Czy grozi nam kryzys humanitarny? Kiedy żywność staje się straszną bronią

Dorota Kowalska
Dorota Kowalska
FOT. YASUYOSHI CHIBA/AFP/East News
Zmiany klimatyczne, szalejące ceny zbóż, wojna w Ukrainie uderzają we wszystkich, ale przede wszystkim w najbiedniejsze państwa Afryki i Bliskiego Wschodu, w których i tak od lat ludzie umierają z głodu. Sytuacja wygląda dramatycznie i jest wyzwaniem dla całego świata

Sara Menker to szefowa firmy analitycznej Gro Intelligence. Jej wystąpienie przed Radą Bezpieczeństwa ONZ mogło wzbudzić niepokój. Menker ostrzegła, że świat ma aktualnie zapasy pszenicy, które wystarczą zaledwie na 10 tygodni, a oficjalne szacunki agencji rządowych, które zakładają, iż mogą one pokryć ok. 33 proc. rocznej konsumpcji świata, są błędne.

- Aktualnie świat ma zapas, który wystarczy na zaledwie 10 tygodni. Warunki są dziś gorsze niż te, których doświadczyliśmy w 2007 i 2008 r. - mówiła Menker przed Radą Bezpieczeństwa ONZ. - To nie jest cykliczny ruch. To jak trzęsienie ziemi. Wydarzenie, do którego dochodzi raz na pokolenie. Mogące dramatycznie zmienić epokę geopolityczną - dodawała. Podkreślała także, że wojna w Ukrainie pogłębiła kryzys, który rozwija się już od dłuższego czasu.

Mówił o tym sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres, który 18 maja stwierdził, że konflikty zbrojne, walki niszczą gospodarstwa rolne i fabryki, wypędzają ludzi z ich pól uprawnych, powodują niedobory i podnoszą ceny.

- Są cztery działania, które kraje mogą podjąć już teraz, aby przerwać śmiertelną dynamikę konfliktów i głodu. Po pierwsze, należy inwestować w rozwiązania polityczne, aby zakończyć konflikty, zapobiegać nowym i budować trwały pokój. Przede wszystkim musimy zakończyć wojnę na Ukrainie. (…) Wojna na Ukrainie dodaje nowy, przerażający wymiar do obrazu głodu na świecie - mówił Guterres. - Zagrożone są dziesiątki milionów ludzi, którzy znajdą się na granicy zagrożenia braku bezpieczeństwa zaopatrzenia w żywność, a następnie niedożywienia, masowego głodu i klęski głodu, co może doprowadzić do kryzysu - dodał Guterres.

O widmie żywieniowego kryzysu rozpisuje się także brytyjski „The Economist”.

„Dokonując inwazji na Ukrainę, Władimir Putin zniszczy życie ludzi z dala od pola bitwy i to na taką skalę, że nawet on może tego żałować. Wojna uderza w globalny system żywnościowy, osłabiony przez COVID-19, zmiany klimatyczne i szok energetyczny” - zauważa tygodnik.

I wskazuje, że eksport zboża i nasion roślin oleistych z Ukrainy został w większości wstrzymany, a eksport z Rosji jest zagrożony.

Tymczasem ceny pszenicy, które od początku roku wzrosły o 53 proc., 16 maja skoczyły o kolejne 6 proc.

„Jeszcze przed rosyjską inwazją Światowy Program Żywnościowy ostrzegał, że rok 2022 będzie fatalny. Chiny - największy producent pszenicy - ogłosiły, że po tym, jak w zeszłym roku deszcze opóźniły siewy, obecne zbiory mogą być najgorsze w historii. Teraz, oprócz ekstremalnych temperatur w Indiach, które są drugim co do wielkości producentem pszenicy na świecie, brak deszczu grozi zmniejszeniem plonów w innych miejscach - od amerykańskiego „pasa pszenicy” po region Beauce we Francji. Róg Afryki został spustoszony przez najgorszą suszę od czterech dekad. Witamy w erze zmian klimatycznych” - kończą swój artykuł dziennikarze „The Economist”.

Rzeczywiście, tak dramatycznej sytuacji nie było od wielu lat. Powodów, o czym piszą i mówią eksperci, jest przynajmniej kilka.

Pierwszym z nich jest wojna w Ukrainie, bo to kraj lokujący się w pierwszej piątce, szóstce liderów eksporterów zbóż na świecie obok Rosji, Kanady, USA, Francji. W poprzednim sezonie 2020/21 Rosja wyprodukowała ponad 85 mln ton pszenicy, z czego wyeksportowała 39 mln ton. Ukraina zebrała ponad 25 mln ton (słabszy sezon, dla porównania w obecnym sezonie 33 mln ton) i wyeksportowała blisko 17 mln ton. Udział Rosji w światowym eksporcie pszenicy wyniósł 19,3 procent, a Ukrainy - 8,3 procent. Łącznie daje to 27,6 procent światowego eksportu tego ziarna.

Ukraińskie zboże czeka wprawdzie w silosach na terenie kraju, ale nie może zostać wywiezione. Zdecydowana większość rosyjskiego i ukraińskiego eksportu odbywa się bowiem przez Morze Czarne, przez położone tam porty, a te są przez Rosjan blokowane. Miesiąc temu podano, że dziewięćdziesiąt kilka statków ze zbożem ukraińskim zostało zatrzymanych na Morzu Czarnym. Rozwiązaniem nie jest port w Odessie, czy próba dostarczenia ziarna do Konstancy, największego portu rumuńskiego. Pozostaje jedna droga - Polska.

Ale w tym przypadku gigantyczną barierą dla transportu zboża jest słaba wydolność granicznych przejść kolejowych, poza tym, mamy w Polsce zbyt mało dobrych i sprawnych silosów zbożowych, w których można by przechowywać setki tysięcy ton ziarna.

Premier Ukrainy Denys Szmyhal stwierdził, że Ukraina traci dziennie 170 mln dolarów z powodu braku dostępu do portów, a potencjał eksportowy kraju został zmniejszony o połowę.

„Ukraińskie magazyny, które nie zostały uszkodzone w wyniku walk, są pełne kukurydzy i jęczmienia. Rolnicy nie mają gdzie magazynować kolejnych zbiorów, które mają się rozpocząć pod koniec czerwca, a więc mogą zgnić. (Ukraińcom) brakuje też paliwa i siły roboczej, by siać. Rosja z kolei może doświadczać braku dostaw nasion i pestycydów, które zwykle kupuje od Unii Europejskiej” - pisze „The Economist”.

Tymczasem zboże z Rosji i Ukrainy, eksportowane jest głównie na Bliski Wschód i do Afryki, najbiedniejszych krajów. W 2020 roku trafiło tam aż 85,8 procent eksportu rosyjskiego jęczmienia i 33,3 procent pszenicy, a z Ukrainy po około 42 procent pszenicy i jęczmienia oraz 27,8 procent kukurydzy. Najbardziej uzależnione od eksportu zbóż z Rosji i Ukrainy są Egipt i Turcja. W 2020 roku Rosja odpowiadała za 60 procent przywozu pszenicy do Egiptu, a Ukraina za kolejne 26 procent. Z Rosji i Ukrainy pochodziło też 75 procent pszenicy sprowadzonej do Turcji, 52 procent kukurydzy i 38 procent jęczmienia. Rosyjskie i ukraińskie dostawy zapewniały także 96 procent dostaw pszenicy do Libanu i 54 procent do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Większość krajów regionu Bliskiego Wschodu i Afryki sprowadza łącznie z Rosji i Ukrainy ponad 40 procent swoich zbożowych potrzeb.

- Zagrożone dostawy zboża oznaczają nie tylko gwałtowny wzrost cen, ale i niepokoje społeczne, bo na końcu tej drogi jest niedożywienie, jeśli nie głód. Wystarczy tylko powiedzieć, że już dwa tygodnie po rozpoczęciu wojny Rosja-Ukraina, w Iraku pojawiły się rozruchy, których powodem były rosnące ceny mąki. Stąd rząd w Egipcie podjął decyzję o stałej cenie chleba, bo chleb w świecie arabskim, świecie muzułmańskim bardzo często ma postać placka, a on stanowi podstawowe jedzenie dla największych, najliczniejszych i najsłabszych ekonomicznie grup społecznych - mówił mi ostatnio Janusz Piechociński, były minister gospodarki, były prezes PSL.

Także komisarz UE ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski ostrzegał niedawno, że brak dostaw z Ukrainy może być dotkliwy dla Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. - Możemy się spodziewać poważnych problemów w związku z brakiem bezpieczeństwa żywnościowego - przyznał.

Kolejna sprawa - już przed inwazją Rosji na Ukrainę ceny żywności były wysokie. Pszenica w zależności od rodzaju zdrożała od 30 do 40 procent na rynkach światowych - rok do roku. Na świecie popyt na zboża zwiększał się jeszcze przed lutym 2022 roku i nie było to spowodowane wyłącznie coraz większą konsumpcją, ale także rosnącą produkcją różnego rodzaju pasz dla zwierząt.

Tymczasem koszty produkcji zbóż rosły - tak jak rosły ceny nawozów, energii, koszty pracy czy ceny surowców tak nieoczywistych dla branży, jak drewno czy folia, które wykorzystywane są w transporcie czy handlu detalicznym.

Do tego doszła pandemia koronawirusa. Jak zauważa Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, miała ona znaczący wpływ na gospodarkę. Obostrzenia covidowe spowodowały utrudnienia w transporcie i wzrost cen przewozów. W rezultacie w efekcie pandemii, pomimo większych zbiorów zbóż w sezonie 2020/2021, ceny ziarna kształtowały się pod wpływem rosnącego popytu, sięgając wartości nienotowanych od 8 lat. Tendencja ta utrzymuje się. Na giełdach światowych notowania zbóż wahają się, ale ceny mają tendencję rosnącą.

Według Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO), indeks cen żywności w lutym 2022 roku wyniósł 140,7 pkt. i był najwyższy w historii. W porównaniu ze styczniem bieżącego roku wzrósł o 5,3 pkt., a z lutym 2021 roku - o 24,1 pkt. Działania zbrojne tylko przyspieszyły te wzrosty.

Kolejna sprawa - fale upałów, susze, powodzie wpływają na zbiory plonów, hodowlę zwierząt, w ogóle na produkcję żywności. Najnowszy raport ONZ nie pozostawia złudzeń: zmiany klimatu utrudniają nam produkcję żywności. Dotyczy to takich sektorów, jak rybołówstwo, rolnictwo, leśnictwo i akwakultura. Ocieplenie klimatu spowolniło wydajność rolnictwa w ciągu ostatnich 50 lat, a plony ucierpiały ze względu na emisje ozonu i metanu.

Efekt cieplarniany negatywnie wpływa także na jakość zbóż i traw oraz stabilność zbiorów. Zwiększyła się śmiertelność drzew, zaburzając życie lasów i pozyskanie drewna wykorzystywanego w wielu sektorach gospodarki.

Ocieplające się wody mórz oznaczają mniejsze połowy ryb.

„Zmiany klimatu wpływają na wszystkich, ale narażone grupy - takie jak kobiety, dzieci, rodziny o niskich dochodach, ludność rdzenna lub inne mniejszości i producenci na małą skalę - częściej stają przed ryzykiem niedożywienia, utraty domostw, wzrostu kosztów i walki o środki do życia” - informują autorzy raportu Międzyrządowego Zespołu ds. Zmiany Klimatu, w którego skład wchodzi 270 osób ze środowiska naukowego z całego świata.

Rok 2021 był szósty w historii, kiedy straty wywołane przez kataklizmy pogodowe szacowane są na ponad 100 mld dolarów. Negatywnymi skutkami zmian klimatycznych zostały dotknięte zarówno kraje rozwijające się, jak i najbogatsze. Według ekspertów IPCC zmiany klimatu sprawią, że w kolejnych dekadach część terenów, na których uprawia się rośliny i hoduje zwierzęta, przestanie być zdatna do tej funkcji. Wpływ globalnego ocieplenia na dostępność pożywienia spowoduje, że coraz więcej ludzi na świecie będzie narażonych na głód, niedożywienie.

Także raport FAO „Stan bezpieczeństwa żywnościowego i żywienia na świecie 2021” może dawać do myślenia. Zdaniem autorów dokumentu nowe prognozy potwierdzają, że głód nie zostanie wyeliminowany do 2030 roku, o ile nie zostaną podjęte konkretne działania w celu przyspieszenia postępu, zwłaszcza działania mające na celu rozwiązanie problemu nierówności w dostępie do żywności.

Dane przedstawione przez FAO porażają: przewiduje się, że w 2020 roku od 720 do 811 milionów ludzi na świecie doświadczyło głodu, około 118 milionów więcej niż rok wcześniej. Prawie co trzecia osoba na świecie (2,37 mld) nie miała dostępu do odpowiedniej żywności. Szacuje się, że w 2020 roku 22,0 procent (149,2 mln) dzieci poniżej 5. roku życia cierpiało na zahamowanie wzrostu, 6,7 procent (45,4 mln) cierpiało na niedożywienie, a 5,7 procent (38,9 mln) miało nadwagę. Rzeczywiste dane, zwłaszcza dotyczące karłowatości i niedożywienia, mogą być jednak wyższe ze względu na skutki pandemii.

Zmiany klimatyczne odczuwamy także w tym roku. Przez Półwysep Indyjski przeszła właśnie fala upałów połączonych z suszą, która zniszczyła sporą część pszenicy na polach. Oficjalne szacunki mówią o kilku milionach ton, co oznaczałoby od 5 do 10 proc. całej produkcji.

- Pamiętajmy o tym, iż w stosunku do sytuacji szczytu klimatycznego w Paryżu czy w Glasgow nasiliły się zjawiska niekorzystne, które mogą zdetonować nawet dotychczasowe prognozy plonów. Zwracam uwagę, że w tym sezonie na południowej półkuli, w części Indii, w Pakistanie, są tygodnie, kiedy temperatura w słońcu przekracza 62 stopnie Celsjusza. Popatrzmy po słabej w opady zimie, że kolejne już województwo, zachodniopomorskie, dołączyło do województw z suszą rolniczą, co nie wróży dobrze ilości i jakości plonów. I takich przykładów jest wiele - mówił mi ostatnio Janusz Piechociński.

Na decyzje poszczególnych rządów nie trzeba było długo czekach. Kilka dni temu władze Indii postanowiły wstrzymać wysyłanie pszenicy poza granice kraju w związku z „nagłym skokiem cen pszenicy na świecie wynikającym z wielu czynników” - jak stwierdziło Ministerstwo Handlu i Przemysłu.

Ministrowie rolnictwa państw G7 na spotkaniu w Stuttgarcie skrytykowali decyzję Indii. - Jeśli wszyscy zaczną nakładać takie ograniczenia albo w ogóle pozamykają swoje rynki, to pogłębi to tylko obecny kryzys, a także zaszkodzi Indiom i jej rolnikom - podkreślił minister rolnictwa Niemiec Cem Oezdemir. - Apelujemy do Indii o wzięcie na siebie odpowiedzialności jako członek G20 - dodał.

Ale podobne decyzje podjęły między innymi władze Kazachstanu, Węgier i Bułgarii.

„Reakcja zaniepokojonych polityków może pogorszyć złą sytuację. Od początku wojny 23 kraje, od Kazachstanu po Kuwejt, ogłosiły surowe ograniczenia w eksporcie żywności, który obejmuje 10 proc. kalorii sprzedawanych na całym świecie. Ponad jedna piąta eksportu nawozów sztucznych jest ograniczona. Jeśli handel zostanie wstrzymany, dojdzie do klęski głodu” - ostrzega tygodnik „The Economist”.

Władimir Putin doskonale zdaje sobie sprawę, jaką wartość ma ukraińska i rosyjska pszenica. Jak poinformował ukraiński minister rolnictwa Mykoła Solski od początku wojny w Ukrainie z okupowanych terytoriów do Rosji i na Krym wywieziono od 400 do 500 tys. ton zboża. „To poważny interes, nad którym pieczę sprawują ludzie wyższej rangi: pracownicy służb specjalnych kraju agresora, wojskowi oraz różni oszuści (…)” - podkreślił minister. Zauważył też, że skradzione zboże jest wywożone z Krymu do Rosji. Poinformował przy okazji, że ukraińskie organy ścigania rejestrują i prowadzą ewidencję handlowców zaangażowanych w ten proceder. Wszystkie fakty naruszenia ukraińskiego ustawodawstwa są następnie przekazywane do prokuratury. Nie przez przypadek też infrastruktura pozwalająca transportować zboże jest niszczona przez rosyjska armię. Eksperci przekonują, że Putin chce wykorzystać żywność w roli broni.

- Rosyjski rząd zdaje się myśleć, że używanie żywności jako broni pomoże mu osiągnąć to, czego nie udało się zrealizować podczas inwazji wojskowej: złamać ducha narodu ukraińskiego - mówił Anthony Blinken, sekretarz stanu USA.

Ale to broń skierowana nie tylko przeciw Ukraińcom, ale mieszkańcom Afryki i Bliskiego Wschodu, a właściwie całego świata. Zmiany klimatyczne, szalejące ceny zbóż, żywności, wojna w Ukrainie uderzają przede wszystkim w najbiedniejsze kraje, których obywatele od lat cierpią z powodu niedożywienia czy głodu. Już dzisiaj każdej nocy 811 milionów ludzi zasypia, nie jedząc nic w ciągu dnia. To największe wyzwanie dla bogatego świata, który także odczuwa skutki wojny, inflacji czy ocieplenia klimatu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Czy grozi nam kryzys humanitarny? Kiedy żywność staje się straszną bronią - Plus Polska Times

Wróć na i.pl Portal i.pl