- W mojej klasie wielu kolegów ma e-papierosa - przyznaje Rafał, uczeń gimnazjum z ulicy Farbiarskiej. - Jest lepszy niż zwykłe papierosy, bo jego dymu w ogóle nie czuć i nie śmierdzą po nim ręce. Jak się takiego pali, to rodzice ani nauczyciele nic nie wiedzą. Ze zwykłymi papierosami często się wpada.
Na rozmowę na ten temat nie zdecydował się jednak żaden z dyrektorów lubelskich gimnazjów, do których zwróciliśmy się o komentarz w tej sprawie.
- Ale problem istnieje - przyznaje jedna z wicedyrektorek, prosi jednak, żeby nie podawać numeru szkoły, w której pracuje. - Znajdujemy u uczniów e-papierosy. Zabieramy je i powiadamiamy o problemie rodziców. O szkodliwości palenia mówimy także na lekcjach.
Jest o czym mówić, bo wbrew zapewnieniom specjalistów od marketingu e-papieros wcale nie musi być nieszkodliwy.
- Nie widzę specjalnej różnicy między wypaleniem papierosa tradycyjnego, a elektronicznego - mówi Bożena Charczuk, specjalistka psychoterapii uzależnień z Lublina. Jej zdaniem skład e-papierosów jest nie do końca przebadany i dlatego są niebezpieczne. A poza tym e-papierosy mogą być wstępem do innych uzależnień.
Żeby temu przeciwdziałać poseł Damian Raczkowski (PO) z Białegostoku, członek sejmowej komisji zdrowia złożył interpelację dotyczącą wprowadzenia zakazu sprzedaży e-papierosów osobom nieletnim. Zanim prawo zostanie zmienione decyzja o tym, czy e-papieros trafi do uczniów zależy wyłącznie od sprzedawców.
- Wiem, że zgodnie z prawem mogę sprzedać elektroniczny papieros dziecku, ale tego nie robię. Sama mam nastoletnią wnuczkę. Nie chcę żeby ona paliła i dlatego nigdy nie sprzedam żadnych papierosów jej rówieśnikom - mówi Krystyna Złotkiewicz, ze sklepu "Pieprz i Wanilia" w Lublinie.
Inni sprzedawcy nie są jednak tak restrykcyjni. - Nie słyszałem, żeby ktoś nie chciał moim kolegom sprzedać e-papierosa. Nie ma z tym problemu - mówi nastolatek z "Biskupiaka". - Czasami problem jest z kupieniem płynu do niego. Nie wszyscy chcą go sprzedawać małolatom, bo na opakowaniu jest wydrukowana informacja, że zabrania się sprzedawać osobom poniżej 18 lat. Ale można to obejść. Wystarczy poprosić o przysługę kogoś trochę starszego.