Tylko sport jeszcze Polaków łączy, tam nikogo nie interesuje, kto skąd przyjechał, tylko jak gra. Weźmy te niby różnice regionalne… Przecież w Ruchu, który ograł Legię 3:2, było o dwóch warszawiaków więcej! W tym mój ulubieniec Jankowski, z mojej wsi piaseczyńskiej. Jak pierwszy raz poszedłem na jego mecz, no to widziałem, że piłka mu nie przeszkadza wcale, rywale też. Przeszkadzał mu tylko… trener, który wystawiał w ataku dwóch Murzynów, chyba nie z Piaseczna (w tym niejakiego Chu, ulubieńca wszystkich naszych kobiet po czterdziestce).
Po co facet ma wędkę i po co są kibice
Ale jednak tego Jankowskiego ktoś w piątej lidze (!) zauważył, wziął do Ruchu, a on po kilku miesiącach został Odkryciem Roku! Czy dyrektor sportowy Legii Jóźwiak mógłby się zastanowić, czemu w Legii nie znalazł miejsca Robert Lewandowski, też spod Warszawy (a w Dortmundzie znalazł) - co tam się odbywa, że bramki broni tam "Jezus Marjan" Antolović, co to zawsze wpuszcza po trzy sztuki? Przypadkowo wdepnąłem w środku tygodnia na trening Legii. Trener golkiperów pan Dowhań wrzucał piłkę z około 30 metrów w stronę bramki, żeby można było ją złapać, i wyrzutem uruchomić obrońców. Na pięć wrzutek Antolović wpuścił trzy! Facet, któremu płacimy po 70 koła miesięcznie! To dzięki niemu wciąż żyje powiedzenie: Coś taki smutny jak kibic Legii?
No, ale nic to nowego, Man United czekał na tytuł ćwierć, a Chelsea nawet pół wieku - kibicowanie to masochizm. Kolega Grzesiek z "Teleexpressu" wyznał z żalem po tej czwartej porażce u siebie: "Chodzę na sektor rodzinny z sześcioletnim synem i cud boski, że on jeszcze niczego nie rozumie! Bo obok ośmiolatki już mają łzy w oczach, a ojcowie… nie wiedzą, co im powiedzieć!". No więc podpowiadam, tytuł, jaki kiedyś dałem na okładce "Przeglądu Sportowego" (jako człek nieutalentowany miałem trzykrotnie wyższą sprzedaż, niż ma on obecnie). Otóż tytuł brzmiał: "Sraczka w Legii". I nic się od tamtej pory nie zmieniło.
Na trzeźwo nie da się tego oglądać
PS. Aha, mój sąsiad z Piaseczna "Diablo" obronił pas mistrza świata. Śmieją się z niego, ja kiedyś też, aż nie założyłem rękawic (dla odwagi wypiłem wcześniej 0,7 litra soku, u jego ojca na imieninach). No i zaprezentował takie kombinacje ciosów, taką szybkość, że gdyby się nie ulitował nad starcem, powinienem już nie żyć! No, ale kogo byście wtedy czytali?