Dr Łukasz Wyszyński: NATO się nie skończyło. To przedwczesne sądy

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Ćwiczenia NATO na Pomorzu
Ćwiczenia NATO na Pomorzu Jakub Steinborn
Dr Łukasz Wyszyński z Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni nazywa wejście Polski do NATO czymś więcej niż dziejowym przełomem. Właśnie mija ćwierć wieku od momentu podniesienia proporca Sojuszu obok polskiej flagi.

Polskie elity polityczne, zaraz po upadku komunizmu, rozwiązaniu Układu Warszawskiego były właściwie zgodne, co do akcesji naszego kraju do NATO. To chwalebny, dziejowe osiągnięcie?

Nawet więcej. W zdecydowanej większości polskie elity polityczne grały wówczas do jednej bramki, zgadzając się w pełni co do celu strategicznego naszego państwa. Na początku lat 90 XX w. byliśmy w próżni bezpieczeństwa, powstałej po rozpadzie Układu Warszawskiego, bloku wojskowego, polityczno-ideologicznego, którego wiele lat byliśmy członkiem. Zdawano sobie sprawę, że jest to przestrzeń, w której nie będzie zasad i „twardych” gwarancji bezpieczeństwa dla naszego kraju. Trzeba też zauważyć, że państwo polskie nie miało wówczas potencjału, żeby wprowadzić i skutecznie utrzymać koncepcję neutralności. Nie przemawiały za tym też uwarunkowania geopolityczne. Poza tym postępujące zmiany w systemie międzynarodowym pokazywały, że neutralność w klasycznym ujęciu we współczesnym świecie jest już niemożliwa. Naszym dalekosiężnym celem było zatem zakotwiczenie państwa polskiego w świecie zachodnim, euroatlantyckim. Po to by uzyskać zapewnienie twardych gwarancji bezpieczeństwa i rozwijać zdolności Wojska Polskiego. Wymagało to wielu działań, w tym procesu dostosowania, sfery politycznej, gospodarczej, infrastrukturalnej itd. Działanie te miały nam zapewnić członkostwo w NATO, Sojuszu, który wojskowo i politycznie wychodził zwycięsko z Zimnej Wojny. Było to także potwierdzeniem, swoistą gwarancją dla Zachodu, że chcemy pójść w tej integracji z Zachodem jeszcze dalej, że myślimy o przystąpieniu do Unii Europejskiej. I to właśnie ten szerszy proces integracji z zachodem, którego pierwszym przejawem było dołączenie do NATO nazwałbym strategicznym przełomem w budowaniu bezpieczeństwa narodowego rozumianego nie tylko jako polityczne i wojskowe gwarancje, ale także tworzenie przestrzeni do rozwoju państwa i obywateli.

Czy był to także dowód, że polskie elity dobrze odczytywały zagrożenie ze strony Rosji? Ono w końcu się pojawiło...

Można wyobrazić sobie pewne uwarunkowania zewnętrzne i wewnętrzne sytuacji naszego państwa, w której bylibyśmy dziś, nie będąc w NATO. Najpewniej bylibyśmy państwem powiązanym bilateralnymi, mniej formalnymi sojuszami z większymi graczami na arenie międzynarodowej lub regionie. Odwoływałby się one do kwestii stabilizacji i pokoju w Europie i węziej regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Patrząc na historię tego typu porozumienia kojarzą się nam one nie najlepiej. Co więcej poza państwa mającymi istotną wspólnotę interesów raczej nie stanowiły one skutecznego narzędzia zapewniania bezpieczeństwa wielostronnego. Idąc dalej i wiedząc jak wyglądała historia Federacji Rosyjskiej, od oddania władzy przez Borysa Jelcyna i przejęcia jej przez Władimira Putina, a do tego jakie zmiany zachodziły na arenie międzynarodowej, gdzie Stany Zjednoczone ostatecznie nie przejęły roli globalnego hegemona, kwestionowanie potęgi Waszyngtonu byłoby coraz bardziej widoczne. W takim układzie, prędzej czy później, obszar Europy Środkowo- Wschodniej musiałby być poddany tarciom, stałby się obszarem walki i destabilizacji. I kolejny aspekt tego, gdyby historia potoczyła się inaczej – bez naszej obecności w NATO i UE naciski na naszą klasę polityczną, na nasze wybory polityczne, strategiczne, byłyby jednak dużo większe. Po prostu musielibyśmy bać się dużo bardziej o nasze bezpieczeństwo, niż ma to miejsce dzisiaj. Wróciłoby także pytanie o definiowanie i zakres naszej suwerenności.

Pytanie, czy NATO ma nadal potencjał taki, że odstraszy swoich wrogów bez prób testowania jedności sojuszników? Czy rzeczywistej gotowości do podjęcia walki?

NATO przechodziło różne okresy. Z wojskowego punktu widzenia druga część Zimnej Wojny stanowiła apogeum potęgi, wojskowych możliwości oddziaływania Sojuszu, przy wykorzystaniu broni konwencjonalnej i broni atomowej. Rozpad systemu dwubiegunowego świata, rozpad Związku Radzieckiego, także skala, częstotliwość, miejsce występowania konfliktów, i ich charakter sprawiła, że NATO zaczęło stawiać pytania dot. zasadności istnienia i rozpoczęło proces ewolucji. Pierwsza wojna w Zatoce Perskiej była w tamtym czasie ostatnim aktem wojen prowadzonych między państwami i ich regularnymi siłami zbrojnymi. Kolejne konflikty na świecie powodowały, ze zmiana następowała we wszystkich państwach zachodnich. W ogóle był to czas, w którym szukano odprężenia, wielostronnego, dwustronnego budowania polityki redukcji sił zbrojnych, zarówno ich liczebności jak i potencjału. Politycy na pewno widzieli też, że siły zbrojne coraz częściej są wykorzystywane w operacjach antypirackich, antyterrorystycznych, wojnach asymetrycznych - gdzie przeciwnik ma znacznie mniejszy potencjał czy wreszcie operacjach humanitarnych lub policyjnych. Za najbardziej prawdopodobne uważano działania inne niż klasyczne starcia z dużym, wojskowym mocarstwem, w ramach wojny o dużej intensywności działań, wielodomenowej i wykorzystującej potencjał produkcyjny oraz demograficzny państwa w dłuższej perspektywie czasu. Na szczytach NATO mówiono o siłach szybkiego reagowania, wojskach ekspedycyjnych, jednostkach wysokiej mobilności, które będzie można przerzucać nie tylko po kontynencie europejskim, ale także w inne części świata.

Inne siły, niż przygotowywane do walki Zimnowojennej.

Większość decyzji szła w kierunku budowania armii zawodowych, „ponowoczesnych”, przeznaczonych do zupełnie innej projekcji siły. Natomiast agresywne działania Federacji Rosyjskiej od 2008 roku, od Gruzji, potem aneksja Krymu, Donieck i Ługańsk w 2014 i wreszcie rozpoczęcie wojny na Ukrainie, spowodowały renesans idei NATO jako jedynej struktury, która jest w tym momencie w stanie, w tej części świata, zapewnić trwałe bezpieczeństwo, powstrzymać potencjalnego, zewnętrznego agresora. Zdajemy sobie sprawę, mówią o tym eksperci, politycy, widać to było nie tylko na ostatniej konferencji bezpieczeństwa w Monachium, że myśmy w ostatnich 20, 25/30 latach względnego pokoju, zmiany charakteru zagrożeń międzynarodowych wykorzystywali potencjał, który był zbudowany w NATO jeszcze przed rokiem dziewięćdziesiątym XX w. Nie rozwijaliśmy go znacząco pod koncepcję starcia z równorzędnym przeciwnikiem praktycznie w każdej domenie.

Renesans NATO po 25 latach ma być powrotem do koncepcji klasycznego starcia powietrzno-lądowego z udziałem wojsk zmechanizowanych, pancernych, wojny na morzu… Wojsko Polskie modernizuje się „pod” taki wzorzec wojny?

Wojna na Ukrainie pokazuje, że jest to konflikt długotrwały, przypominający raczej wojnę przemysłową niż taką, w której dominuje nowoczesna technologia, która jest wstanie w krótkim czasie dokonać przełomy strategicznego. Wzrost potęgi Chin, Indii, Iranu, państw arabskich czy nawet zdolności mobilizacyjne Federacji Rosyjskiej, w tym przejścia na tryby produkcji wojennej pokazują, że te państwa mają bardzo duże możliwości w prowadzeniu działań zbrojnych – w ujęciu klasycznym wojen między państwami lub blokami państw. Nikt nie ma chyba złudzeń, że jeżeli my w NATO chcemy wrócić do zimnowojennego statusu NATO jako mocarstwa wojskowego, to potencjał gospodarczy, ekonomiczny, polityczny należy przekuć w rozwiązania, które na pewno, choć nie z dnia na dzień, ale w dłuższej perspektywie czasu pozwolą nam wrócić do wojskowych korzeni NATO. Z jednej strony zachować zdolności do prowadzenia tych operacji policyjnych, interwencyjnych i antyterrorystycznych, ale przede wszystkim zapewnią taki potencjał, który nakaże wszystkim, wrogim planistom zastanowić się, czy konfrontacja z NATO, mającym zaplecze produkcyjne nowoczesnej broni, amunicji w dużych ilościach, zdolności do wystawienia i przemieszczenia dużych związków taktycznych w momencie zagrożenia i przede wszystkim zjednoczonym politycznie, ma jakikolwiek sens. NATO musi być pewną, twardą polisą ubezpieczeniową. Taka polisa, rzecz jasna, jest bardzo droga, ale chyba każdy się zgodzi, że jest to inwestycja opłacalna. Myślę, że nasz cel wobec kształtu Sojuszu po tych 25 latach wygląda bardzo podobnie jak przed rokiem 1999. Chcemy NATO jako sojuszu, przede wszystkim obronnego, który można utrzymać w takiej gotowości, żeby jego potencjał był realnym narzędziem odstraszania, by był stale rozbudowywany, dostosowywany do nowych wyzwań i zmieniającego się świata. To realne narzędzie defensywne ma działać tak skutecznie, by nigdy nasi żołnierze, i żołnierze z innych państw sojuszniczych nie musieli rzeczywiście prowadzić walki.

Ćwierćwiecze Polski w NATO to m.in. zaangażowanie Wojska Polskiego w misjach w Afganistanie i Iraku, będące częścią wojny z terroryzmem islamskim.

Polska weszła do NATO, w momencie, gdy dylematy strategiczne wewnątrz Sojuszu były wyraźne, gdy ten bezwzględny układ wojskowy z czasów Zimnej Wojny, którego gwarantem były wydzielone siły, zwłaszcza USA, stacjonujące w poszczególnych krajach, zaczął się zmieniać. Oczywiście plany wspólnej obrony nadal były, ale one cały czas częściowo osadzone były w logice czasów zimnej wojny. Polska zaczęła szukać sposobów uzasadnienia dla utrzymania NATO w nowych warunkach międzynarodowych. Byliśmy aktywni, angażowaliśmy się praktycznie we wszystkie operacje - w Afganistanie, Iraku, na Morzu Śródziemnym, operacje powietrzne dozoru przestrzeni powietrznej Państw Bałtyckich. Pokazywaliśmy, że dla nas ważne są trwałe gwarancje bezpieczeństwa i, że jesteśmy gotowi ponosić koszty nawet na tych kierunkach, w których nasze interesy polityczne czy ekonomiczne nie są w 100 procentach zbieżne z tymi, jakie mają nasi partnerzy. Na każdym szczycie Sojuszu dowodziliśmy, że dla nas fundamentem jest Artykuł Piąty i jego rozumienie w taki sposób, że niedopuszczalna dla państw członkowskich jest jakakolwiek forma agresji na jedno z państw członkowskich. To o tyle ważne, że Federacja Rosyjska zmienia swoją doktrynę, m. in. w ramach założeń wojny wg. Gierasimowa, gdzie ewentualne rosyjskie działania kinetyczne poprzedzać będą operacje psychologiczne, dezinformacyjne, sabotaż, itp. W nowych warunkach działań hybrydowych, gdy tak naprawdę nie wiadomo, czy mamy do czynienia z działaniami wojennymi, NATO miałoby coraz więcej dylematów politycznych. Czy jest to już „właściwa” agresja, kto jest agresorem i jak reagować?

Oczy całego świata będą pod koniec roku skierowane będą na Stany Zjednoczone, na wybory prezydenckie, na to, jaka amerykańska administracja po wyborach, bez względu czy to będzie republikańska, czy czy demokratyczna, będzie odnosiła się do przyszłości NATO.

Wydaje mi się, że głosy mówiące o tym, że NATO się skończyło są zdecydowanie przedwczesne. Koszty potencjalnej rezygnacji z Sojuszu byłyby dla Stanów Zjednoczonych, głównego gracza NATO, zdecydowanie większe od nakładów na jego utrzymanie. Pamiętajmy, że Stany Zjednoczone patrzą na Azję. Amerykanie zdają sobie sprawę, że bez sojuszu z Europą, politycznego, ekonomicznego i wojskowego, pozycja USA w Azji byłaby dużo słabsza. Nie chodzi zatem tylko o to, żeby Europa w większym stopniu wzięła odpowiedzialność za swoje bezpieczeństwo. Myślę, że Amerykanie będą oczekiwali, że NATO będzie gotowe także do dbania o interesy państw członkowskich poza kontynentem europejskim, tak jak to było np. w Afganistanie. I można sobie wyobrazić sytuację, że NATO będzie musiało manifestować jedność między innymi na obszarze Azji i Pacyfiku. Amerykanie raczej będą rozszerzać sojusz lub szukać form partnerstwa dla innych państw, na szczyty NATO zapraszani są między innymi Japończycy czy przedstawiciele Korei Południowej. Zatem przyszłość NATO to kwestia nie tylko renesansu systemu bezpieczeństwa na kontynencie europejskim, a w ogóle wymyślenie nowej, wielkiej strategii, roli, jaką Sojusz ma odgrywać w globalnej polityce bezpieczeństwa. W tym wymiarze nie będzie ona tak jednoznacznie przebiegała przez obszar naznaczony historycznie żelazną kurtyną.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dr Łukasz Wyszyński: NATO się nie skończyło. To przedwczesne sądy - Dziennik Bałtycki

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl