Edyta Gruszczyk-Kolczyńska: Darmowy podręcznik MEN szkodzi rozwojowi dzieci

Bogusław Mazur
Rozmowa z prof. Edytą Gruszczyk-Kolczyńską, specjalistką w dziedzinie edukacji matematycznej dzieci.

Czy Pani jest autorką obowiązującej Podstawy programowej dla wychowania przedszkolnego i edukacji wczesnoszkolnej?
I tak, i nie. Kierowałam pracami nad podstawą programową dla wychowania przedszkolnego i edukacji początkowej obowiązującej w roku szkolnym 2009/2010. W ciągu 5 lat zmieniono ją wielokrotnie i nikt nie pytał mnie o zadania. Dlatego nie jestem współautorką obecnie obowiązującej podstawy.

Jakie zagrożenia dla rozwoju umiejętności matematycznych tworzy darmowy podręcznik MEN?
Nie chodzi tylko o zagrożenia dla przyswajania samych umiejętności matematycznych. Chodzi o rozwój umysłowy dzieci. Rekomendowany tam proces uczenia nie uwzględnia prawidłowości rozwoju myślenia dzieci.

Czy zgłaszała Pani uwagi do MEN w sprawie podręcznika?
Tak. Poproszono mnie o wskazanie błędów w zadaniach, które dzieci mają rozwiązywać. Problem jednak polega na tym, że błędna jest cała koncepcja podręcznika. W ciągu ostatnich 30 lat dowiedzieliśmy się bardzo dużo o rozwoju umysłowym dzieci i sposobach kształtowania wiadomości i umiejętności matematycznych. Autorzy elementarza zignorowali tę wiedzę.

Z tego wynika, że MEN dość swobodnie potraktował uwagi recenzentów?
Ja nie recenzowałam, natomiast na stronach elementarza są wymienieni recenzenci, którzy albo nie dostrzegli złej koncepcji albo których krytyczne uwagi nie zostały wzięte pod uwagę.

Czy Pani zadaniem autorzy podręcznika mieli właściwe kwalifikacje?
Nie. Gdy mnie poproszono o wykaz błędów, otrzymałam autorską wersję elementarza. Szacuję, że na 7 – 8 zadań 4 – 5 zawierało błędy. Na przykład: „Zuzia zbudowała rakietę. Odpowiedzcie na pytania Zuzi i zapiszcie odpowiednie liczby. Ile jest trójkątów? Ile jest prostokątów? Ile razem jest figur? O ile więcej jest trójkątów niż kwadratów. O ile mniej jest kół niż trójkątów?” Jeżeli dziewczynka zbudowała rakietę, to używała klocków. Podczas spotkania w MEN musiałam wyjaśniać, że klocek jest bryłą, a pytania w zadaniu dotyczą figur płaskich. To zadanie zostało akurat poprawione.

Były przypadki, że recenzenci zostawali później autorami kolejnych części podręcznika. Czy taka praktyka mogła mieć w pływ na ocenę merytoryczną podręcznika?
Nie wiem. Wiem, że jest w nim sporo błędów, znacznie poważniejszych niż te zawarte w zadaniach. Centralnym problemem edukacji matematycznej w klasie pierwszej jest budowanie w umyśle pojęcia liczby. Chodzi o to, aby dziecko umiało zinterpretować zapisaną liczbę w zależności od sytuacji. Na przykład 5 jako zapis liczebności słoni ( jest ich pięć), jako numer domu (to jest piąty dom, a nie pięć domów), w rachowaniu jako sumę lub różnicę.
Tymczasem liczba 5 przedstawiona jest w książce także jako godzina piąta, czyli symbol podziału czasu w układzie dwunastkowym, a nie dziesiątkowym. Niżej jest narysowana moneta pięciozłotowa. Też jest 5, ale oznaczające umowną wartość nabywczą. A zbiory równoliczne np. pięcioelementowe mają tyle samo elementów. Dziecku pokazuje się trzy odmienne procedury logiczne sugerując, że są tożsame.

Ponadto sądząc z zadań zawartych w Elementarzu – od września do grudnia dzieci liczą tylko w zakresie 10. Tymczasem od trzydziestu lat wiemy, że takie ograniczenie dzieciom zakresu liczenia powoduje szkody intelektualne i merytoryczne.

Umiejętność liczenia kształtuje się w umysłach dzieci tak, jak gramatyka języka ojczystego. Czy ktoś wpadł na pomysł, żeby powtarzać dziecku dziesięć słów i wyobrażać sobie, że opanuje gramatykę? Dlaczego oczekuje się, że jak dziecko liczy tylko do 10 to dostrzeże regularności dziesiątkowego systemu liczenia? Od września do grudnia dzieci w szkołach rozleniwiają umysły, bo uczą się jeszcze raz tego, co potrafią. Niszczy się motywację do nauki.

Grozi nam wychowanie pokolenia analfabetów matematycznych?
Grozi coś znacznie gorszego. W okresie między piątym a ósmym rokiem życia rozwijają się bardzo ważne strategie intelektualne. Na przykład precyzyjniejsze wiązanie przyczyny ze skutkiem. Jeżeli nie pomożemy dzieciom ich rozwinąć, to nadrobić się tego nie da. Skutki będą widoczne w nauczaniu przedmiotów matematyczno-przyrodniczych.

Co MEN mógłby zrobić żeby poprawić podręcznik? Napisać go od początku?
Wycofać. Tymczasem jest on zatwierdzony na trzy lata. Trzy roczniki dzieci będą mieć zmarnowane szanse na lepsze sukcesy edukacyjne. Trzy roczniki po około 300 tys. dzieci, proszę sobie to pomnożyć.

Rodzice się cieszą bo mają darmowe podręczniki.
Bo nie są świadomi co jest w nim złego. Ale wielu nauczycieli już to wie i sięga po opracowania, również moje, które podpowiadają jak można nauczać matematyki bez tego podręcznika. Powstaje też rów pomiędzy oświatą publiczną a prywatną, bo ta nie musi korzystać z elementarza MEN.

Komentarze 13

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

n
nuaczyciel
nauczycielki nie miały nawet matury z matematyki, nie znają kolejności zadań
s
sd
Szkoda ze pisze Pani bez ładu i składu, na zasadzie domysłów, wytnij wklej z netu. Widac brak wiedzy merytorycznej i pedagogicznej. Poza tym po wpisie wnioskuje nie jest Pani po studiach pedagogicznych ale z wykształceniem średnim max, i jest młodziutka mamusią, kora próbuje coś udowodnić. Nie jest pani nauczycielem , wiec lepiej niech to zostawi specjalistom.
s
sd
To z czego Panstwo uczą?
Jak to szkoła Montesorri, Waldorfowska?
m
magda
u nas w szkole podręczniki darmowe leżą w szafie...pani dostała z ćwiczeniami gratis książki jakie jej odpowiadają i jesteśmy zadowoleni...jesteśmy szkołą tzw.stowarzyszeniową uratowaną przed likwidacją i widzę że też uratowana przed "zdebilaniem" dzieci
t
taka drobna złośliwość :)
..ale nie wie, że nie myśli....
r
rodzic-nauczyciel
Zgadzam się z p. profesor. Nauczanie matematyki w oparciu o ten podręcznik to ewidentne uwstecznianie dzieci. I tempo wprowadzania cyfr (które przecież dzieci doskonale znają!): na kilkanaście poznanych liter - tylko 4 cyfry (do początku grudnia!). Ilustracje odejmowania nie pokazują, że czegoś ubywa...
W zkresie nauki czytania i pisania też jest kiepsko. Nadal wymaga się głoskowania - choć dla wielu dzieci to czysta abstrakcja, a nie od dziś wiadomo, że metoda sylabowa jest dla dzieci łatwiejsza i skuteczniejsza. Teksty do nauki czytania dla "początkujących" zawierają nieznane dzieciom litery, wyrazy z "pułapkami" w postaci nieznanych dzieciom zmiękczeń...
Pozostaje tylko pokładać nadzieję w rozsądku nauczycieli... ale na to nie zawsze można liczyć.
p
pomoc naukowa
Lubiłam moją szkołę. Dzisiejsza szkoła mnie przeraża. Moi nauczyciele mieli wiedzę, pomysły i zadania w swoich głowach. Sypali przykładami z pamięci. Podręczniki traktowali jako dodatek. Treść lekcji oraz przykłady zapisywaliśmy w zwykłych zeszytach przedmiotowych. W ten sposób wyrabialiśmy charakter pisma. Dlaczego to zmieniono?
b
bozena
Nieprawdą jest pierwsze stwierdzenie p. prof. Gruszczyk-Kolczyńskiej, że nie jest autorką podstawy programowej. Podstawa wcześniej w NIE BYŁA ZMIENIANA. Zmieniono ją w dopiero w zeszłym roku. Główna zmiana polega na tym,że z każdej edukacji podane są wymagania po klasie III. Wcześniej były podzielone na wymagania po klasie 1 i po klasie 3. Pozostałe zmiany są kosmetyczne.
To oczywiście nie zmienia faktu,że podręcznik rządowy nie spełnia żadnych standardów edukacyjnych w zakresie każdej edukacji.
E
Ewa
Popieram! Pan "Sie wie" Sporo nie wie, jak się okazuje...
a
w dodatku 5 zł to nominał, to jakaś wartość 5zł to nie to samo co 5$ - więc uczenie na monetach też wzbudza wiele dyskusji
a
ana
Ta pani jest autorytetem w dziedzinie pedagogiki. Proszę najpierw doedukować się, jak dziecko myśli na tym etapie rozwoju, czego potrzebuje do prawidłowego rozwoju, a dopiero potem komentować. Dziecko na tym etapie rozwoju nie jest w stanie pojąć tego, że kuleczka z plasteliny to to samo co placek z tego kawałka plasteliny, a ma pojąć, że dają mu zadania nie do rozwiązania?
Proszę trochę się douczyć, bo wyszedł pan, panie Spokojny, na totalnego ignoranta. Pozdrawiam.
x
xyz
Życia ma się uczyć w szkole? Ja lepszego życia nauczyłabym dziecko bez posyłania go do szkoły. Z całym szacunkiem, ale podręcznik to POMOC NAUKOWA, a nie biblia, którą dziecko ma analizować, interpretować i wraz nie wiedzieć o co chodzi. Jeśli podręcznik wprowadza w błąd i uczy złych nawyków, jest do wyrzucenia. Pamiętam swoje podręczniki do fizyki z lat 90-tych. Na lekcji nic się nie nauczyłam, bo nic nie robiliśmy oprócz uczenia się na pamięć regułek. Jak próbowałam w domu nadrobić z podręcznika, NIC nie rozumiałam. A tak chciałam się nauczyć fizyki. Dziś nic nie umiem.
s
spokojny
Kobita się normalnie czepia żądając żeby podręczniki to były jakieś przetrawione informacje tylko do gładkiego połknięcia dla dzieci. Nie. W szkole dziecko ma się uczyć przede wszystkim życia. Też tego, że dostaje się zadania sformułowane niejednoznacznie, z błędami, z niepełną wiedzą o sytuacji, bez możliwości ich rozwiązania. Tak właśnie jest w prawdziwym życiu, w firmie, w praktyce.

Jeżeli jest liczba 5 to nie trzeba się silić na jakieś sztuczne abstrakcje matematyczne ale właśnie pokazać, że jest pięć złotych i jest godzina piąta na zegarze. I to zrobiono w podręczniku. I bez przesady, że „w okresie między piątym a ósmym rokiem życia rozwijają się bardzo ważne strategie intelektualne. Na przykład precyzyjniejsze wiązanie przyczyny ze skutkiem. Jeżeli nie pomożemy dzieciom ich rozwinąć, to nadrobić się tego nie da.”. Się da. Spoko. Bo jest parę lat rozwoju przed ósmym rokiem życia a i po dziesiątym też. Uczyć obsługi komputera, angielskiego, praktyki i będzie dobrze.
Wróć na i.pl Portal i.pl