- Trafiają do nas rzeczy znalezione przez Straż Graniczną i wojsko na granicy. Są to telefony komórkowe, ładowarki, paszporty, worek z ubraniami, plecak. W sumie mamy kilkanaście takich przedmiotów - mówi Maciej Paszkowski z Biura Rzeczy Znalezionych w Sokółce.
- Mamy biżuterię, zegarek, a nawet pewną kwotę pieniędzy, której z oczywistych powodów zdradzić nie mogę - informuje z kolei Bożena Szawrc z Biura Rzeczy Znalezionych w Hajnówce.
To właśnie w tych dwóch urzędach znajdują się przedmioty należące do cudzoziemców, którym udało się wedrzeć na teren Rzeczypospolitej. Zostały znalezione przez służby mundurowe pełniące patrole wzdłuż całego odcinka polsko-białoruskiej granicy.
Zgodnie z prawem, właściciele znalezionych przedmiotów mają dwa lata na zgłoszenie się do biur po odbiór swoich rzeczy. Jeśli przez ten czas tego nie zrobią, wszystkie przedmioty przejdą na Skarb Państwa i będą mogły być np. wystawione na licytacje.
Wyjątkiem są paszporty, które trafiły do sokólskiego Biura Rzeczy Znalezionych. Wobec dokumentów cudzoziemców była prowadzona inna procedura.
- Dokumenty osób z danego państwa, takie jak dowody osobiste czy paszporty, odsyłane są do ambasad. Muszą trafić do wytwórcy, czyli państwa, skąd właściciel danego dokumentu pochodzi. Tak zrobiliśmy w przypadku tych kilku paszportów, które do nas trafiły. Wszystkie odesłaliśmy do ambasady Iraku, bo wszystkie należały do obywateli tego kraju - wyjaśnia Maciej Paszkowski.
