Do tej pory obowiązujące wytyczne związane z noszeniem maseczek były jasne. Specjalistyczna osłona jest zalecana tylko i wyłącznie personelowi medycznemu, który musi być chroniony i chorym mogącym rozsiewać groźny patogen.
- Noszenie przez ludzi zdrowych nie daje takiej ochrony, tym bardziej, że jest potrzeba częstych wymian, a maseczka po maksymalnie 4 h jest już zawilgocona i nie spełnia swojej funkcji - mówiła na łamach "Dziennika Bałtyckiego" dr Sławomira Niedźwiecka z Poradni Chorób Zakaźnych dla Dzieci w Pomorskim Centrum Chorób Zakaźnych i Gruźlicy w Gdańsku.
Sytuacja zmienia się jednak dynamicznie ze względu na rosnącą liczbę przypadków i możliwość zarażenia się od nosiciela, który nie wykazuje objawów.
Do zmieniających się okoliczności odniósł się ostatnio minister zdrowia Łukasz Szumowski, który podkreślił, że w najbliższym czasie wytyczne mogą ulec modyfikacji.
- Powoli powinniśmy iść w kierunku obowiązkowych maseczek na ulicach, w sklepach, w pracy - stwierdził Szumowski w wywiadzie dla Magazynu TVN24.
Już teraz na ulicach polskich miast coraz więcej osób przywdziewa materiał ochronny - czasami są to maseczki chirurgiczne, a czasami domowej roboty osłonki.
Nie zmienia to faktu, że zalecenia powszechnego zasłaniania nosa i ust pojawiają się w kolejnych krajach Europy. Zagraniczne media podały, że Światowa Organizacja Zdrowia już wkrótce może zmienić wytyczne, jednak póki co dotyczą one przestrzegania podstawowych zasad higieny i ograniczania kontaktu.
W Polsce, podobnie jak i w innych krajach, występują problemy z dostępnością maseczek. Specjalistyczna odzież ochronna powinna w pierwszej kolejności być kierowana do placówek medycznych, które są najbardziej narażone na zakażenie, a z drugiej strony stanowią podstawowe ogniwo w walce z epidemią. Dlatego wielu ekspertów rekomenduje szycie własnych maseczek bądź zakrywanie twarzy chustami, szalami czy apaszkami. Wychodźmy z domu jedynie w sytuacjach konieczności.
Koronawirus na Pomorzu. Uchodźczynie z Czeczenii szyją masec...
