- Mam jedno przesłanie - mówiła europoseł, która jako jedyna w Polsce dostała mandat do Parlamentu Europejskiego z 10. pozycji na liście. - Szefostwo powinno częściej zasięgać rad kobiet, bo my czujemy nastroje, wiemy, co jest ludziom potrzebne. I odnoszę wrażenie, że umiemy robić kampanię wyborczą taką, jakiej oczekują wyborcy.
Elżbieta Łukacijewska podkreślała, że bez spotkań z ludźmi, odwagi wyjścia na ulice, rozmawiania, przyjmowania trudnych pytań i często wielu uwag, oskarżeń, nie da się wygrywać.
- Przejechałam 6 tysięcy kilometrów, odwiedziłam ponad 60 dużych miejscowości, zorganizowałam 43 konferencje prasowe, rozdałam 30 kg krówek nie mówiąc, ile uścisków dłoni. Wszędzie tam, gdzie spotykałam się z ludźmi, wyrażali oni taką potrzebę - mówiła zwracając przy okazji uwagę, że ze zdumieniem odczuwała także, iż niektórzy się bali, np. wyrażenia zgody na powieszenie baneru na swojej działce, bo obawiali się utraty pracy. - Chyba nie o taką demokrację w Polsce chodzi? Jeżeli PiS wygra wybory na jesieni, w tej sferze będzie tylko gorzej.
Oceniła też wynik Koalicji Europejskiej w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
- Nie możemy się czarować, to nie było zwycięstwo. Wszyscy liczyliśmy na dużo lepszy wynik. Co zawiodło? Myślę, że ułożenie list nie było najszczęśliwsze. Największą cenę za utworzenie koalicji zapłaciła Platforma. Pewnie trzeba ją było ponieść, natomiast analiza powinna wykazać, czy akurat to ułożenie sprzyjało optymalnemu sukcesowi, jaki mogliśmy jako KE otrzymać. Osobiście uważam, że mogłoby być lepiej.
Dodała, że trzeba przestrzegać demokracji także wewnątrz partii. Szanować tych, którzy są prawdziwymi liderami, mogą zwyciężać.
Grzegorz Schetyna powinien podać się do dymisji?
- Nie jestem w zarządzie partii. Gremium musi przemyśleć wszystko, co się wydarzyło. Bez wyciągnięcia wniosków nie da się zrobić milowego kroku do przodu. Wszystkim nam trzeba odwagi, dobrych decyzji i potem ciężkiej pracy, z ludźmi, w terenie, na dole.
