Siły Obronne Izraela (IDF) poinformowały, że od dawna śledziły ruchy Nasrallaha. Kluczową rolę odegrała tutaj współpraca Mosadu z Jednostką 8200, wojskowym wywiadem radioelektronicznym. Izrael przeprowadził nalot, wykorzystując krótki czas, na który szef Hezbollahu pojawił się w głównej kwaterze wojskowej organizacji. Izrael zrzucił na nią ponad 80 bomb.
Rzeź w Bejrucie
Zginął nie tylko Hassan Nasrallah. Wśród wielu zabitych ludzi w zbombardowanym podziemnym kompleksie byli też dowódca Południowego Frontu Hezbollahu, Ali Karaki i zastępca dowódcy irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej ds. operacyjnych, generał Abbas Nilforoushan. To był kolejny cios ze strony Izraela w dowództwo wojskowe na poziomie strategicznym i operacyjnym w Hezbollahu.
W wyniku ciągłych nalotów w ostatnich dniach zginęło wielu dowódców szyickiej Partii Boga wyższego i średniego szczebla. Ataki te pogłębiły wewnętrzny chaos, z którym Hezbollah miał już do czynienia po tym, jak nieco wcześniej Izrael zdetonował tysiące pagerów i osobistych radiotelefonów należących do terrorystów.
Hezbollah (na razie) sparaliżowany
Zdaniem autorów raportu Iran Update przygotowywanego w ramach The Critical Threats Project (CTP), wspólnego projektu amerykańskich think-tanków American Enterprise Institute i Institute for the Study of War (ISW), Hezbollah został tymczasowo sparaliżowany. Świadczyć ma o tym fakt, że nie odpowiedział Izraelowi w żaden znaczący sposób na ostatnie uderzenia. Nie udało mu się też powstrzymać Izraela przed atakowaniem jego kluczowych przywódców ani podjąć niezbędnych kroków w celu ich ochrony.
Nie wiadomo, jak długo ten paraliż potrwa. Hezbollah zbudował profesjonalne siły wojskowe, określane największą niepaństwową armią na świecie, które powinny przezwyciężyć obecny kryzys, jeśli tylko będą miały na to czas i przestrzeń. Wszyscy dowódcy, których zabił Izrael, mają wszak zastępców, którzy powinni być w stanie pełnić te role i pomóc w odbudowie potencjału wojskowego Hezbollahu, chociaż przejmą dowodzenie w niezwykle trudnych okolicznościach i pod silną presją.
Oto następca Nasrallaha?
Przede wszystkim trzeba wybrać następcę Nasrallaha. Źródła izraelskie sugerują, że będzie to obecny przewodniczący Rady Wykonawczej Hezbollahu, Hashem Saffiedine. Już wcześniej był postrzegany jako sukcesor Nasrallaha, będąc zresztą jego kuzynem. I tak samo jako zabity w piątek lider Hezbollahu, Saffiedine jest duchownym.
Hashem Saffiedine jest jednym z nielicznych kluczowych działaczy i dowódców Hezbollahu, którzy wciąż żyją. Z wyliczeń analityków CTP wynika, że na 26 takich osób zginęło… aż 21. Co więcej, wśród pozostałych pięciu, tylko jedna zajmuje ważne stanowisko wojskowe, pozostali dowódcy zostali zabici. Tym jedynym jest Abu Ali Rasia, dowódca Jednostki Badr, odpowiadającej za jeden z trzech sektorów południowego Libanu w strukturze terytorialnej Hebzollahu. Zapewne zaszył się teraz w jakiejś kryjówce mając nadzieje, że nie dopadną go Izraelczycy.

Na wrogów Izraela padł blady strach
Panika zapanowała zresztą nie tylko w Hezbollahu. Niektórzy przywódcy tzw. osi oporu (proirańskiej koalicji szyickich milicji i zbrojnych organizacji w regionie) zwiększyli swoje osobiste środki bezpieczeństwa, co może utrudniać koordynację działań w ramach tego sojuszu. Według agencji Reuters, powołującej się na dwa nieokreślone źródła na Bliskim Wschodzie, nawet najwyższy przywódca Iranu ajatollah Ali Chamenei przeniósł się do „bezpiecznego miejsca” po tym, jak Izrael zabił Nasrallaha. Portal al Arabiya doniósł z kolei, że przywódca Hamasu Yahya Sinwar „zaprzestał swoich ruchów” i zmienił swój „krąg bezpieczeństwa”.
źr. New York Times, CTP