Ekskomunikowany ksiądz Michał Misiak chce wrócić do pracy na parafii. Rozmawia z wiernymi na Piotrkowskiej

Ekskomunikowany łódzki duszpasterz ks. Michał Misiak wrócił do publicznej działalności duszpasterskiej. We wtorek czekał na wiernych na swojej ulubionej ławeczce na ulicy Piotrkowskiej, tuż przy wejściu do Off Piotrkowska Center. Zapewniał o błogosławieństwie arcybiskupa Grzegorza Rysia. Ale zwolennicy znanego duszpasterza mieli wątpliwości.

„Mam dla Ciebie czas i błogosławieństwo od mojego arcybiskupa” napisał na swoim profilu na Facebooku - obserwowanym przez prawie 12 tys. osób ksiądz Michał Misiak. „Zapraszam szczególnie samotnych, oszukanych, szukających nadziei i siły do wybaczenia oraz osoby żyjące bez sakramentów” - napisał na Facebooku.

Duchowny czekał na wiernych wczoraj po południu na ławce na ulicy Piotrkowskiej. Ubrany był w zwykłą koszulę i marynarkę. Chociaż nie miał na sobie sutanny, został szybko rozpoznany. Chętni do porady duchowej szybko się znaleźli.

Popularny duchowny miesiąc temu przyjął chrzest z ręki protestanta i w ten sposób zaciągnął na siebie karę ekskomuniki. Jak ogłosiła łódzka kuria nie może on przystępować do sakramentów, ani tym bardziej ich udzielać. Co więc robił na Piotrkowskiej?

Ks. Michał Misiak nie chciał oficjalnie rozmawiać z dziennikarzami. Jak tłumaczył siedział na Piotrkowskiej prywatnie dla ludzi szukających pomocy. Ale zainteresowani wierni mogli się od niego dowiedzieć, że nadal jest księdzem, sprawa ekskomuniki wkrótce się wyjaśni, a może nawet zostanie uznana za niebyłą. A sam ks. Misiak czeka na przydział do pracy w jednej z łódzkich parafii. Choć nadal chce się modlić w intencji posiadania żony.

Wierni, którzy śledzą losy księdza Misiaka czują się jego działaniami skołowani. Nie wiedzą bowiem, jaki jest jego formalny status i czy ma on prawo w działalności posługiwać się autorytetem Kościoła katolickiego.

Tymczasem oficjalnego komunikatu kurii w sprawie działalności ks. Misiaka na razie nie ma. Ks. Paweł Kłys, rzecznik prasowy łódzkiej kurii podkreśla jedynie, że Michał Misiak formalnie nadal jest księdzem, ale ma zakaz przyjmowania i udzielania sakramentów. Ale łódzki Kościół ma nadzieję, na pozytywne zakończenie buntu duchownego.

- Arcybiskup Grzegorz Ryś jest w stałym kontakcie z księdzem Michałem Misiakiem - mówi ks. Paweł Kłys. - Rozmowy trwają, a efekty tych rozmów będą znane w najbliższym czasie - dodaje.

Jak podkreśla rzecznik ekskomunika absolutnie nie oznacza, że duchowny nie ma powrotu do Kościoła. - Kara ekskomuniki jest karą naprawczą. Ma sprawić, że ukarany przemyśli swoje postępowanie i się nawróci - wyjaśnia.

Sam abp Grzegorz Ryś o Michale Misiaku wyraża się bardzo oszczędnie. Poruszył jednak temat ich rozmowy w kazaniu, które wygłosił kilka tygodni temu w USA. Przyrównał rolę biskupa do roli rodziców, których syn mimo katolickiego wychowania wyprowadza się bez ślubu do dziewczyny. Tłumaczył, że tak jak ojciec z bólem serca musiał mu pobłogosławić i dać wolność, by ks. Misiak wrócił kiedyś samodzielnie.

Abp Ryś jest znany z ojcowskiego podejścia do sprawiających kłopoty kapłanów. To on rok temu przygarnął do archidiecezji łódzkiej księdza Wojciecha Lemańskiego. Kontrowersyjny duchowny pokłócił się wcześniej z abp. Henrykiem Hoserem i został suspendowany. Abp Ryś dał mu szansę powrotu i pracy jako ksiądz w jednej z łódzkich parafii.