Zakład Epidemiologii Chorób Zakaźnych i Nadzoru Państwowego Zakładu Higieny oraz Departament Przeciwepidemiczny i Ochrony Sanitarnej Granic GIS opublikowały dane na temat zachorowań na wybrane choroby zakaźne w Polsce od 1 stycznia do 15 listopada 2020 r. oraz w porównywalnym okresie 2019 r.
Drastyczne spadki zachorowań
Zestawienie pokazuje ogromne spadki w zapadalności na praktycznie wszystkie choroby w 2020 r. w porównaniu z rokiem 2019 (poza Sars-CoV-2, którego nie było jeszcze w ubiegłym roku).
Oto kilka przykładów:
- Salmoneloza - 4339 (2020 r.) i 8302 (2019 r.)
- Inne bakteryjne zatrucia pokarmowe (ogółem) - 87 (2020 r.) i 408 (2019 r.)
- Giardioza (lamblioza) - 309 (2020 r.) i 687 (2019 r.)
- Wirusowe zakażenia jelit wywołane przez rotawirusy - 5687 (2020 r.) i 32636 (2019 r.)
- Tężec - 2 (2020 r.) i 14 (2019 r.)
- Kiła - 596 (2020 r.) i 1411 (2019 r.)
- Wirusowe zapalenie wątroby typu B przewlekłe i BNO - 851 (2020 r.) i 2 512 (2019 r.)
- AIDS - Zespół nabytego upośledzenia odporności - 40 (2020 r.) i 118 (2019 r.)
- Nowowykryte zakażenia HIV - 708 (2020 r.) i 1520 (2019 r.)
O tym, że spadki mają związek z pandemią świadczą dane szczegółowe z dwóch pierwszych miesięcy 2020 r., kiedy jeszcze nie mieliśmy do czynienia z zawirowaniami wokół koronawirusa. Wówczas zapadalność na poszczególne choroby była porównywalna z tą w roku 2019. Dopiero w kolejnych miesiącach dysproporcje zaczęły systematycznie rosnąć.
Statystyki nie są wiarygodne
Taki obrót sprawy nie dziwi lekarzy epidemiologów, którzy widzą, że od miesięcy skupiliśmy się prawie wyłącznie na koronawirusie.
- Nasz oddział zakaźny został zamknięty i w Białymstoku obecnie nie funkcjonuje normalnie żaden oddział zakaźny. W związku z tym nie zgłaszają się do nas pacjenci z podejrzeniem ospy, odry i innych chorób. W tej chwili mamy tylko COVID-19 - mówi prof. Tadeusz Łapiński z Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. - Więc skąd mamy mieć teraz wiarygodne statystyki? One są absolutnie niewiarygodne i nie oddają faktycznego stanu. Te dane oparte są o pojedyncze przypadki zachorowań, które były już tak ewidentne, że nawet nie trzeba było specjalnej diagnozy, aby je potwierdzić.
Nie tylko zamknięcie oddziałów zakaźnych, ale również utrudniony dostęp do podstawowej opieki zdrowotnej - to według prof. Łapińskiego powody spadków w statystykach diagnozowania chorób zakaźnych. Lekarze podczas teleporad siłą rzeczy skupiają się też głównie na koronawirusie.
Weźmy nawet za przykład zwykłą grypę. Wcześniej lekarze rodzinni wykonywali testy w kierunku grypy, a teraz rozpatrują pacjentów pod kątem koronawirusa. Wszystkie objawy, z którymi zgłaszają się pacjenci rozpatrywane są pod kątem Sars-CoV-2.
Z tym, że ograniczony dostęp do służby zdrowia (i tym samym diagnostyki) miał wpływ na statystyki zgadza się prof. Joanna Zajkowska, podlaski wojewódzki konsultant do spraw epidemiologii. Prof. Zajkowska dostrzega jednak jeszcze jeden element, który mógł się do tego przyczynić.
- Myślę, że w przypadku chorób, których źródłem są kontakty między ludźmi, mogło dojść do realnego spadku zakażeń. Przyczyną jest tu zmiana naszego zachowania. Stosujemy się do obostrzeń, które minimalizują nie tylko ryzyko zakażenia koronawirusem, ale też np. grypą.
Nie tylko choroby zakaźne
Prof. Łapiński podkreśla, że spadki w statystykach będą widoczne nie tylko w odniesieniu do chorób zakaźnych, ale wszystkich innych, np. nowotworowych. A dalekosiężne efekty braku diagnoz mogą być w przyszłości tragiczne.
- Ci pacjenci pojawią się u lekarzy za jakiś czas w dużo gorszym stanie, z zaawansowanymi chorobami nowotworowymi - przewiduje prof. Łapiński. - Skupiliśmy się na koronawirusie, bo tak musiało być. Takie mamy realia i to nie jest niczyja wina, że wybuchła pandemia. Myślę jednak, że trochę zmarnowaliśmy okres wakacyjny, kiedy mogliśmy dopracować pewne rzeczy tak, aby teraz nie wyglądało to tak, jak wygląda.
W galerii zdjęć prezentujemy zestawienie danych z lat 2019 i 2010 odnośnie wybranych, najpopularniejszych chorób zakaźnych.
