Prokuratura Rejonowa w Wałbrzychu ma już komplet wyników badań zleconych podczas sekcji zwłok lekarza z wałbrzyskiego szpitala. Leszek P. zmarł w wieku zaledwie 39 lat. Jego śmierć wstrząsnęła opinią publiczną, tym bardziej że pojawiły się informacje o dużej liczbie dyżurów, które brał na siebie lekarz. Miał pracować nawet 100 godzin w tygodniu na umowę cywilnoprawną.
O śmierci lekarza 22 sierpnia 2021 roku zaalarmowała żona mężczyzny. Mimo długiej reanimacji nie udało się uratować mu życia. Prokuratura zabezpieczyła w miejscu zamieszkania anestezjologa leki narkotyczne, które zginęły ze szpitala i nadal bada ten wątek.
- Tych leków absolutnie nie powinno tam być. Można było ich używać jedynie w szpitalu, a procedurę reguluje m.in. Ustawa o przeciwdziałania narkomanii. Posiadanie tych substancji jest zabronione. I kwestię posiadania przez lekarza tych leków nadal wyjaśniamy - mówi Prokurator Rejonowy w Wałbrzychu, Marcin Witkowski.
Zaznacza jednocześnie, że prokuratura wyłączyła się z szerszego postępowania w tej sprawie. A cały proceder dotyczący zarządzania lekami narkotycznymi w szpitalu im. A. Sokołowskiego w Wałbrzychu zajmuje się obecnie Prokuratura w Kłodzku Sprawdzi m.in., w jaki sposób ewidencjonowano te substancje, kto sprawował kontrolę nad ich wydawaniem, czy ginęły wcześniej, ile i jakie.
Śmierć lekarza z wałbrzyskiego szpitala zakwalifikowano jako zgon z przyczyn naturalnych, a nie z przepracowania
Choć w domu lekarza znaleziono zakazane substancje, to w jego organizmie w dniu śmierci ich nie było. - Zleciliśmy komplet badań toksykologicznych i histopatologicznych. I jedyną substancją, którą była w organizmie lekarza, był alkohol - zaznacza Prokurator Witkowski.
Okazało się, że stężenie alkoholu było bardzo wysokie - 2 promile we krwi i 2,5 promila alkoholu w moczu. Zdaniem prokuratury przyczyną nagłej i gwałtownej śmierci Leszka P. było uduszenie spowodowane zatkaniem dróg oddechowych treścią pokarmową.
