Proces odbywał się za zamkniętymi drzwiami, zaś wyrok nie jest prawomocny. Według prokuratury, Magdalena W. poznała Słowaka, który barwnie opowiadał o swoich włoskich korzeniach, na portalu randkowym w marcu 2016 roku. Wkrótce oskarżony zaczął zapewniać o swojej miłości tak gorącej, że chciałby z nią spędzić resztę życia. Jednocześnie zdobywał zaufanie jej syna zabierając go na spacery, kupując prezenty oraz zapisując go w pamięci swego telefonu jak „syn”.
Jednocześnie zaczął sugerować łodziance, aby w dowód swojej miłości przekazała mu cały swój majątek, dzięki czemu zyska zaufanie nie tylko jego, lecz także jego „włoskiej rodziny”. Zapewniał przy tym, że majątek ten – jak tylko przekona się o jej miłości – zostanie przepisany na jej syna. Niestety, kobieta zgodziła się na owe „dowody miłości”, czego potem gorzko żałowała. Śledczy ustalili, że już w kwietniu 2016 roku Magdalena W. przekazała oskarżonemu mieszkanie w Łodzi i działkę pod miastem warte w sumie około 540 tys. zł.
Na tym się nie skończyło, bowiem wkrótce 41-latka przekazała amantowi ze Słowacji prawie 55 tys. zł. Pieniądze te pochodziły z pożyczek, które 35-latek miał spłacić. Następnie Józef K. stal się właścicielem kolejnego mieszkania o wartości 220 tys. zł. Prokuratura podkreśla, że łupem oskarżonego padła też przekazana przez zakochaną kobietę biżuteria warta prawie 20 tys. zł, którą miał zwrócić, ale – zdaniem śledczych – nie zamierzał tego uczynić.
Kiedy kobieta zorientowała się, że słowacki don Juan to oszust, zaalarmowała prokuraturę, a ta wszczęła śledztwo, które zaowocowało procesem w Sądzie Okręgowym w Łodzi poprowadzonym przez sędzię Elizę Feliniak.