Dlaczego? Wystarczy zapoznać się z raportem Komisji Europejskiej o polskiej praworządności oraz z ostatnią rezolucją Parlamentu Europejskiego, który - zatroskany o jesienne wybory w Polsce - postanowił zaapelować o zwrócenie się do Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie o misję obserwacyjną w trakcie tegorocznych wyborów parlamentarnych.
Niepokój KE wzbudziło zwiększenie liczby komisji wyborczych, które umożliwią głosowanie w małych miejscowościach. Czyli demokratyczne zasady, by dostęp do komisji miało jak najwięcej obywateli, dla brukselskich urzędników są nielegalne. Ale idźmy dalej - według pokrętnej logiki lewicowych i liberalnych europosłów, w Polsce nielegalny jest Sąd Najwyższy, Trybunał Konstytucyjny, a co za tym idzie - polskie sądownictwo. Co ciekawe, to właśnie Sąd Najwyższy uznał ważność ostatnich wyborów do Parlamentu Europejskiego. By się o tym przekonać, wystarczy przeczytać uchwałę Sądu Najwyższego z 2 sierpnia 2019 roku, w której stwierdzono ważność wyborów do Parlamentu Europejskiego przeprowadzonych w dniu 26 maja 2019 r. Przewodniczącą składu sędziowskiego była sędzia Joanna Lemańska, którą sympatyzujący z Platformą Obywatelską portal okopress.pl określa neosędzią.
Nie przeszkadza to jednak całemu środowisku związanemu z PO, GW i telewizją TVN uznawać ważność wyborów w 2019 roku. Oczywiście, że w rezolucji przeciwko Polsce absurd goni absurd, ale przecież nie o logikę chodzi. Celem jest zmiana władzy w Polsce, co wprost powiedział niedawno w wywiadzie dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung” przewodniczący szefa Europejskiej Partii Ludowej Manfred Weber. Przyznał, że celem jego i największej europejskiej frakcji, czyli EPL jest „zastąpienie PiS w Polsce”. Warto przypomnieć, że rok temu, 1 czerwca 2022, Donald Tusk sam zrezygnował z przewodniczenia EPL i na tym stanowisku zastąpił go Manfred Weber, wokół którego skupieni są jego akolici z EPP określani jako „grupa Webera”.
Do dziś nie są znane faktyczne przyczyny rezygnacji Tuska, ale po tej decyzji Ursula von der Leyen, przewodnicząca KE, stwierdziła: „Drogi Donaldzie, jesteś uosobieniem naszych wartości. Teraz wracasz do swojej ojczyzny, aby ich bronić. Kiedy znów się spotkamy, zobaczę cię, jak powiedziałeś, jako premiera”. Można się domyślać (i chyba nie ma w tym pomyłki), że Donald Tusk został niejako oddelegowany przez swoją frakcję z Parlamentu Europejskiego do Polski, by przejąć władzę. Bo co tutaj dużo mówić - teraz Polska i kilka innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej przeszkadza europejskim hegemonom nie zgadzając się między innymi na przymusową relokację nielegalnych migrantów i szaleńcze ideologiczne pomysły Brukseli. A w przejęciu władzy ma pomóc ulica i zagranica, które działają coraz bardziej agresywnie.
