Naprawdę zależy mi, żebyście zabrali się ze mną w rekonstrukcję 72 godzin (piszę to w środę, 26.02, wieczorem). Nie twierdzę, że wpadłem w jakąś króliczą norę od Alicji. Dowiodę za to, że otacza nas stado wariatów usiłujących nam wmówić, że WŁAŚNIE STAMTĄD WRÓCILI.
Zimna analiza idzie tak. Karol Nawrocki do teraz jest pustym naczyniem, do którego sztabowcy PiS wleją poglądy jakoś do połowy marca – takie, jakie im akurat wyjdą z sondaży. Na razie Karol ma robić za swojskiego junaka i patriotę.
Tygodnik „Sieci” braci Karnowskich z kolei znany jest z tego, że ściga się z „Gazetą Polską” rodziny Sakiewicza na bardziej porąbane, chamskie, głupie, whatever tu wstawisz – okładki.
Gdybym w takim krajobrazie zobaczył 1. stronę tygodnika „Sieci” z żoną Nawrockiego mówiącą: mój mąż kocha banany – to od razu wiedziałbym, że to złośliwa podróbka. Bo banan, jako taki, z istoty jest transseksualny, więc jakby odpada. Za to kiełbasa jest w samym środku tej dość buraczanej w sumie opowieści o swojskim, ale jednak trochę lepszym Karolku – wielkim polskim patriocie.
Więc gdyby zestresowanym z powodu lipnych faktur, o których oni wiedzą, ale jeszcze nie wiedzą, czy już wiedzą o nich „bodnarowcy” – gdyby tym patriotom przyszło na myśl, że kiełbasa jakoś pomoże, to wszyscy wrzuciliby w ciągu godziny do sieci fotki, że właśnie tę kiełbasę żrą, a kto akurat nie żre, ten jest tuskowo / unijno / niemiecko / ruski zdrajca.
Tyle teoria. Bo nadrabiając informacyjne braki, szybko musiałem wpaść na filmik Nawrockiego, na którym kandydat tę kiełbasę na wizji literalnie nadgryza. To migawka ze standardowej, kampanijnej, minutowej sklejki: kandydat w gronie zwolenników, kandydat przemawia, kandydat ściska, kandydat… zwiedza masarnię i kosztuje miejscowego produktu.
Poszłoby bokiem, gdyby nie trzeźwa w sumie uwaga, że kandydat wrzuca ten filmik w dniu trzeciej rocznicy wybuchu wojny na Ukrainie, o czym z kolei kandydat ani be, ani me. Co wpisuje się w uwagę wyżej, że kandydat dopiero ma powiedzieć, co myśli, bo dotychczasowe próby słabo szły (nie podpiszę kompromisu aborcyjnego, Ukraina won z Unii, szczepionki są be i na polio i na palio, i nieważne, że nie widzę różnicy, bo za to wyciskam 150 kg z przysiadu… (albo siadu, kto normalny to ogarnia?).
***
Zaraz obok rzucają mi w oczy akcję: Tusk gra w ping-ponga i obiera ziemniaki, zamiast przewodzić Europie, a polska prezydencja w Unii to kpina i festiwal straconych szans, a USA i Trump liczy się tylko z kolegami z PiS. OK, to jeszcze łapię, bo ostatnie, co widziałem, to apele Tuska, by nie wyśmiewać prezydenta Dudy za 10-minutowy szczyt na zapleczu z prezydentem Trumpem. Więc jest akcja – jest reakcja.
Ale ten spicz z Mateckim - no to już sorry. To, co teraz przeczytacie – pochwalę się – to zdanie, które rzuciłem temu ohydnemu hejterowi wtedy, kiedy jeszcze był „mocny”, za rządów jego kumpli z „Solidarnej Polski”: nie ma w polskiej przestrzeni publicznej większego szkodnika niż Dariusz Matecki. Człowiek zły, brzydki i skorumpowany. EOT
I on mi teraz rzuca frazę, że nie ucieknie za granicę przed zarzutami, choćby mógł, bo ma małe dziecko i chce mu się pochwalić, jaki twardziel był. Nie tak jak Romanowski. (Choć akurat Romanowski na etapie, na jakim dziś jest Matecki – mówił Mateckim, że nie ucieknie).
I że Matecki nie będzie komentował zarzutów prokuratury, bo to stek bzdur, a on jest ci prześladowany za politykę.
Policz znaki czytelniku. Proste: „nie kradłem” – zajmuje naprawdę mniej miejsca niż te jego obszerne #prdl o prześladowaniach za poglądy.
***
I tak mega mi się podoba, że złodzieje i siewcy nienawiści zaczynają mieć realne kłopoty.
