiuka nie stwierdzono. Oprócz zatrucia promazyną odkryto jednak jeszcze inne niepokojące rzeczy. 24-latek cierpiał na przewlekłe zapalenie płuc. Miał także ślady na ciele (głównie na biodrze), które mogły powstać albo wskutek uderzeń tępym narzędziem, albo po ataku padaczki, na którą cierpiał.
Rodzina i bliscy zmarłego nie wierzy, by mógł on popełnić samobójstwo. Na wolności czekała na niego ukochana kobieta i dziecko. Adwokat Mateusz Kondracki, pełnomocnik rodziny Wojciecha Babiuka już zapowiada złożenie szeregu wniosków dowodowych. M.in. na okoliczność tego, w jaki sposób promazyna trafiła do organizmu więźnia krytycznego 20 czerwca br., w jakich ilościach była mu podawana, czy zasadnie, a także na okoliczność zapewnienia właściwej opieki lekarskiej w świetle stwierdzonego przewlekłego zapalenia płuc.
Przypomnijmy, 24-latek przebywał w toruńskim areszcie, bo został skazany za spowodowanie poważnego wypadku na moście w Toruniu w kwietniu 2017 roku. Doszło wówczas do zderzenia czterech samochodów; dwie osoby z ciężkimi obrażeniami trafiły do szpitala.
Sprawca uciekł z miejsca zdarzenia. Był pod wpływem alkoholu i środków psychoaktywnych. Wyrokiem sądu skazano go na 8 lat więzienia.
Groźny wypadek w Toruniu. Zderzyły się cztery auta [zdjęcia]