Jeszcze 31 grudnia 2021 Słowacja dostała z Rosji, via Ukraina, 83,8 mln metrów sześciennych gazu. Ale już 1 stycznia 2022 dostawy zmalały do 49,5 mln m sześc., 2 stycznia do 35,5 mln m sześc., zaś 3 stycznia już tylko do 26,1 mln m sześc. Dla porównania, średnio w 2021 roku Rosjanie przesyłali na Słowację via Ukraina 76,6 mln m sześciennych gazu dziennie.
Gazprom od miesięcy wyraźnie ogranicza dostawy gazu do UE dwoma tradycyjnymi i największymi dotąd szlakami: przez Ukrainę i Gazociągiem Jamał (m.in. przez Polskę). Rosjanie przekierowują eksport do Turcji (Blue Stream), na Bałkany (Turk Stream), do Chin i przez Bałtyk (Nord Stream). Moskwa naciska na jak najszybsze uruchomienie Nord Stream 2. Władimir Putin kilka dni temu wprost stwierdził, że pozwoli to obniżyć ceny gazu w Europie.
Tyle że jednym z głównych źródeł obecnych rekordowych cen gazu w UE jest właśnie strategia Rosji. Już na progu lata ub.r., gdy zaczyna się uzupełniać rezerwy w magazynach gazu, Gazprom nie spieszył się z dostawami. Potem także odwlekał eksport gazu do Europy, realizując tylko i wyłącznie swoje zobowiązania kontraktowe. Choć mógł zarobić na sprzedaży surowca na giełdzie, nie robił tego, zwiększając deficyt gazy w UE.
Jednocześnie Rosja przystąpiła do ofensywy mającej na celu zmuszenie szeregu krajów do przedłużenia kontraktów z Gazpromem. O ile Węgry czy Serbia zrobiły to z własnej nieprzymuszonej woli, to na przykład proeuropejskiej Mołdawii Rosjanie zakręcili kurek niemal całkowicie. Kryzys energetyczny zmusił Kiszyniów do przyjęcia nowej umowy z pewnymi warunkami niekorzystnymi dla integracji z UE.
Rosja będzie chciała nadal wykorzystywać gazową broń do osiągnięcia celów politycznych. Plany może jej w pewnym stopniu pokrzyżować jedynie pogoda (ciepła zima) i większe dostawy amerykańskiego LNG do Europy.
