Spis treści
- Operował dziecko, gdy w szpital uderzyła rosyjska rakieta
- Jeden z najobrzydliwszych ataków Rosji
- Putin próbuje wysłać krwawą wiadomość światu
- Potępić zbrodnie Rosji
- Najpierw była Bucza
- W Irpieniu ciała dzieci ze śladami gwałtów i tortur
- Mariupol - "nowy Oświęcim"
- Rakietami w zatłoczony dworzec
- Państwowy terroryzm i ludobójstwo Rosji
Operował dziecko, gdy w szpital uderzyła rosyjska rakieta
Rosyjska rakieta Ch-101 uderzyła w szpital dziecięcy w Kijowie w poniedziałek rano. Te zdjęcia obiegły świat. Gruz, odłamki szkła, wybite okna. Ciężko chore dzieci uciekające na zewnątrz. Ratownik siedzący pod ścianą z twarzą ukrytą w dłoni. To zdjęcie opublikował w mediach społecznościowych Anton Heraszczenko, były wiceminister spraw wewnętrznych Ukrainy.
„Pod gruzami szpitala leżą chore dzieci. Trzeba powstrzymać Rosjan. Wyrzucić ich z ONZ. To psychopaci, którzy zrzucają bomby w centrum Europy” - napisał. „Jestem wściekły! Sam jestem tatą” - dodał jeszcze pod fotografią.
Jakaś płacząca kobieta. Lekarz z zakrwawioną twarzą. Kolejne zdjęcie, kolejny kadr, kolejny ludzki dramat.
- W chwili ataku byłam z chorym dzieckiem na badaniu USG. Najpierw upadliśmy, potem runął na nas sufit. A potem rozległ się dźwięk eksplozji - opowiadała lekarka Daria Dehtiarowa. - Dzieci, które były z nami, zabraliśmy w bezpieczne miejsce, a potem pobiegliśmy na nasz oddział. Były tam wybite okna i powyrywane podwieszane sufity - tłumaczyła. I dodała, że „dzieci były dzielne, nie wpadły w panikę”.
Ukraińskie media opisują historię Ołeha Hołubczenko, chirurga dziecięcego. Podczas ataku rakietowego Hołubczenko operował jakiegoś malucha. Fala uderzeniowa rzuciła go na stół operacyjny, razem z innymi medykami zdołał wybudzić dziecko z narkozy. Małego pacjenta przewieziono do innego szpitala. Żyje.
Jeden z najobrzydliwszych ataków Rosji
Kristina Berdinskich, kijowska dziennikarka pisząca dla zachodnich mediów, tłumaczyła potem, że Hołubczenko „robił wszystko, co mógł, starając się pomóc dzieciom, ich rodzicom i szpitalowi. Razem z ratownikami rozbierał stosy gruzu, pocieszał kolegów, ciągle gdzieś biegł, coś nosił.” Nie mogła z nim rozmawiać. Nie chciał się zatrzymać nawet na chwilę. Jej relację przywołuje TVN.
- Stałem w tym miejscu, byliśmy w trakcie przeprowadzania operacji, kiedy usłyszeliśmy wybuch. Wokół nas rozbiło się szkło, a fala eksplozji rzuciła mnie pod stół - streszczał z kolei w rozmowie z agencją Reutera inny chirurg szpitala Ochmatdyt, Ihor Kołodka.
Pacjentka Kołodki jest już w bezpiecznym miejscu. On sam został ranny odłamkami szkła. Wyjął je z twarzy i pobiegł ratować innych.
Korespondent „The Economist” Oliver Carroll rozmawiał z lekarzem, który w momencie uderzenia przeprowadzał operację na otwartym sercu.
„Przykrył ciało dziecka swoim ciałem i przystąpił do jego stabilizowania przy pomocy bajpasu” – napisał potem w mediach społecznościowych. Takich świadectw są dziesiątki.
Na miejscu natychmiast pojawili się mieszkańcy Kijowa. Chcieli pomóc, jak mówią niektórzy, to był dla nich drugi Majdan. „Niech będą przeklęci!” – słychać było pod adresem Rosjan. Rozpacz i gniew.
Mateusz Lachowski, dziennikarz Telewizji Polskiej, był na miejscu, kiedy ratownicy szukali pod gruzami żywych. „To jeden z najobrzydliwszych ataków rosyjskich w tej wojnie.” – napisał potem na platformie X. „Wiele razy byłem w tym miejscu i nigdy bym nie przypuszczał, że to może być cel ataku dla kogokolwiek, nawet dla terrorystów. Po raz kolejny nie doceniłem Rosjan" – dodał.
Putin próbuje wysłać krwawą wiadomość światu
„Atak na niewinne dzieci. Najbardziej niemoralne czyny. Wspieramy Ukrainę w walce z rosyjską agresją - nasze wsparcie nie osłabnie" - to nowy premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer. „Wstrząśnięta atakiem Rosji na szpital dziecięcy w Kijowie. Szpital, który uratował tysiące dzieci, teraz leży w gruzach. Kreml przekształcił tę wojnę w wojnę przeciwko dzieciom. Sprzeciwiamy się takiemu brakowi człowieczeństwa i lekceważeniu ludzkiego życia" - zaznaczyła prezydent Mołdawii Maia Sandu.
Wszyscy są wstrząśnięci. Prezydent Czech Petr Pavel napisał, że atak na ukraiński szpital dziecięcy i ostrzał ukraińskich miast to dowód, że Rosja nie cofnie się przed niczym.
„Putin próbuje wysłać krwawą wiadomość dla NATO. Trzeba położyć kres barbarzyństwu" - czytamy w jego wpisie.
Padają mocne słowa: psychopaci, barbarzyńcy, zbrodniarze.
- Jestem ojcem, jestem prezydentem, jestem człowiekiem (…) Gdy widzisz ludzi, rodziców, gdy umierają ich dzieci, w takich momentach chcesz zabić Putina – tak Wołodymyr Zełenski, skomentował rosyjski atak na kijowski szpital, największy w Ukrainie.
2 osoby, w tym lekarz, zginęły, 10 zostało rannych, ale tego dnia w rosyjskich atakach na Ukrainie życie straciło aż 41 osób, około 170 zostało rannych.
- Według szacunków ekspertów medialnych Rosja wydała 250 mln dolarów na wczorajsze salwy rakietowe przeciwko celom w kilku ukraińskich miastach. Zamiast łożyć pieniądze na leczenie swoich dzieci, woli wydać setki milionów na zabijanie dzieci na Ukrainie. Wystarczyłoby to na budowę kilku szpitali w krajach rozwijających się – stwierdził we wtorek ambasador Polski przy ONZ Krzysztof Szczerski na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa. - Ocalmy dzieci od plagi wojny – nawoływał.
Potępić zbrodnie Rosji
Szczerski podkreślił, że należy „ponownie potępić zbrodnie Rosji, zwłaszcza w czasie, gdy (Rosja) pełni przewodnictwo w Radzie Bezpieczeństwa, i głośno oświadczyć, że zgodnie z międzynarodowym prawem humanitarnym szpitale mają szczególną ochronę”.
- Ważne jest, aby świat usłyszał prawdę o tym, jak Rosja celowo tworzy humanitarną katastrofę na Ukrainie poprzez swoje ataki i wykorzystuje je jako narzędzie kampanii dezinformacyjnych - dodał.
Rzecznik Kremla, jak zwykle chciałoby się powiedzieć, utrzymuje, że atak na kijowski szpital to ukraińska prowokacja. Dmitrij Pieskow w oświadczeniu cytowanym przez serwis RIA podkreśla, że rosyjskie uderzenia prowadzone są wyłącznie przeciwko infrastrukturze krytycznej i celom wojskowym. A na szpital dziecięcy spadły odłamki powstałe w wyniku trafienia rakiety pociskiem obrony powietrznej. Tyle tylko, że w sieci krąży film - widać na nim pocisk manewrujący, który z całą siłą wbija się w bryłę szpitala. Są analizy i opinie ekspertów. Poza tym, nikt już Rosjanom nie wierzy.
Najpierw była Bucza
Wcześniej była przecież Bucza. „Moralny koniec świata” – jak mówią niektórzy. Drogi, którymi na początku wojny Rosjanie szli na Kijów były drogami śmierci i niebywałego wręcz okrucieństwa. Pierwsze zdjęcia grozy ujrzeliśmy, kiedy wojska ukraińskie weszły do Buczy opuszczonej przez Rosjan. Na drodze i poboczu leżały ciała w cywilnych ubraniach: mężczyzna na rowerze, kobieta z zakupami, starszy mężczyzna, młody chłopak.
„Nowa Srebrenica. Ukraińskie miasto Bucza było w rękach rosyjskich bydlaków przez kilka tygodni. Miejscowi cywile byli poddawani arbitralnym egzekucjom, niektórzy z rękami związanymi na plecach, ich ciała rozrzucone są na ulicach miasta” – pisał ukraiński szef resort obrony.
W zbiorowych mogiłach trzeba było pochować w Buczy ponad 300 cywili.
Reporterzy Agencji Reutera, którzy byli na miejscu, widzieli kilka ciał mężczyzn w cywilnych ubraniach, leżących na ulicach. Każdy z zabitych miał ranę postrzałową głowy, część miała związane ręce i ślady oparzeń na twarzy, które mogą świadczyć o tym, że zostali zastrzeleni z bliskiej odległości.
Dziennikarze rozmawiali też z tymi, którzy przeżyli rosyjską okupację. Jedna z mieszkanek opowiadała, że rosyjski żołnierz więził ją przez kilka dni, groził, że ją poćwiartuje. Po wyjściu na wolność próbowała odnaleźć męża. Dowiedziała się, że w piwnicy budynku, w którym z nim mieszkała, leżą jakieś zwłoki. Rozpoznała męża po butach i spodniach. Był okaleczony, jego ciało zimne Został postrzelony w głowę, okaleczony, torturowany. W kolejnym grobie spoczywały ciała dwóch mężczyzn zabranych przez rosyjskie wojsko. Obaj zostali postrzeleni w lewe oko.
Nie tylko Bucza spływała krwią ludności cywilnej. Ukraińcy w pierwszych tygodniach wojny zajęli przeszło 30 miast i wsi w okolicach Kijowa, które opanowali Rosjanie. Większość z nich została zrównana z ziemią, niemal w każdej znajdowane są dowody okrutnych zbrodni na ludności cywilnej.
W Irpieniu ciała dzieci ze śladami gwałtów i tortur
Dziennikarka portalu Kyiv Independent Anastazja Lapatina pisała na Twitterze, że na drodze w pobliżu Kijowa znaleziono ciała czterech lub pięciu nagich kobiet. „Rosjanie ponoć próbowali je spalić. Bóg wie, co wydarzyło się wcześniej”– dwa wstrząsające zdania.
Portal Nexta opublikował zdjęcia zrujnowanych domów i pojazdów w miasteczku Irpień pod Kijowem. Mer Irpienia Ołeksandr Markuszyn mówił wprost, że w wyniku działań rosyjskich wojsk zniszczona została połowa miasta. Ale nie to było najgorsze.
„W Irpieniu znaleziono ciała dzieci poniżej 10 roku życia ze śladami gwałtu i tortur” - napisała we wtorek na Facebooku ukraińska rzeczniczka praw człowieka Ludmyła Denisowa. W swoim wpisie podała także inne miejsca, w których Rosjanie dopuścili się zbrodni na ukraińskich cywilach.
„Niezliczone przypadki tortur na cywilach są odnotowywane na obszarach wyzwolonych spod rosyjskiej okupacji" - dodała Denisowa.
Arseniusz Milewski, prezes związku Polaków w Borodziance, opowiadał, że w pierwszych dniach inwazji Rosjanie robili w mieście polowanie na ludzi.
Jeśli kogoś złapali: strzelali bez ostrzeżenia. Strzelali do dzieci, kobiet, osób starszych. W Borodziance mieli stacjonować m.in. kadyrowcy, czeczeńskie oddziały słynące ze szczególnej brutalności. Dochodziło tam do strasznych zbrodni. Przy blokach powstały prowizoryczne groby, na których wisiały plakietki „Miał około 40 lat, nie byliśmy w stanie go rozpoznać”, był tak zmasakrowany. Po miejscowościach wokół Kijowa przyszedł czas na inne ukraińskie miasta.
Mariupol - "nowy Oświęcim"
W Mariupolu sytuacja mieszkańców miasta była równie tragiczniejsza. Brakowało jedzenia i wody, nie było ogrzewania, a temperatura często spadała poniżej zera. W mieście zaczęły działać rosyjskie mobilne krematoria. Po tym, gdy ludobójstwo w Buczy zyskało szeroki międzynarodowy rozgłos, władze Rosji nakazały zniszczyć wszelkie świadectwa zbrodni swojej armii w tym mieście. Dlatego Rosja nie wydawała zgody na działania ratunkowe i ewakuacyjne. Świadkowie informowali, że Rosjanie zaangażowali „do specjalnych brygad oczyszczających miejscowych i terrorystów z tzw. Donieckiej Republiki Ludowej”, to oni zbierali i palili ciała zamordowanych i zabitych.
„Skala tragedii w Mariupolu nie była widziana na świecie od czasów istnienia nazistowskich obozów koncentracyjnych. Rosjanie przekształcili całe nasze miasto w obóz śmierci. Niestety straszna analogia coraz bardziej się potwierdza. To już nie Czeczenia czy Aleppo. To nowy Oświęcim i Majdanek. Świat musi pomóc ukarać putinowskich nieludzi” – alarmował mer Mariupola Wadym Bojczenko.
9 marca świat obiegły zdjęcia z ataku na szpital położniczy i dziecięcy w Mariupolu. Jedno z nich szczególnie zapada w pamięć: kobieta w zaawansowanej ciąży niesiona na noszach, zakrywa ręką twarz. Tu zginęły 3 osoby, 17 zostało rannych. Później w wyniku odniesionych ran zmarły jeszcze co najmniej 2 osoby – kobieta i jej dziecko (urodziło się przez cesarskie cięcie bez oznak życia).
7 dni później Rosjanie zbombardowali Teatr Dramatyczny, zginęło 300 osób. W trakcie oblężenia Mariupola budynek był swego rodzaju schronem dla mieszkańców i tych, którzy uciekli z pobliskich miejscowości. Ostatnim bezpiecznym miejscem, tak im się przynajmniej wydawało. Na placu po dwóch stronach budynku namalowali duże, widoczne z powietrza napisy „Dieti” ( po rosyjsku „dzieci”). W domyśle: to obiekt cywilny. Nie róbcie nam krzywdy.
Cztery dni później w teatr trafiła naprowadzana laserowo bomba lotnicza, prawdopodobnie KAB-500L. Wewnątrz mogło być od 800 do 1300 osób. Z gruzowiska udało się wydostać 130 osobom. Według mera Mariupola, Wadyma Bojczenki, 19 marca w podziemiach teatru wciąż mogło znajdować się ponad tysiąc osób. Zginęli. Minister obrony Ukrain Ołeksij Reznikow określił ten atak jako akt ludobójstwa i terroryzm państwowy Rosji.
Rakietami w zatłoczony dworzec
Osławiony pułk „Azow” bronił miasta jak długo mógł. Pod koniec walk Ukraińcy schronili się w zakładach Azowstalu, stawiali tam wielotygodniowy opór. W bunkrach i tunelach pod zakładami z obrońcami miasta ukrywały się setki cywilów. Żołnierze poddali się w maju 2022 roku. Zostali uznani przez Rosję nie za jeńców wojennych, ale za terrorystów, groziła im kara śmieci. 21 września 2022 roku w ramach wymiany jeńców z Rosją władzom ukraińskim udało się uwolnić 215 wojskowych, w tym właśnie dowódców obrony Mariupola i zakładów Azowstal.
Jeszcze przed upadkiem Mariupola, w piątek, 8 kwietnia 2022 roku, Rosjanie ostrzelali rakietami dworzec kolejowy w Kramatorsku. Cywile czekali tam na ewakuację. Dziesiątki zabitych. Walizki, plecaki, a obok zakrwawione ciała.
„Jest to zło, które nie ma granic i nigdy się nie zatrzyma, jeśli nie zostanie ukarane” – napisał prezydent Zełenski. „Rosyjskie potwory nie zatrzymują się w swoich działaniach. Nie mają sił ani śmiałości, by przeciwstawić się nam na polu walki, dlatego cynicznie atakują ludność cywilną” - dodał.
Kramatorsk to 150-tysięczne miasto w obwodzie donieckim. Ludzie próbowali uciec przed natarciem rosyjskich wojsk nadciągających z północnego zachodu na Kramatorsk i Słowiańsk. Byli zupełnie bezbronni, kiedy w teren dworca uderzyły dwie rosyjskie rakiety balistyczne krótkiego zasięgu typu Iskander, przenoszące ładunki kasetowe.
„Najeźdźcy dobrze wiedzieli, gdzie uderzyć. Wiedzą też, czego chcą - wziąć jako zakładników możliwie największą liczbę cywilów i zniszczyć wszystko, co ukraińskie" - napisał w mediach społecznościowych przewodniczący donieckiej administracji obwodowej Pawło Kyryłenko.
38 osób zginęło na miejscu, dalsze 14, w tym 5 dzieci, zmarło później w szpitalach, do których trafiło w sumie 109 rannych, w tym wielu ciężko.
Państwowy terroryzm i ludobójstwo Rosji
- Ataki Rosjan na cele cywilne na Ukrainie to ludobójstwo i terroryzm ogniowy, który ma przekonać ludzi, że obrona jest bezcelowa, a wszyscy ci, którzy chcą bronić miast, będą pogrzebani w ich ruinach – mówił już w 2022 roku gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych i były wiceszef MON. - Rosjanie chcą sterroryzować mieszkańców miast, chcą wygonić ich z tych miast, a miasta chcą zburzyć, zdewastować, pozbawić ich warunków do normalnego funkcjonowania, do życia – tłumaczył.
Bo celem rosyjskich rakiet i bomb na Ukrainie są obiekty cywilne: domy mieszkalne, szpitale, teatry, szkoły i centra handlowe. W Kijowie, Krzemieńczuku, Charkowie, Mariupolu, Kramatorsku, Mikołajowie tam wszędzie zginęły setki bezbronnych ludzi, także kobiet i dzieci.
Te wszystkie obrazy muszą budzić grozę, a pojawiają się każdego dnia. Podobnie jak pytania: skąd w ludziach tyle okrucieństwa? - Sposób istnienia rosyjskiej armii jest taki, że ta armia żywi się czymś, czym nie żywią się już nowoczesne armie, mianowicie maruderstwem. Z tą zasadą, że wojna wyżywi wojnę i że na wojnie funkcjonuje się właśnie na sposób marudera, czyli uprawia mord, uprawia gwałt, uprawia rabunek, uprawia szaleńcze zniszczenie. Wszystkie wojny są oczywiście okrutne, żołnierze wszystkich armii potrafią zachować się strasznie. Ale jednak Zachód szeroko pojęty zbudował pewne normy, pewne zasady, pewną dyscyplinę żołnierską, również z pragmatycznych powodów – komentował na gorąco prof. Zbigniew Mikołejko, etyk, filozof. Inni dodawali: rosyjscy żołnierze traktowani jak armatnie mięso, wychowani w pogardzie do życia, do wartości, traktują innych tak jak sami są traktowani.
Ale jest też ten, który za tym stoi – Putin. Bezwzględny, cyniczny, ścigany za zbrodnie wojenne. Człowiek, który poniedziałkowym atakiem na szpital dziecięcy w Kijowie dokonał, jak to mówi senator Michał Kamiński, mordu rytualnego.
Ludzie nie zapomną. Zostaną też zdjęcia. Te z Kijowa, Buczy, z Irpienia, z dworca w Kramatorsku, z Mariupola.
