Jakie wiążesz nadzieje z nadchodzącym sezonem zimowym?
To może być bardzo fajny sezon i pracujemy, żeby taki był. Do zimy zostało trochę czasu, więc jeszcze sporo pracy przed nami. Przygotowania wejdą w kluczową fazę, bo teraz okres, że wszystko trzeba składać w jedną całość i zacząć skakać na najwyższym światowym poziomie. Wierzę, że możemy przynieść bardzo dużo pozytywnych emocji.
Po raz pierwszy w ramach Pucharu Świata odbędzie się turniej w Polsce. Cieszysz się już na myśl o nim?
Plany polskiego turnieju przewijały się od jakiegoś czasu i fajnie, że w tym sezon dojdzie on do skutku. Zawsze przyjemnie jest skakać przed własną publicznością, zwłaszcza że polscy kibice pokazują na skoczniach całego świata super atmosferę i kibicowanie na najwyższym poziomie. A jak mamy zawody domowe to już wybija pod sufit i emocji pozytywnych związanych z konkursami jest bardzo dużo. Kochamy skakać przed naszą publicznością.
Coraz częściej przypomina się, że nasza kadra skoczków jest wiekowa…
(śmiech) Dziękuję.
Mamy zawodników starszych i doświadczonych, na których opiera się reprezentacja. Brakuje młodzieży?
Ładniej powiedzieć, że mamy zawodników doświadczonych. Od kilku lat tak to wyglądało, ale zaczyna się to zmieniać i młodsi zawodnicy do nas doskakują. Był przestój i to było widoczne. Jest prowadzona praca, żeby młodych sportowców uruchomić i napływ był coraz większy. Oczywiście nie da się spodziewać efektów w ciągu roku czy dwóch, bo dzieciaki, które zaczęły trenować 5-7 lat temu potrzebują trochę czasu zanim dojdą do poziomu Pucharu Kontynentalnego czy Pucharu Świata. Bez tych działań za kilka lat nie byłoby nikogo, a tak możemy mieć nadzieję, że zawodnicy będą.
Aktualnie widzisz potencjalnych Waszych następców?
Oni na pewno są, ale personalnie nie jestem w stanie ich wymienić. Kiedy ja byłem młodym zawodnikiem, to nikt na mnie nie stawiał, że mogę dojść do takiego poziomu. Sport jest nieprzewidywalny, a to jest sprawa bardzo indywidualna. Trzeba zawodnikowi dać szansę i wsparcie. Mi się udało, że w grupach szkoleniowych byłem, a niektórym się nie udało i trzeba było zająć się życiem, bo wszystko kosztuje. Teraz są możliwości i nawet jeśli zawodnicy nie są na poziomie światowym, to dostają szansę, aby mogli do niego dojść.
„Kryształowa Kula” jest Twoim największym marzeniem?
To jest na pewno największy cel, bo w tym sezonie nie ma większych imprez poza mistrzostwami świata w lotach. Też ważny punkt i fajnie byłoby ładnie i daleko polatać. „Kryształowa Kula” jest na celowniku, ale wolę się skupiać na tym co zrobić, żeby cel osiągnąć, a nie na celu samym w sobie.
Wróćmy do końcówki poprzedniego sezonu. Fizycznie czujesz się dobrze, ale rodzina jest najważniejsza. Była myśl, że musisz skupić się na żonie i to będzie czas na zakończenie kariery sportowej?
To już nie była tylko myśl, a raczej planowanie. Takie ryzyko było bardzo realne. Rozmawiając trochę później z trenerami mówiłem im, że nie wiem jak będzie, zobaczymy. Jak będzie możliwość, to ja chcę kontynuować, bo mam zapał i chęci do tego, żeby dalej pracować i walczyć. Kwestia – czy będę miał takie możliwości. Z czasem okazało się, że możliwości są, więc z nich korzystam.
Teraz jest już wszystko w porządku?
Jest OK. Taka sytuacja zostawia ślad i nie da się nad tym przejść do porządku dziennego. To, że tutaj jestem i normalnie trenuję z chłopakami, jeżdżę na obozy i zawody, to jest najlepszy wyznacznik tego, że jest dobrze.